Polacy w UK, czyli codzienność za granicą

United-Hands

Do Anglii przyleciałam prawie 9 lat temu i pomimo, że moja historia i okoliczności, w których tu przybyłam, mogą różnić się, bardziej lub mniej, od historii innych imigrantów, istnieją pewne aspekty codziennego życia Polaka w Anglii, które będą przez nas postrzegane tak samo.

Początki w UK były dla mnie szkołą życia. Nie zmieniłabym absolutnie niczego, co wydarzyło się odkąd tu przyleciałam pomimo, iż spotkało mnie wiele nieprzyjemnych sytuacji.
Pierwszą ważną sprawą, którą nauczyłam się tu pielęgnować wraz z upływem lat, jest PRYWATNOŚĆ. Myślę, że każdy optymistyczny i rozrywkowy „świeżak” za granicą sparzy się mocno zbytnią otwartością wobec rodaków. Doświadczyłam tego na własnej skórze: większość Polaków, z którymi się zetknęłam, w dziennikarskim stylu wyciągało ze mnie informacje pod przykrywką serdeczności tylko po to, żeby nakarmić swoje własne ego, a później podzielić się wiedzą z innymi. Domyślam się, że podłożem takich zachowań jest zarówno rodzaj miejsca pracy, jak i „rejony” w Polsce, z których tacy ludzie pochodzą.

Większość Polaków zaczyna swój pobyt w Anglii od wykonywania najprostszych i najłatwiej dostępnych prac.english Nie wymagane są w nich ani znajomość języka angielskiego, ani żadne kwalifikacje, dlatego takie „kwiatki” się tam kumulują. Ja sama tak zaczynałam, dlatego moje opinie nie pochodzą znikąd.
Zachowania są często absurdalne. Musiałabym stworzyć oddzielny wpis, żeby wymienić wszystkie te plotki, intrygi i zawiść, których byłam świadkiem. Oczywiście, nie każdy zachowuje się jak niespełna rozumu dzikus, ale te myślące i umiejące się zachować jednostki są jedynie wyjątkami potwierdzającymi regułę. Jest to szokujące, a przede wszystkim przykre. Możnaby pomyśleć, że gdzie jak gdzie, ale za granicą rodacy będą się sobą nawzajem opiekować…

Moim kolejnym odkryciem była MAŁOSTKOWOŚĆ Polaków. Przywiązywanie wagi do każdego słowa, każdego ubrania, każdego zachowania. Jedni „chodziliby z wiadrem na głowie, jak by mieli mieć nieochrzczone dziecko” (wyznałam, że ja tego nie planuję). Drudzy nie mogli się nadziwić, że obcinam gryzące mnie metki ubrań (oni „dla tych metek kupują ubrania”). No tak, opinia publiczna jest najważniejsza. A te osoby wcale nie przyleciały z zabitych deskami dziur, w których Puma czy Nike mogłyby być szczytem osiągnięć- ci ludzie pochodzą z dużych miast! Wszystko musi być zrobione na pokaz i „jak pan Bóg przykazał”, chociaż oni i tak wiedzą lepiej.

PolskaINTEGRACJA z Anglikami, a raczej jej brak, jest kolejnym zaniedbaniem kłującym w oczy. Rozumiem i również czuję potrzebę przebywania z Polakami w Anglii. Z nikim nie dogadasz się tak, jak z rodakiem, bo nie istnieje bariera językowa. To samo jest z jedzeniem. Po gołąbki w słoiku mogę udać się jedynie do polskiego sklepu. Ale jest różnica między sentymentem do czegoś, co znamy, a niechęcią do tego, co nieznane. W większych miastach nie dziwi widok przetaczających się podpitych i wrzeszczących patriotyczne hasła Polaków. Często dramatyzmu dodają niesione przez nich biało-czerwone flagi i szaliki. Anglicy to „Angole”, Pakistańczycy „Pakole”, Hundusi nie doczekali się odrębnej grupy, bo to też „Pakole”. A cała reszta jest po prostu inna i dziwna, bo nie jest z Polski. Ta postawa to ignoracja połączona z rasizmem. W każdym narodzie można spotkać ciekawych i dobrych ludzi. Zakupy też spokojnie można robić w angielskich sklepach. Język jest banalnie prosty i dużo czasu nie zajmuje opanowanie przynajmniej podstaw. Problem w tym, że trzeba CHCIEĆ.
To prawda, że Anglicy patrzą na nas trochę, jak na przybyszów z innej planety. Nie ma się co dziwić- imigranci ich dosłownie zalewają. Jest to jednak tylko bierne obserwowanie, a nie wrogość. To my tu jesteśmy INNI i od nas powinna wychodzić chęć współpracy, a dzieje się raczej odwrotnie.

Polacy potrafią być opiekuńczy i pomocni. Są zabawni, błyskotliwi i niezwykle zaradni. Nie rozumiem, dlaczego tutaj wolą pokazywać się od najgorszej strony.

A Ty? Jesteś za granicą? A może masz podobne doświadczenia mieszkając w Polsce? Czy zupełnie się ze mną nie zgadzasz?

25 myśli na temat “Polacy w UK, czyli codzienność za granicą

  1. historia z Anglii…ale jakże trafnie opisani są Polacy gdzies tam….
    tak samo jest w Niemczech…….gdzie pracuję..Takie same zachowania, takie same przywary
    super tekst. dziękuje

    Polubienie

    1. Witam Pani Ewo. Dziękuję, że Pani zajrzała 🙂
      Dobrze i niedobrze jednocześnie, że w Niemczech zaobserwowała Pani to samo. Nie cieszy mnie wcale informacja, że dzieje się to też wokół Pani, ale z drugiej strony nie muszę się martwić tym, że może jednak przesadzam.
      Do przeczytania!

      Polubienie

  2. „Za granicą nigdy nie rób interesów z Polakami”, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego :p
    Nie rozumiem życia na pokaz, nie rozumiem też, dlaczego tak bardzo interesujemy się życiem innych, przyjrzyjmy się sobie!

    Pozdrawiam i dziękuję za wizytę u mnie :p

    Polubienie

  3. Mimo, że doświadczenia w tej kwestii nie mam, bo nie mieszkałam nigdy za granicą, to wiele słyszy się i czyta, nie tyle o dyskryminacji polaków na wyspach (chociaż też słyszałam), ale o dyskryminacji mieszkańców tamtych miejsca właśnie przez przybywających do obcego kraju polaków. I moim skromnym zdaniem jest to strasznie słabe, więc życzę Ci dużo cierpliwości do obcowania z ludźmi (zresztą tego każdemu można życzyć) 😉
    Ja od zawsze marzyłam o życiu w Stanach lub Anglii, wiadomo, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, ale jednak z tył€ głowy to marzenie się wciąż tli . 🙂

    Polubienie

    1. Dziękuję 😉
      Na marzenia o wyjeździe polecałabym coś cieplejszego, niż Anglia hahaha
      Będę śledzić Twojego bloga, może niedługo pojawi się jakaś informacja o wyjeździe 🙂

      Polubienie

  4. Identyczna sytuacja jest w Holandii, tak Polacy lubią pokazywać swoją gorszą stronę na emigracji, ale i w Polsce nie jest inaczej. Fałsz i obłuda jest nasza domeną. Są wyjątki, ale te wyjątki potwierdzają regułę. Tak już mamy, że nie umiemy żyć bez wrogów i jak pod okupacją niemiecką sprawdzaliśmy się, tak gdy mamy wolność to gubimy nasze morale. Powiedzenie „Człowiek człowiekowi wilkiem” bardzo się sprawdza w naszym wydaniu. Po prostu Polak musi mieć wroga, wtedy czuje, że żyje hehehe I tylko niewielka cząstka, do której ja należę i domniemam, że Ty też, jest inna. Dlatego czasami trudno jest nam zrozumieć zachowania innych Polaków. 🙂

    Polubienie

  5. Tekst smutny, bo prawdziwy :P. W moim odzcuciu (i nie przepraszam, jeśli kogoś uraziłem, uderz w stół a….) w dużej mierze do Anglii napłynął margines społeczny. Bo w polsce zle, bo niedobrze, bo nie płacą jak się na dupie siedzi, bo podatki za duże, bo social do dupy, bo sąsiad ma lepiej, bo alkohol za drogi, bo bachory wreszczą, bo cokolwiek. A tu jest łatwiej. Po prostu. Więc zjeżdżają tacy za granicę w poszukiwaniu łatwiejszego życia i możliwości zalania w gaźnik i nie przejmowania się absolutnie niczym. A te wyjątki o których mowilas to wlasnie ludzie, ktorzy nawet jeśli nie wykształceni, to mimo wszystko dobrze wychowani. Wiedzący, ze są tu gośćmi i jak gość powinni się zachowywać.

    Polubienie

    1. Jak pięknie nazwałeś rzeczy po imieniu 😉 Ja starałam się być bardziej dyplomatyczna haha!
      Chociaż małostkowość widać też u tych wykształconych :/

      Polubienie

  6. no wpadłam, mimo, że miałam robić coś innego 🙂 ale nie mogłam się doczekać! spędziłam 2 lata w uk, ale to było 11 lat temu, nie wiem, jak bardzo sytuacja się zmieniła, ale chyba miałam szczęście, trafiłam na fajnych Polaków, pracowałam z nimi i chodziłam do szkoły, byli z różnych miejsc i mieli różne wykształcenie, ale generalnie dobrze nam było razem… w każdym razie w tym obszarza, w którym byliśmy razem, bo jednak głównie miałam do czynienia z anglikami i innymi narodowościami 🙂 pobyt w uk wspominam fantastycznie, do dziś mam kontakty z ludźmi /głównie jednak Polakami/, których tam poznałam… słyszałam historie jak Twoja, ale taką polonie poznałam dopiero w Norwegii, zawistną i nieprzyjazną, ludzi, którym nie można było zaufać i którzy sprzedaliby cię za paczkę fajek… nie wiem dlaczego tak jest, nie potrafię tego wytłumaczyć, bo na przykład Afrykanie trzymają ze sobą i się wspierają! dlatego mój mąż, jak mieszkalismy w Norwegii wracał czasami podekscytowany, że poznał kogoś z Polski i że musimy się koniecznie poznać… raz go posłuchałam… potem miał zakaz kontaktowania mnie z kimkolwiek! 😀

    Polubienie

    1. Cieszę się, że zajrzałaś 🙂
      Faktycznie mogło się dużo zmienić odkąd tu byłaś. Setki tysięcy nowych imigrantów, naturalny przesiew. Ci, którzy mieli jakiś pomysł na siebie, ułożyli sobie godne życie i zajęli sobą. A te „kwiatki” siedzą niezmiennie w tym samym miejscu i pilnują, jakby to było jedyne miejsce świecie.

      Polubienie

  7. Moi znajomi mieszkają w irlandi ale podejście podobne do opisanego. Z jednej strony -Polak tam to samo zło A z drugiej Irlandczycy źli bo to czy tamto. Nie dogodzisz. Z Polski „musieli” wyjechać bo praca ale teraz jak według nich rządzi już jedyna najlepsza partia i u nas jest już tak dobrze to jednak nie wracają 😉

    Polubienie

  8. Bardzo lubię artykuły dotyczące życia na obczyźnie.
    Ten jest mi szczególnie bliski, jako że sama trochę czasu mieszkałam w Anglii, w malowniczym mieście położonym nad kanałem La Manche.
    Podpisuję się pod Twoim artykułem, wszystko co opisałaś i ja zaobserwowałam.
    Najbardziej raził mnie brak prób integracji z Anglikami.
    Może i patrzą na nas dziwnie, ale czasami wystarczy miłe słowo czy gest i zatwardziały Anglik się otworzy na kontakt z cudzoziemcem 🙂
    Przy okazji serdecznie pozdrawiam Tracey, która, mimo, że nie znała mnie dobrze ,zaprosiła mnie na kolację wigilijną wiedząc,że inaczej spędzę ją sama 🙂

    Polubienie

    1. To jest właśnie to… Wystarczy wykazać się dosłownie podstawowymi zasadami dobrego wychowania i zachować się jak przystało na osobę, która dostała zaproszenie do czyjegoś domu.

      Polubienie

  9. Skoro poleciłaś to weszłam i zwróciłam uwagę na jedną rzecz. Mieszkam na wsi we wschodniej Polsce i uwielbiam czytać o małostkowości, wścibskości czy prymitywizmie polaków, ponieważ stykam się z nią na co dzień. Nie opisałaś polaków za granicą, a typowe cechy alegorycznych Januszów i Grażynów (pisownia taka a nie inna z jakiegoś powodu).

    Polubienie

  10. To, o czym piszesz świadczy tylko po raz kolejny o tym, że polskie piekiełko potrafimy sobie zgotować wszędzie, gdzie się znajdziemy. A cechy Polaków, o których piszesz nie ujawniają sie tylko za granicą. My tacy często jesteśmy: małostkowi, nieufni, drażliwi, przeczuleni, niedowartościowani. I niechętni by to zmienić, uczyć się, rozwijać…

    Polubienie

  11. Bardzo ciekawy i szczery wpis. Zanim wyjechałam za granicę, zastanawiałam się jak to jest naprawdę z tymi Polakami. I w zasadzie do dzisiaj sama do końca nie doświadczyłam, bo nie jestem w gronie typowo polskim, ale wiele słyszałam od dobrych znajomych. Niestety, z tych opowieście wynika, że nie umiemy trzymać się zagranicą razem.
    Po przylocie do USA, zawierałam głównie znajomości z osobami z innych krajów, ale nie dlatego, że miałam uprzedzenia do własnego narodu, ale dlatego, że chciałam „wycisnąć” z tego wyjazdu jak najwięcej – poznać inne kultury, język, czyli generalnie czegoś się nauczyć i zaspokoić swoją ciekawość. Nie lubię, gdy ktoś wyjeżdża do innego kraju i potrafi tylko krytykować, bez próby zrozumienia, dlaczego w danym kraju jest tak, a nie inaczej 🙂

    Polubienie

    1. Super, że masz takie podejście. Ja też chłonę tą różnorodność każdego dnia 🙂
      Podczas moich pierwszych miesięcy w Anglii poznałam Polkę, która wydawała mi się sympatyczna. Poprosiłam ją o numer. Odpowiedziała, że następnym razem, bo zapomniała telefonu, po czym widziałam ją na przystanku piszącą smsa. Zdębiałam i zrobiło mi się przykro, Teraz już wiem, jakie miała obawy…

      Polubienie

Dodaj komentarz