Przemyślenia agnostyka

Open mind„Wiem, że nic nie wiem”. Te słowa Sokratesa nabierają coraz więcej znaczenia wraz z upływem czasu. Jedno proste zdanie, a tak prawdziwe!

Wielu ludzi wokół mnie jest pewnych, że posiada jakąś wiedzę. Ich opinie i doświadczenia wydają się im jedynymi słusznymi. Nie ma w tym nic złego ani dziwnego, ja sama przecież do niedawna byłam pewna swoich prawd…

Wystarczy sobie na przykład przypomnieć sposób, w jaki postrzegaliśmy świat będąc nastolatkami. Ile ówczesnych priorytetów wydaje nam się dzisiaj banalnych, śmiesznych czy wręcz zawstydzających?

A co z niewyczerpującym się tematem zderzenia wiary w siły nadprzyrodzone i nauk ścisłych? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wiadomo. Nic w tym odkrywczego. Ale zastanawia mnie, od dłuższego już czasu, jedna rzecz: czy w tym naszym krótkim, ziemskim życiu przeciętnego człowieczka, w którymkolwiek momencie możemy być pewni, że posiedliśmy jakaś wiedzę?

Tematem, który mnie ostatnio najbardziej nurtuje, jest wiara w Boga. Nie jestem ani osobą wierzącą, ani niewierzącą. Biblia sugeruje, że nie jestem błogosławiona- nie wierzę, bo nie widziałam.

No cóż, ciężko doznać tego błogosławieństwa posiadając jedynie pięć bardzo przyziemnych zmysłów. Przecież tak zostaliśmy przez Niego stworzeni, więc nie powinno to być żadną niespodzianką, czyż nie?

Moja mała burza mózgu zaczęła się mniej więcej rok temu, za sprawą poznania pewnej dziewczyny, D.

D. jest kompletnym zaprzeczeniem mojego wizerunku głęboko wierzącej osoby. Pisząc to odnoszę się do wiary chrześcijańskiej, w której duchu ja i D. zostałyśmy wychowane.

D. jest niesamowicie atrakcyjną i zdającą sobie z tego sprawę dziewczyną. Nie odmawia sobie żadnych przyjemności, zwraca dużą uwagę na dodatki i ozdoby. Uwielbia jeść i głośno wyrażać swoje zdanie. Jest ciekawa świata i ludzi. Uwielbia grzebać w historii i opisywać wydarzenia, które doprowadziły do powstania konkretnych legend i zabobonów. Ma tysiąc pomysłów na minutę i nie ma tematu, na który nie miałaby czegoś do powiedzenia. Jest pewna siebie, bezczelna i doskonale umie uwydatnić swoje cielesne walory. Krótko mówiąc: ta dziewczyna to mieszanka niegrzecznej sekretarki ze stukniętą dewotką.Space

Godzinami, codziennie i przez wiele tygodni rozmawiałyśmy o Bogu i wierze. Chciałam przede wszystkim wiedzieć, co uczyniło ją tak głęboko wierzącą. D. jest wiecznie sama i bynajmniej nie z powodu braku zainteresowanych. Ona o Bogu myśli jak o swoim ojcu. Jest obecny w jej życiu do tego stopnia, że bycie wiecznie samą jest jedyną słuszną drogą. D. oczekuje, że osoba, z którą się zwiąże, obdarzy ją miłością bezwzględną taką samą, jaką nas obdarza Bóg.

Zaintrygowały mnie jej pewność i inteligencja. Pragnęłam zrozumieć, jak doszła do tej pewności! I zaczęło się…

Próby czytania Biblii. Msza w ogromnej katedrze z obrzędem baptyzmu. Niekończące się strony internetowe i religijne fora dyskusyjne. Książki. Wypytywanie bliskich o ich stosunek do wiary. A w tle, oczywiście, debaty z D. Niemal wszystko, co mi tłumaczyła, miało idealny sens. Czasem rozmowy i moje zawiłe pytania przerastały jej wiedzę i szczerze mówiła, że ona sama ciągle jest na drodze poznania prawdy i nie wie wszystkiego.

Ta burza mózgu doprowadziła mnie w końcu do bardzo przykrego wniosku: jeśli D. jest tak pewna swoich prawd, które mnie wydają się conajmniej niewiarygodne, to tak samo jest z moimi prawdami.

Odkąd pamiętam interesowałam się duchami i horrorem. Dojrzewałam dosłownie ze Stephen’em King’iem pod pachą. Pociągały mnie historie nawiedzanych ludzi i domów, mrok, zaświaty i nadprzyrodzone zjawiska. Co więcej, miałam wiele doświadczeń z nimi związanych. Nikomu nie uda się mi wyperswadować wiary w ich istnienie. Nikomu oprócz mnie samej…

D. zniknęła z mojego życia nagle i na dobre, pozostawiając mnie w całkowitym chaosie myśli. Zaczęłam wątpić we wszystko, co wydawało mi się do tej pory oczywiste. Czułam nawet lekką złość myśląc, że oto straciłam swoje ulubione hobby! Jak mogłabym nadal być zainteresowana czymś, co nie wydaje mi się już tak pewne?

A te duchy, które widziałam i demony które mnie odwiedziły? Niesamowite zbiegi okoliczności i dowody na niekończące się szczęście, choćby nie wiem co?

Inna dziewczyna, K., studiuje radioterapię i interesuje się nauką. Szybko znalazłaby wyjaśnienie tych wydarzeń i to bez grama niewiarygodności. Rzecz jasna, nie wszystko da się naukowo wyjaśnić, ale i z tym sobie poradzi- po prostu pewnych rzeczy jeszcze nie odkryto i nie zrozumiano. U obu dziewczyn, D. i K., widać kres wiedzy. Pomimo, iż obie są pewne swoich prawd i obie nadają im idealny sens, zwyczajnie nie mogą tego nazwać prawdziwą wiedzą ani prawdziwą pewnością!

Pamiętam, co widziałam i czego doświadczyłam. Takich rzeczy nie da się zapomnieć. Ale czy mogę być pewna, co to było?Cloud Dlaczego mogę być pewna istnienia duchów i demonów, ale nie Boga? Czy do tego stopnia nie odpowiada mi jego wizerunek wykreowany przez ludzi, czy może nie mam ochoty bawić się z nim w kotka i myszkę?

Pewien chłopak, S., świadek Jehowy, powiedział mi niedawno, że mój umysł zaczyna wybiegać za daleko, że niedobrze jest nie być niczego pewnym i trzeba gdzieś postawić wyraźną granicę. Ponoć nie mamy jedynie pięciu zmysłów, a sześć, i to na ten szósty Bóg oddziałowuje. Gdzie mam postawić tą granicę …? Na którym rozwidleniu mam to zrobić i czy będzie to słuszny wybór?

Ciekawe, czy komuś kiedyś uda się dożyć wiedzy absolutnej.

30 myśli na temat “Przemyślenia agnostyka

  1. Cześć 😀

    Dawno nie zaglądałem na bloga, będąc nieświadomym Twoich komentarzy. Bardzo Ci dziękuję za opinie i jednocześnie chciałbym zrewanżować się kilkoma słowami pod artykułem, który zaczyna się tak, jak mój się kończy 🙂

    Miło jest spotkać osobę, która poszukuje prawdy, rozważając samodzielnie różne możliwości. I Ty wiesz i ja wiem, że jeśli coś nie zostanie odpowiednio udowodnione, przez co zaakceptowane w Twoim wnętrzu, nie przyjmiesz tego za pewnik. Co Cię pewnie nie zdziwi, mam tak samo. Również w kwestii wiary.

    Moje doświadczenia upewniają mnie w przekonaniu, że Bóg jest. Głos w głowie, który zawsze domaga się wytłumaczenia wszelkich prawd, został pewnego razu skutecznie wyciszony. Otrzymałem potwierdzenie nie od kogoś, kto „i tak wie tyle samo co ja, mniej, albo może nie mieć racji”. Wiedziałem, że akurat w tym aspekcie nikt mnie do niczego nie przekona, opierając się na jakichkolwiek argumentach. Odezwał się ten „szósty zmysł” – wedle nauk kościoła – sumienie. Głos Boga w sercu człowieka. Wielu aspektów wiary nie jestem w stanie pojąć, widzę mnóstwo sprzeczności w nauce kościoła, jednak istnienia Boga jestem pewien. To jest ta moja granica, fundament, do którego próbuję dopasować inne klocki. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jaka przygoda skłoniła mnie do tego wniosku, daj znać :D.

    Pisząc konkluzję, mam wielkiego banana na twarzy, spowodowanego tym, że nie muszę nikogo przekonywać do swoich racji, ani z nikim się kłócić. Wiem, że niczego nikomu nie udowodnię, czego nawet nie miałem w zamiarze. Przeanalizujesz, pomyślisz, będziesz szukać dalej, aż samodzielnie dojdziesz do satysfakcjonujących wniosków. Chciałbym Ci życzyć powodzenia w odkrywaniu siebie, dzięki czemu zaspokoisz swój „zmysł dociekania i powątpiewania”.

    P.S. polecam film pt. „Pi”, jako dzieło o charakterze refleksji nad związkiem działania Boga i nauki (link: http://www.filmweb.pl/Pi)

    Serdecznie pozdrawiam,
    Bigos

    Polubienie

    1. Dziękuję za komentarz Bigos 🙂
      Jasne, że chcę znać tą historię!
      Opiszesz ją na blogu, czy wolisz do mnie napisać?
      Film też na pewno obejrzę.

      Polubienie

  2. Ostatnio rzadko tu bywam. Gdzieś z tyłu głowy cały czas pamiętałem, aby Ci ją opisać, jednak do tej pory nie miałem czasu. Myślałem, że kiedyś po prostu znajdę maila na Twojej stronie i jak będę miał chwilkę, wszystko Ci w końcu wyślę. Nie chcę opisywać zdarzeń ze swojego prawdziwego życia tutaj na blogu. Wyślij mi swojego maila na bigoswalbumie@onet.pl a napiszę na pewno. W sumie już zaczynam pisać, tylko nie mam adresu.

    Pozdrawiam serdecznie!

    Polubienie

  3. Podziwiam ludzi, którzy potrafią tak bezgranicznie i absolutnie wierzyć w istnienie tej wyższej istoty. Którzy wierzą w to do tego stopnia, że nie mówią ‚Panie Boże’ ale ‚Tato’. Którzy wierzą w te wszystkie zjawiska, objawienia, wniebowstąpienia, zmartwychwstania itd itp.
    Ja osobiście podchodzę do wszystkiego pragmatycznie i wierzę w to co widzę. Nie potrafimy udowodnić, że Bóg jest, ale z drugiej strony nie do końca można udowodnić, że go nie ma. I w tej właśnie szczelinie siedzę sobie ja – agnostyk z wyboru i jest mi z tym dobrze. Oczywiście nie potępiam wierzących – tak jak napisałam – jestem pod wrażeniem ich oddania tej sile wyższej. I podobnie jak Ty wierzę w duchy, tak jak i w inne wcielenia. Bo niby dlaczego miałoby duchów nie być? I niby dlaczego mielibyśmy żyć tylko raz? 🙂
    Myślę też, że każdy po prostu szuka wytłumaczenia, a religia to świetne wytłumaczenie wielu zdarzeń.

    Polubienie

    1. Miło Cię widzieć pod moimi wpisami 🙂
      Osobiście uważam, że jeśli istnieje jakiś myślący i kochający nas Bóg, to powinien być bardziej bezpośredni i otwarty… Wiara i stan umysłu wierzących osób można śmiało porównywać do placebo, autosugestii i swoistego transu. Z drugiej strony nasze ciało, otaczająca nas przyroda i skomplikowanie całego świata, którego nigdy nie zdołamy poznać sugerowałyby, że jest jeszcze COŚ i to COŚ jest potężne…

      Polubienie

  4. Kiedyś, kiedy miałem 14 lat, a mój brat 9, słyszeliśmy kroki rozlegające się w pustej kuchni (sam widziałem – była pusta). Zaskoczę Cię, ale nie skłania mnie to do wiary w zjawiska nadprzyrodzone. Nie wiem, jaka była natura tego zjawiska – miało miejsce na pewno – ale mimo wszystko nie potrafię myśleć o nim jako o duchowym albo demonicznym. W Fatimie, gdzie objawiała się rzekomo Matka Boska, dochodziło swego czasu do tzw. Cudu Słońca – słońce, na oczach 60 tysięcy ludzi, zataczało na niebie kręgi. Ale! W oczach pozostałych miliardów ludzi pozostawało nieruchome. Jakieś racjonalne wyjaśnienie tego fenomenu z pewnością istnieje. Taka moja natura, że zawsze i wszędzie zdaje się na potęgę rozumu;) Gdyby objawił mi się sam Bóg, sądziłbym, że to jedynie halucynacja (poważnie). Może to rodzaj skrzywienia?;)

    Polubienie

    1. Rozumiem Twoje podejście i uwierz, że w większości przypadków też zawsze staram się powoływać na logikę i umysł. Z drugiej strony nie wykluczam całkowicie istnienia czegoś, czego nasze zmysły nie są w stanie zarejestrować podczas przeciętnego dnia 🙂

      Polubienie

  5. Z przyjemnością przeczytałam wszystko od deski do deski wraz z komentarzami.

    Swego czasu, kilku znajomym, wierzącym że Bóg czuwa nad ich losem, zadałam pytanie – dlaczego właśnie ciebie Bóg miałby chronić, a nie uczynił tego wobec milionów ludzi, którzy stracili życie w obozach koncentracyjnych lub w innych tragicznych okolicznościach? Najpierw była konsternacja, a w odpowiedzi: nie myślałem o tym; nie wiem; tak czuję; widać Bóg ma wobec mnie inne plany ect. Jedna z zapytanych osób w odpowiedzi zapytała dlaczego próbuję ją odwieść od wiary w Boga.

    Co do wiedzy absolutnej, z założenia jedynie Bóg ją posiada. Nie wykluczone, że człowiek przyszłości posiądzie takową umiejętność. Jeśli przyjąć, że Darwin miał rację.

    Spotkałam się kiedyś z twierdzeniem, któremu nie można zarzucić niedorzeczności, a które mnie rozbawiło: Bóg jest ateistą.

    Polubienie

    1. Faktycznie, stwierdzenie bliskie prawdy, jakby się tak po świecie rozejrzeć!
      Ja też zadawałam D. tego rodzaju pytania. Przeważnie miała odpowiedź, ale zdarzało jej się też mówić, że sama jest dopiero na drodze poznania i nie wszystko jeszcze rozumie.

      Polubienie

  6. Nadprzyrodzonych i paranormalnych historii nie przeżyłam, chociaz mnie innefascynują. Ale jednej byłam świadkiem. Siedziałam sobie z kotką w pokoju, kiedy nagle kotka zaczęła zachowywać się jakby ktoś był z nami w pokoju. Nastroszyla się, położyła uszy i oczami jak spodki patrzyla w jedno miejsce. Widac było, ze jest wystraszona. Naprawdę wyglądała jakby ktoś nam zagrazal. Świadomie mówię „nam”, bo gdy podeszłam zajrzeć za łóżko, żeby zobaczyć czy może nie ma tam jakiejś myszy czy pająka, czy ja wiem czego jeszcze – to kotka patrzyła na to przerażona i chyba nawet warknela. Wszystko trwało 15 może 20 minut, bo mimo że kotka się bała, to nie chcialawyjsc kiedy otworzyłam drzwi. Ani wczesniej, ani potem tak się nie zachowywała, a rzecz miała miejsce wieki temu. Co mogła widzieć?

    Polubienie

    1. Tylko od czytania tego dostałam ciarek :O :O
      Całkiem normalne i logiczne jest szukanie racjonalnych wyjaśnień, ale powiedzmy sobie szczerze- koty na ruchome obiekty reagują chęcią ataku, a nie przerażeniem. To na pewno nie była kwestia pająka 😦

      Polubienie

  7. Skądś to znam. No nie zupełnie. Jako mała dziewczyna uwielbiałam legendy, fantastykę, „mhroczny” klimat a jako wychowanka bardzo religijnej matki-dewotki uwielbiałam chodzić to kościoła i naprawdę kiedyś się modliłam. Teraz mam 16 lat, wiele przeczytanych książek z Biblią na czele, stron internetowych i tutaj właśnie mamy „banalnych, śmiesznych czy wręcz zawstydzających”. Z dziwnej, religijnej dziewczynki z głową w chmurach wyrosła dziwna, cyniczna dziewucha z nogami na asfalcie.
    Nie wiem jak bardzo zwróciłaś na to uwagę, ale twój post jest przede wszystkim o dorastaniu i dojrzałości, bo co może być lepszym wyznacznikiem dojrzewania niż stopniowa zmiana poglądów i prostych i pewnych na te głębiej przemyślane? Chyab tylko depresja.

    Polubienie

    1. Jeżeli odebrałaś to jako przemyślenia o dorastaniu, to na pewno coś w tym jest i cieszę się, że można z moich słów wysnuć subiektywne wnioski. Jedyny haczyk tkwi w tym, że wielu ludzi dojrzewa właśnie w przeciwną stronę, niż my, czyli w wiarę i do Boga. Wierzący mają chociaż jakiś twardy pogląd, a ja? Stoję całkowicie pośrodku.

      Polubienie

  8. … źle mi się czytało bo te literki jakieś ale treść mnie zatrzymała.Matylda…ech Pani Matyldo…Odwieczne pytanie Pani zadała a odpowiedź tak banalna ,że aż nieprawdopodobna dla wielu. Jest w stanie sobie Pani wyobrazić co by się działo, gdyby Bóg się nie posłuchał tych którzy modlili się o inny los niźli krematoria, baraki itd ?. Bóg wolnością, jaką dał ludziom ma związane ręce i dobrze bo dzięki wolności jesteśmy ludźmi a nie Jego zabawkami. To my tworzymy świat i to co w nim. Bóg tylko stoi za każdym z nas. Dokładnie za każdym i pomoże, jeśli poproszę, jeśli zabronię, będzie tylko płakał lub cieszył jeśli do co postanowię i zrobię będzie dobre.
    Bóg i nasza z nim relacja. Każdy buduje swoją. Można być zarozumiałą i uważać że zawsze pomoże zawsze będzie bo nas kocha ale to też nie tak. Bóg nie da się sprowadzić do roli jaka mu przypiszemy. To niemożliwe tak jak niemożliwe, by dał nam coś co w konsekwencji przyniesie nam krzywdę czy komuś nasze działanie krzywdę uczyni.Przepraszam…jestem zadufana w sobie i zarozumiała w tym co piszę ale…może to nie miejsce ni czas ale dawno temu miałam przyjaciółkę, kochankę na wyciągnięcie ręki ale nie-tylko się przytulałyśmy i milczałyśmy godzinami i ona opowiedziała mi o swoim marzeniu, że chce kochać się na ołtarzu w kościele…w pierwszym momencie byłam przerażona ale udało mi się nie powiedzieć nic a po chwili zapytałam ją o to czy mogę mieć do niej prośbę-tak, odpowiedziała-wiesz, zaczęłam delikatnie, Bóg nie zabroni Ci spełnić Twojego marzenia i na pewno nie spadnie Ci cegła na głowę ale…ale to mój dobry znajomy i wiem ,że będzie mu bardzo przykro jeśli to zrobisz. Możesz dla mnie, zmienić marzenie? To na prawdę mój bardzo dobry znajomy i mi też będzie przykro jeśli ktoś jemu zrobi przykrość. Zgodziła się. Po dłuższej chwili powiedziała-dobrze, nie będę robiła przykrości Tobie przez krzywdzenie twoich znajomych.
    Dlaczego to napisałam…dlatego że kiedyś trzeba nawet jeśli nie wiemy dlaczego, nie jesteśmy do tego przekonane. Trzeba się określić żeby znajomemu nie było przykro a jeśli mamy gdzieś znajomego czy coś nam się stanie ?…Nie nic poza tym że żyjemy same choć On za nami wciąż jest.
    Tak ja postrzegam.

    Polubienie

    1. Już drugi raz wspomniane zostały „dziwne literki” w moim tekście. To na pewno ustawienia języka z Waszego końca 😦

      Podobnie jak D. z mojego wpisu masz silną i świadomą relację z Bogiem. Nie mogę powiedzieć, że Ci zazdroszczę, bo równie dobrze może to być jakiś rodzaj schizofrenii 😛 ale zdecydowanie ciekawi mnie ten fenomen.

      Polubienie

  9. Zazdrość to gówniane uczucie. Szkoda na nie czasu…schizofrenia…a jeśli ? Może Pani spróbować zrobić mi sekcję . Pozwolę jednak prywatnie przy zaufaniu że pozostanie to między nami.

    Polubienie

    1. Trochę za daleko jestem 😛
      I bardzo proszę mówić mi po imieniu- Sylwia. To dużo milsze 🙂 Panią żadną nie jestem, królowa nadal na tronie 🙂

      Polubienie

  10. Co to znaczy daleko ?…To nic nie znaczy jeśli jest o czym porozmawiać.
    Nie, nie zacznę mówić na Ty. Nie lubię. To się dla mnie źle kończyło zawsze więc może mam fobię. Jęśli Pani ma ochotę może mi mówić na Ty ale ja pozostanę przy swoim.Pani, tworzy dla mnie dystans jaki powoduje ,że hamuje się i nie robię tak wielu błędów inie pozwalam sobie na nie.Mam skopany system relacji z ludźmi. Prywatnie, miałam na myśli maila ale ok …w sumie to chyba by Pani straciła tylko czas.

    Polubienie

  11. … przeczytałam co napisałam Pani wcześniej.Ładnie napisałam i jak gdybym nie ja pisała bo ja tak pisać nie umiem.Szkoły nie mam,książek nie czytam więc jak gdybym to nie ja. Dużo ludzi czyta,patrzy. Gdyby tak spojrzeć im w oczy. Nie, rozmawiać nie,tylko spojrzeć jak w sklepie ten z końca kolejki temu z początku.

    Polubienie

  12. Ciekawy wpis, ale mogę powiedzieć od siebie tylko jedno. Możemy być pewni prawdy… według siebie. I to nam powinno wystarczać, fakt , że jesteśmy przekonani co do czegoś. Oczywiście zdroworozsądkowo, byle nie mówić, że trawa jest niebieska (no, chyba, że na prawdę jest).

    Ile na świecie ludzi tyle prawd i poglądów 😉
    Dwie osoby mogą wierzyć w Boga równie mocno, ale jedna stwierdzi, że on nas kocha, a druga, że nie. Trzecia z kolei twierdzi, że jest obojętny i tak dalej…

    Polubienie

    1. Może masz rację, że nasza prawda powinna być prawdą dla nas absolutną. Tak jak mówił S.- muszę w coś wierzyć i gdzieś postawić granicę.
      To mnie właśnie ciągle zaskakuje- jak skrajnie różne mogą mieć poglądy osoby wierzące w to samo! I tak np S.- świadek Jehowy wierzy, że Piekło jest jedną z największych mistyfikacji Biblijnych. D. za to na istnieniu Piekła buduje całą swoją wiarę…

      Polubienie

  13. Ilu ludzi, tyle prawd, a już zwłaszcza w kwestiach tak wymykających się naszym naukowym możliwościom poznania, jak Bóg. Dlatego irytuje mnie wszelki fanatyzm i próby forsowania swoich poglądów – a w sumie to wierzeń – jako jedynych słusznych. Dlatego przerażają mnie religie, w których doktrynę wpisana jest walka z szeroko pojętymi niewiernymi.
    Ja sama wierzę w Boga, ale nie wierzę w Kościół. Jestem świadoma tego, jak powstawała Biblia, tego, że to przecież omylni ludzie decydowali, co się w niej znajdzie, a co odrzucą. Nie chcę, by inni narzucali mi, w co i jak mam wierzyć. I sama też nie chcę i nie zamierzam narzucać innym tego w co sama wierzę. Choć same rozmowy, bez oceniania, na zasadzie czystej wymiany opinii i doświadczeń też potrafią być, i często są, inspiracją do przeformatowania swoich myśli. Do rozwoju własnych koncepcji. Co chyba właśnie widać w Twoim poście 🙂

    Polubienie

    1. Wychodzi niestety na to, że ślepo wierząca osoba nigdy nie przeprowadzi rozmowy polegającej na wymienie opinii, ani nigdy nie otworzy się na inny punkt widzenia. Będzie z góry zakładać, że inne przekonania są błędne, a może nawet niebezpieczne.

      Polubienie

  14. Wierzę w Boga, ale jakoś szczególnie nie dbam o tą wiarę. Po prostu wiem, że jest. Czasem jak proszę Go o różne rzeczy, to to dostaję. Ale źle się z tym czuję, bo w zamian nic nie daję. Kiedyś chodziłam do kościoła, ale teraz już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tam byłam. Na podstawie przeróżnych egzorcyzmów, w których z ciała ludzi usuwa się demona za pomocą Boga, nie potrafię nie wierzyć w Niego.

    Też wychowałam się na Stephenie Kingu i do teraz go czytam. Uwielbiam jego książki 🙂

    Polubienie

  15. „niedobrze jest nie być niczego pewnym i trzeba gdzieś postawić wyraźną granicę” … niedobrze dla kogo? Wiele wierzących osób nie robi nic innego ponad próbowanie zarażenia innych ludzi swoim lękiem. A ja uważam, że to jest bardzo niefajne zachowanie z ich strony.

    Polubienie

Dodaj komentarz