Moja własna, miesięczna +1, przygoda z wegetarianizmem

wegetarianizmZacznę od tego, że próby zrezygnowania z mięsa mam za sobą dwie. Pierwsza wyszła całkiem nieplanowanie i spontanicznie. Obudziłam się pewnego niczym nie różniącego się od innych dnia i zachciało mi się… owoców i warzyw. Mój sposób odżywiania się można podsumować stwierdzeniem „wszystko jest dla ludzi”, dlatego ze zdziwieniem i zadowoleniem przyjęłam tę zdrową zachciankę. Oszalałam w Lidlu na widok pomidorów, ogórków, winogron i jagód. Chciałam wynieść ze sobą cały dział świeżych produktów. Podzieliłam się tą niecodzienną informacją z najlepszą przyjaciółką, która w mojej zmanie dopatrzyła się dużych szans na osiągnięcie kolejnego etapu w rozwoju duchowym. Zachęcona jej słowami i komunikatami mojego organizmu, rozpoczęłam wegetariańskie życie, które skończyło się (ku rozpaczy przyjaciółki) po dwóch tygodniach półświadomym wciągnięciem „przez nos” zapiekanki z trzema rodzajami mięsa. No cóż…

Moja siostra mieszka na samym południu Anglii. Podczas tegorocznej wizyty w tym nad wyraz ciepłym i słonecznym zakątku naszej wyspy, mieliśmy okazję odwiedzić mały nadmorski sklepik rybny. Wytrwałym i będącym w stanie przebrnąć przez mało zachęcający morski odór zwolennikom owoców morza, przed oczami rozkwitał prawdziwy łowiecki raj. Nie mogliśmy się napatrzeć na przeróżne ryby, krewetki, kraby, płaszczki i inne dobroci sprezentowane na kostkach lodu, z niektórymi nadal żyjącymi w kubłach i skrzyniach. Towar z pierwszej ręki, obłędnej świeżości i rozpływający się w ustach. W ramach zachwalania jakości dóbr, siostra poinformowała nas o tym, iż skorupiaki są na wrzątek wrzucane jeszcze żywe, gdyż dostanie się do tego, co kryje ich pancerz, jest inaczej niemal niemożliwe. Dodała, że stworzenia wydają przy tym śmiertelny pisk. I to właśnie był ten moment, w którym doznałam swoistego olśnienia… Dotarło do mnie, jak bezwzględny i okrutny jest człowiek. Jak swoją władzę wykorzystuje na każdym kroku. Jak bezmyślnie i niepotrzebnie eksploatuje dary naszej planety. I jak bardzo samolubnie dba o zaspokojenie swoich kaprysów.

Zrozumiałam, że w moim umyśle nie istnieje żadne połączenie pomiędzy mięsem, a zwierzęciem. Na talerzu widzę szynkę, kabanosy lub kotlety. Nie widzę natomiast prosiaka, krowy, ani kurczaka. Postanowiłam, że nie chcę brać udziału w krzywdzeniu zwierząt tak samo, jak nie biorę udziału w krzywdzeniu ludzi. Kto wie, na jakiej zasadzie działa ich świadomość?

W swoim nowym postanowieniu byłam do tego stopnia wytrwała, że czułam potrzebę wyspowiadania się przyjacielowi z jednorazowego użycia produktu zawierającego 2% tłuszczu zwierzęcego. Motywowałam się natchnionymi artykułami, doświadczeniami innych wegetarian i duchowymi przesłankami. Zaczęłam odkrywać cuda bezmięsnych potraw- ziemniaki gotowane z mango w sosie orzechowym do tej pory robią u mnie w domu furorę (kto by pomyślał o takim połączeniu?!). Rezygnowanie z mięsa przychodziło mi z łatwością, a spożywanie go wręcz nawiedzało mnie w koszmarach nocnych w najobrzydliwszych formach.

drzewaPierwsze załamanie przeżyłam po otrzymaniu komentarza pod jednym z moich blogowych wpisów, który ani trochę nie nawiązywał do ówczesnych wegetariańskich zmagań. Pewna dziewczyna napisała, iż podczas spaceru z nie do końca zaufaną osobą czuła, że dostaje „komunikaty” i „ostrzeżenia” od drzew… Abstrahując już nawet od tego, czy była pod wpływem czegoś kolorowego i wesołego, czy nie (wybacz mi ten żarcik- Twój komentarz naprawdę zrobił na mnie wrażenie!)- jej słowa zmusiły mnie do przemyśleń na temat istnienia samego w sobie. Skoro powstają spekulacje na temat duszy u zwierząt, dlaczego miałoby to ominąć rośliny? Przecież one też żyją… Rosną… Rozmnażają się… Więc może również czują i myślą, tylko na innym i nieznanym nam poziomie? To co ja mam, do ch*lery, jeść?!

Drugim „ciosem” okazał się tekst zamieszczony na jednym z najbardziej wyjątkowych blogów, które odwiedzam: http://biuro-duchow.pl/. Podjętym tematem była żałoba i czas jej trwania. Autorka analizowała sytuacje, w których opłakiwanie kogoś zmarłego trwa latami, a opłakujący zaprzestaje właściwie życia. Zgodziłam się z jej wnioskami, w których stwierdziła, iż osoba pogrążona w żałobie przez „nienormalnie” długi czas już dawno nie opłakuje zmarłego, lecz siebie. Kontrowersyjne słowa, ale jakże prawdziwe. Spowodowały u mnie burzę dzikich myśli, które rozbiegły się bez żadnej kontrolii, aż w końcu spotkały w jednym miejscu: w podejrzeniu, że decyzja o przejściu na wegetarianizm wbrew pozorom może być bardzo egocentryczna. Czy przez ten miesiąc i jeden dzień miałam jakąkolwiek pewność, że dokonuję pozytywnych zmian w świecie zwierząt? Nie. Czy szłam spać zadowolona z siebie i z kolejnego dnia, w którym nie spojrzałam nawet na produkty mięsne? Tak. Czy robiłam to na pokaz? Nie. Czy czułam się lepszym człowiekiem? Tak. Ile egoizmu wchodzi w skład każdej bezinteresownej próby pomocy?

Mój miesiąc +1 oficjalnie zakończył się w piątek, który postanowiliśmy z przyjacielem uczcić jedzeniem na wynos. Bez zastanowienia wybrałam kebab’a w świeżym naan’ie. K. spojrzał na mnie zaintrygowany i zapytał, z czym mam zamiar tego kebab’a zjeść, bo przecież nie z kurczakiem? Oniemiałam. Nie dość, że zaliczyłam właśnie wegetariańską gafę, to jeszcze nie potrafiłam sobie wyobrazić reszty życia bez możliwości zjedzenia tego arabskiego cudu kulinarnego. Skończyło się na moim teatralnym go pochłonięciu ku zachwytowi K., który nie mógł się napatrzeć na moją wygłodniałą radość. Zrozumiałam, że zostałam nieświadomie skrzywdzona przez wychowanie i naszą mięsożerną kulturę. Jestem tak przyzwyczajona do spożywania mięsa, że inaczej po prostu nie potrafię… Przykładowo, mój mąż nie idzie śladem swojej rodziny i zrezygnował z wegetarianizmu, który narzuca im ich religia- Sikhizm. On miał wybór, a ja czuję, że go nie dostałam. Brakuje mi tej 100-u% pewności i motywacji, iż wegetarianizm jest czymś słusznym. Jestem pewna, że będę robiła kolejne podejście i mam ogromną nadzieję na to, iż Wy, moi kochani, okażecie się jak zwykle skarbnicą cennych przemyśleń, rad i inspiracji.

Pomożecie?

inspiracja

70 myśli na temat “Moja własna, miesięczna +1, przygoda z wegetarianizmem

  1. Naprawdę ktoś wierzy, że ziemniak ma duszę? Pietruszka i marchew też? To dość odważne przekonania…

    Nie wiem czy potrafiłabym zrezygnować z mięsa.
    Oczywiście nie jestem w stanie zjeść wszystkiego. Raz miałam okazję skosztować na obiad potrawki i gdy dowiedziałam się, że jest przygotowana z królika, ograniczyłam się tylko do dwóch ziemniaków i miałam łzy w oczach widząc, że ludzie obok mnie jedzą te kochane stworzenia.

    Nie podoba mi się zachowanie ludzi wobec zwierząt. Bestialstwo i nastawienie na pieniądz. Chciałabym, żeby zwierzęta hodowlane żyły sobie w dobrych warunkach i umierały godziwie, a nie w przerażeniu, jak byle śmieci. To są żyjące istoty, tak jak my. Jednak jeden wegetarianin nie zmieni ich sytuacji, jedynie sam ze sobą poczuje się lepiej.

    Widziałam kiedyś dokument o ludach zamieszkujących jakiś teren Afryki. Oni po upolowaniu zwierzęcia przepraszają go i dziękują za to, że będą mieli dzięki nie mu co jeść. To na swój sposób piękne. „Ucywilizowanym” ludziom brakuje takiej pokory i szacunku, niestety.

    Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem.

    Jak myślisz?

    Pozdrawiam Cię ciepło 😉

    Polubienie

    1. Dziękuję za pierwszy i bardzo treściwy komentarz.
      Masz rację, że pojedyncze przypadki nie zmienią sytuacji, to musiałaby być zorganizowana globalna akcja. Co do tej potrawki z królika, to też wskazuje na ludzkie upodobania. Jak coś jest puchate i kica, to nie zjemy, ale już niepuchatą krowę tak 😦
      Ludzi jest tak dużo (i coraz więcej), że masowa PRODUKCJA zwierząt wydaje się jedynym rozwiązaniem. Z drugiej strony bez zwolenników nie będzie produkcji.

      Polubienie

  2. Oj, obawiam się, że ja zbyt pomocna nie będę… Ja jem mięso, bo je lubię. Chociaż jednocześnie kocham zwierzęta, uważam, że mają one, ba, podobnie i nawet rośliny, dusze. Wielu powiedziałoby, że to się wyklucza i że jestem zwykłą hipokrytką. Szczególnie, że jednocześnie często-gęsto podpisuję różne petycje za humanitarnym traktowaniem zwierząt rzeźnych, za zakazem transportu koni na rzeź, za zakazem festiwalu psiego mięsa w Chinach itp.
    Uważam, że człowiek z natury jest wszystkożerny, że ja, potomkini ludów Europy Środkowej, jedzenie między innymi mięsa mam niejako wdrukowane w istnienie. Nie wiem, może jeszcze nie dojrzałam do wegetarianizmu? Może do niego trzeba właśnie dorosnąć?
    W każdym bądź razie szanuję bardzo wszystkich ludzi, którzy rezygnują z jedzenia mięsa ze względów ideologicznych. Myślę, że to musi być bardzo trudne, szczególnie kiedy mięso się lubi. Ale uważam też, że ktoś kto okazjonalnie dziabnie sobie np ulubionego kebaba nie powinien się z tego tytułu jakoś bardzo biczować.

    Co do Twojego męża i jego wyboru, to myślę, że oboje mieliście taki sam wybór. Po prostu każde z Was startowało z innej pozycji 😉

    Polubienie

    1. Masz rację- obydwoje z mężem mamy wybór, on jedynie miał w tej kwestii dużo łatwiejszy start. Słuszna uwaga! 🙂
      Również podpisuję petycje, ba!, traktowanie zwierząt na farmach i w rzeźniach było moją główną motywacją.

      Polubienie

  3. O ile dobrze słyszałam to kraba można najpierw schłodzić, aby go uśpić lub wręcz zamrozić, słyszałam, bo sama kraba jeszcze nie robiłam, a wręcz jeszcze go nie jadłam. Natomiast jako dziecko jadłam raki, przyrządzane właśnie w ten sposób. Nie jestem wegetarianką i nie będę, bo lubię mięso w każdej postaci, tak jak i lubię warzywa. Jednakże bardzo zwracam uwagę na pochodzenie tych produktów. Jedzenie mięsa, które zabijane były w męczarniach ma istotny wpływ na nasze ciało i emocje. Posiadamy kły, wiec jedzenie mięsa chyba jest dla nas niezbędne. Eskimosi nie przeżyliby w tak trudnych warunkach gdyby nie jedli mięsa. Fakt faktem, że ludzie wykorzystują swoja władzę nad zwierzętami i z tym powinnyśmy walczyć. A wiem, że rośliny tez i czują. Rozmawiam z roślinami, a one odwzajemniają mi się pięknym wzrostem. Nie dziwiłabym się gdyby się okazało, że i rośliny męczone też maja wpływ na nasze ciało i emocje. Nikt jeszcze tego nie badał, bo ludzie nie wierzą, ze i rośliny żyją.

    Polubienie

    1. Też właśnie słyszałam o schładzaniu skorupiaków. Z tym, że na to trzeba poświęcić czas i CHĘCI, a na to mało kto się decyduje 😦
      Wierzę w Pani rozmowy z roślinami i ich reakcje- wiele osób tak właśnie robi 🙂

      Polubienie

  4. Od podstawówki chciałam być wegetarianką, ale rodzice stawiali opór i się nie udało. Później wyszło u mnie, że jestem osobą o podwyższonym ryzyku anemii, a styl życia który prowadzę tym bardziej zmusza mnie do bycia mięsożercą. W każdym bądź razie nie jem każdego mięsa, np sarnina, królik, baranina czy inne dzikie zwierzę u mnie nie przejdzie, także wołowinę omijam. Co mi zostaje? Drób i wieprzowina, i myślę, że tyle wystarczy mojemu organizmowi, resztę uzupełniam zielonymi warzywami, zresztą kocham sery w każdej postaci, i prędzej bez nich bym głodowała niż bez mięska 😀 A owoce morza mnie odrzucają, jak próbowałam krewetki to z zamkniętymi oczami i to jeszcze w taki sposób, że mój facet miał w tym samym momencie jeść co ja, każdą sztukę… Haha 🙂

    Polubienie

    1. Od owoców morza odrzuca szczególnie zapach. Po ostatnim gotowaniu ryby nie mogłam się go pozbyć przez 2 tygodnie z mieszkania! Sa jednak smaczne.
      A dlaczego chciałaś zostać wegetarianką?

      Polubienie

  5. To się chyba ma w głowie, wiesz? Nie miałam takiego jednego ciosu, że od tamtej pory tego chciałam. Zawsze byłam czuła na los zwierząt i w ogóle przyrody, jakiś czas temu jak widziałam w UWADZE jak znęcają się nad świniami przed zabiciem to się popłakałam, serio…

    Polubienie

  6. No cóż. Ja nie będę ukrywać. Bez mięsa nie mogłabym żyć. Niestety.. Też mi trochę żal tych zwierząt w rzeźniach i masowych produkcjach, ale niestety, to że zwykły śmiertelnik gdzieś tam nie będzie jadł tego mięsa, nie zatrzyma całej karuzeli. Taka prawda… I może to takie pójście na łatwiznę albo i hipokryzja, bo też kocham zwierzęta i serce mi się kraje, jak widzę potrąconego ptaszka, albo psa z kulawą nogą… ale staram się w życiu kierować zasadą, by nie przejmować się i zamartwiać nad rzeczami, na które nie mam wpływu, więc nie myślę o tym co dzieje się w rzeźniach i już. To niczego nie zmieni….

    Uważam, że człowiek jest mięsożercą, taka nasza natura. Jesteśmy na końcu łańcucha pokarmowego i tyle. W dodatku, osobiście warzyw nie lubię, czasem zjem bo wiem, że trzeba cokolwiek tych witamin i błonnika, a te wszystkie wege dania mnie w ogóle nie przekonują, więc chyba długo bym nie pociągnęła bez mięcha. 😀

    Podsumowując – podziwiam tych co prowadzą taki styl życia, ale przyznam szczerze, że bardziej rozumiem wegan ideologów, aniżeli tych, którzy jedynie twierdzą, że bez mięsa jest zdrowiej i dlatego go nie jedzą… bo to dla mnie bzdura. Niech spróbują swojemu psu albo kotu dawać tylko wege żarcie… natury nie oszukasz ;P

    Powodzenia przy kolejnej próbie!

    Polubienie

  7. Za każdym razem kiedy pomyślę, że jem coś, co było chowane w klatce i ani raz nie ujrzało światła dziennego, chce mi się ryczeć. Jest mi autentycznie żal tych wszystkich zwierzaków. ALE. Bo musi być ale 😉
    Niestety jestem osobnikiem mięsożernym. Byłam wegetarianką prawie rok i wiesz co? Nie miałam na nic siły. Po prostu bez mięsa czułam się słabsza i miałam mniej energii. Pewnie dlatego, że nie umiałam sobie dobrze zastąpić mięsnych produktów innymi. I wróciłam do mięsa.
    Co do roślin – ja ZAWSZE rozmawiam z kwiatkami, więc jak mogą nie mieć duszy?! Wszystkie babcie mówią, że kwiatki lepiej rosną jak się do nich mówi – no więc zaczynam od „No rooośnij ładnie, jesteś taka piękna” a kończę na „Jak nie przestaniesz usychać to cię torbo wywalę za drzwi na zimno” – działa 😛
    Czy mogę coś Ci doradzić? Hmmm…Myślę, że w takich kwestiach zawsze najważniejsze jest sumienie, to, co Ci podpowiada. To raczej kwestia indywidualna.
    Ja, kiedy zrobi mi się żal jakiegoś zwierzęcia, które akurat pochłaniam myślę sobie, że ono już było stworzone w kształcie sznycla i nie przetrwałoby w dziczy…
    PS. Niejakim paradoksem w tym całym moim mięsożernym życiu jest to, że jestem totalną przeciwniczką naturalnych futer!

    Polubienie

    1. Najwyraźniej to właśnie było przyczyną Twojego kiepskiego samopoczucia- byłaś niedoinformowana 😦
      Mój mąż wyrósł na roślinkach, kurzego jajka w buzi nie miał przez większość swojego życia. Zapewniam- silny chłop, nazywają go Hulk 😀 😀
      W Anglii już dwa nominały banknotowe zostały wymienione na plastikowe z domieszką tłuszczu zwierzęcego.. Od tego się nie da już uciec 😦

      Polubienie

  8. Moja życiowa filozofia brzmi: istnieje coś takiego, jak łańcuch pokarmowy i to nas usprawiedliwia z jedzenia mięsa.
    I nie dam sobie wmówić, że podczas jedzenia schabowego powinnam widzieć machające do mnie ucho świni, czyli mieć wyrzuty sumienia.
    Poza tym, religia dominująca w naszej kulturze, na jedzenie zwierzęcego mięsa, daje nam zezwolenie od samego Boga.

    Abstrahując od powyższego, raz pojęłam próbę diety bezmięsnej. Chciałam na własnej skórze przekonać się, czy naprawdę człowiek lżej się czuje.
    Po tygodniu poczułam, że opadam z sił, co wiązało się ze spadkiem nastroju. Ale nic to – powiedziałam sobie, to tylko protest organizmu przyzwyczajonego do innego pożywienia.
    Po miesiącu – rzuciłam się na pierwszą rzecz, jaką zobaczyłam w lodówce, był to bekon poprzerastany tłuszczem, za którym nie przepadam. Zjadłam cały kawałek, a było tego ze 20 dkg. I to bez chlebka! I tak skończyła się moja przygoda z wegetarianizmem.

    Teza, że rośliny mają duszę towarzyszyła naszym przodkom przez długie wieki. W filozofii, dusza to pierwiastek życia, który czyni ludzi, zwierzęta i rośliny istotami żywymi. Na temat duszy wciąż wiemy niewiele, ale domniemywamy, że jest to pewien rodzaj energii.
    Rośliny, a nawet kamienie posiadają jakiś rodzaj energii, co doskonale widać na fotografii kirlianowskiej (metoda rejestracji wyładowań elektrycznych przy użyciu materiałów fotograficznych).
    Jak potwierdzają badania, rośliny oraz kamienie posiadają zdolność oddziaływania na samopoczucie/zdrowie człowieka.
    Tak więc wcinając surową marchewkę wegetarianie konsumują jej duszę.

    Nie dajmy się zwariować, jedzmy to co nam smakuje!

    Polubienie

    1. Mocno zastanawiam się nad łańcuchem pokarmowym, o którym wspomniałaś. Wierzę w niego. Uważam, że jesteśmy owocami ewolucji. Ale czy właśnie bycie na szczycie łańcucha i rzekomo posiadanie najbardziej rozwiniętej psychiki nie obarcza nas odpowiedzialnością? Skoro między innymi mój umysł analizuje moralne aspekty zabijania innych stworzeń dla własnej korzyści i wygody, to może waśnie w tym kierunku powinniśmy dążyć?

      Skoro nawet kamienie mają zalążki duszy, to jestem udup*ona.

      Polubienie

  9. Myślę, że twój mąż odetchnął z ulgą, gdy wróciłaś do gotowania mięsnych obiadów 🙂

    Zawsze podziwiałam ludzi, którzy z ideologicznych powodów decydują się na wegetarianizm. Jednak nadszedł taki czas, gdy zaczęłam odbierać wegetarianizm jako realne zagrożenie, a wegetarian jak kosmitów. Podam ci dwa przypadki, które są dosyć mocne, i nie chcę cię przestraszyć, ale właśnie z nimi miałam, jak by to powiedzieć, najbliższy kontakt.
    Siostra mojego kumpla (40 lat) zaczęła się dziwnie zachowywać. Nikt nie wiedział, co jej jest, a było coraz gorzej. W końcu zdemolowała mieszkanie i zabarykadowała się u sąsiadów. Zabrali ją w kaftanie. Jeden lekarz zdiagnozował schizofrenię, na szczęście inny zachował przytomność umysłu i zapytał czy jest wegetarianką. Gdy potwierdziła – zlecił dodatkowe badania. Wykryto niedobór witaminy B12, którą muszą przyjmować wegetarianie. Sylwia – byłam w szoku! Wiedziałam, że niedobór witamin w organizmie może mieć straszne skutki, ale… objawy choroby psychicznej??!! Dlatego, gdy moje córki przeszły na wegetarianizm – wręcz histerycznie zarzuciłam je witaminą B12:)
    Drugi przypadek:
    Moja kuzynka, wegetarianka od kiedy sięgam pamięcią, a od kilku lat – weganka. 3 lata temu zaszła w ciążę. Powiem tylko tyle, że ledwo ją donosiła, synek urodził się chory, a jego organizm wycieńczony – tak określił to lekarz. Niestety i później karmiła go według diety wegańskiej, nie dostarczając potrzebnych składników, przez co cierpi na anemię i często choruje. Uważam, osobiście, że to skrajna nieodpowiedzialność. Sama niech sobie żre trawę, jak lubi, ale dziecko ma inne potrzeby!
    Wiem, że to skrajne przypadki, ale zetknęłam się z nimi osobiście i z głowy wyjść mi nie mogą. Uważam, że do diety wegetariańskiej trzeba mieć dużą wiedzę, dużo pieniędzy i dużo czasu. Przy ciągłym życiu w biegu, kreatywność w zastępowaniu mięsa jest niemożliwa, że tak to ujmę. Myślę też, że nasz dystans wynika z tego, że wegetarianie często narzucają nam swoje poglądy, prowadzą wręcz jakąś agresywną kampanię przeciwko reszcie ludzkości. Fajnie, gdy ktoś nie je mięsa, bo takie ma przekonania, ale niech żyje i pozwoli żyć innym, bo nachalnością nikogo nie przekona. A takie zachowanie odwraca uwagę od szczytnego celu – obrony zwierząt.
    Ufff ale się rozpisałam – przepraszam:)

    Polubienie

    1. Boże… O.o

      Sama po sobie wiem, do czego nawet niewielkie zaburzenie/niedobór poszczególnych witamin/hormonów/pierwiastków w organizmie może doprowadzić. Twoja kuzynka podejmuje naprawdę … hm… odważne kroki, do których potrzebuje konkretnej wiedzy! Widać, że jej nie ma, skoro robi to też swojemu dziecku 😦

      Masz rację, że wegetarianie, weganie, homoseksualiści i w ogóle wszystkie grupy coraz głośniej walczące o prawa swoje i innych, robią się coraz bardziej agresywne, a wręcz narzucaja się i odnoszą z wyższością do tych niezaangażowanych.

      Polubienie

  10. Wiesz co Seeker? ten post mnie załamał. Jestem okropnym człowiekiem! jem mięso! Niestety. Nie jestem w stanie wykluczyć go z mojego jadłospisu. Mogę co jedynie ograniczyć jego spożywanie , wzbogacając moje posiłki o więcej owoców , warzyw i produktów/ dań bezmięsnych. Tym bardziej, że jest wiele takich, które lubię i mogłabym je jeść częściej. Ale pomyślmy: tak na dobrą sprawę mleko mamy od krowy czy kozy, jaja od kury..więc nawet, jeśli zwierzęcego mieęa nie jemy – nie zmienia to faktu, że zwierzęta zwyczajnie wykorzystujemy!. Po prostu jesteśmy okropni. Jak wiesz – rzuciłam się na dość ciekawą książkę. Właśnie doczytałam się stwierdzenia, iż zwierzęta duszy nie mają. Zatem rośliny tym bardziej. Mało tego: zanim człowiek zgrzeszył – jeśli w to wierzyć – człowiek w ogóle mięsa nie jadał ; zwierzęta czuły się dobrze i bezpiecznie przy człowieku (do czasu). Krótko reasumując. Dobrze, że jesteś świadoma i wrażliwa co do zwierząt. Daleko mi jednak do udzielania rad czy oceniania – bądź co bądź – COŚ jeść MUSIMY.

    Polubienie

    1. To wynik coraz większej liczby ludności… Kiedyś gospodarz żył sobie ze swoją krówką, świnką i kaczuszką i wszyscy byli szczęśliwi (do czasu uboju). Teraz tyle jest gęb do wykarmienia, że nie dałoby rady pozostać przy pokojowej hodowli 😦

      Polubienie

  11. Ja nie chcę rezygnować z mięsa, bo lubię – szczególnie czerwone, surowe. 😀 Ponoć ma to związek z grupą krwi (choć nie wiem na ile w to wierzyć) – „zerówki” potrzebują mięsa w diecie. 🙂 Tak z ciekawości, jaką masz grupę krwi?

    Ja nie mam nic do wegetarian, wegan czy innych bezglutenowców. Chętnie nawet podejmę dyskusję, ale nie lubię być terroryzowana czyjąś ideologią jako tą jedyną słuszną. 🙂

    Polubienie

    1. Nie dziwię Ci się, że nie lubisz narzucania ideologii. Do każdej trzeba dojść samemu!
      Nie pamiętam, jaką mam grupę krwi, ale dowiem się w grudniu, bo idę jej trochę oddać 😛

      Polubienie

  12. Też ile razy miałam przejść na wegetarianizm… Ale oczywiście mieszkanie z rodzicami i bycie jeszcze na ich utrzymaniu niezbyt pozwala mi na tą decyzję. Moja mama twierdzi, że mam jeść to, co ugotuje. A poza tym nie jem prawie żadnych warzyw, więc byłby z tym problem (po prostu mi nie smakują i to sprawia, że nie wiem co ze mną nie tak, ogromnie dużo rzeczy nie jem).
    Twój wpis rzucił całkiem inne, nowe światło na moje wyobrażenie wegetarianizmu. Rzeczywiście, może rośliny też mają jakąś swego rodzaju duszę, kto wie? Słyszałam nawet o tym, że przedmioty przenikają obecnością i uczuciami ludzi, przez co stają się czymś na kształt własnej duszy. Więc to całkiem nie głupie.
    Teraz myślę, że i jedzenie mięsa i zrezygnowanie z niego i wcinanie samych warzyw i owoców itd. to tak naprawdę obie złe drogi. Jest tyle pytań, na które nigdy nie uzyskamy odpowiedzi i w tym problem. Myślę, że po prostu powinniśmy jeść to, co lubimy, zdrowo także jak najbardziej, ale po prostu zostać dobrymi człowiekami. To jak na razie chyba jedyne dobre wyjście.

    Te umieszczone obrazy szalenie mi się podobają.

    Polubienie

    1. Dziękuję- obrazki zawsze starannie dobieram:)

      Na własnym przykładzie mogę Ci doradzić doprawianie warzyw. Ja np nie zjem fasolki szparagowej i kalafiora bez usmażonej bułki tartej. Każde warzywo możesz posypać przyprawami, albo polać zrobionym własnoręcznie sosem, np ze zmielonych orzechów, chilli, wody i cytryny. To robi ogromną różnicę. W Internecie inspiracjom nie ma końca, polecam.

      Właśnie dlatego się załamałam czytając, iż rzekomo drzewa wyczuły niegodną zaufania osobę i próbowały przed nią przestrzec. Czyli nie ma wyjścia… Tak źle i tak niedobrze!

      Polubienie

  13. Również mam za sobą parę prób przejścia na wegetarianizm, ale każda z nich kończyła się fiaskiem. Co poradzić, lubię jeść mięso, oczywiście nie każdego pochodzenia, i będę jeść mięso. My, Europejczycy, mamy to zapisane tak jakby w naszym sposobie życia. Słowianie przecież byli w większości myśliwymi i rybakami. Podobnie jak Ty, ja również nie widzę na talerzu smutnej krówki, czy kurczaka, tylko smacznego kotleta, tudzież fileta, ale tym samym jestem przeciwny bezmyślnemu ubijaniu. Uważam, że zwierzęta również mają prawo do normalnego traktowania, a nie do postrzegania ich jak produkty spożywcze. Też potrzebują troski, a zdrowie zwierzę, to zdrowie jedzenie. Troszkę bez ładu i składu, to co napisałem, ale cóż.

    Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Całkiem ładnie i składnie:)
      Na ten temat można rozmawiać i rozmawiać, więc nie dziwię się, że można się pogubić we własnych myślach. Z jednej strony jedzenie mięsa mamy niejako wbudowane w nasze ciało, z drugiej mamy rozum, moralność, współczucie i inteligencję. Nie wiadomo, co robić i przypomina to wszystko konflikt tragiczny 😦

      Polubienie

  14. Ja już od dłuższego czasu próbuje zostać wegetarianką, czasem zjadam mięso, ale tylko ze względu na moją ciągle powiększającą się anemię. Ale z pomocą przychodzi strona „otwarte klatki”, która pokazuje jak w ogóle te zwierzęta są traktowane : https://www.facebook.com/fundacjaviva/videos/1784331974929829/ . Pewnie będziesz się zastanawiać, czy jak były by hodowane zwierzaki na zielonej trawce, to czy bym je zjadła. Odpowiadam, że nie. W pewnym momencie mojego życia, zrodził się w mojej głowie konflikt, bo przecież psów, kotów, myszy (dzięki Bogu!) nie jemy, więc dlaczego, krowę, świnię czy inne mam zjadać? Natura jest tak bogata w rośliny i składniki odżywcze w nich zawarte, że spokojnie mogą nam zastąpić mięso. Od zawsze miałam styczność z żywymi zwieszaka, zwłaszcza ze świniami. Czy słyszałaś kiedyś kwik zabijanego zwierzaka ? Czy widziałaś jego spojrzenie? Ja widziałam i słyszałam. Wybierz się kiedyś do jakiegoś gospodarstwa w okolicy – nie wiem czy takie jest – ale spójrz na żyjące jeszcze zwierzę i pomyśl, że za chwilę je ktoś zabiję i będzie cierpiało tylko dla twojej przyjemności i spełnienia twoich oczekiwań smakowych.

    Polubienie

    1. Właśnie takimi argumentami się motywowałam przez ten miesiąc i nadal się nad tym wszystkim zastanawiam. To prawda, że podział zwierząt na te do zjedzenia i nie, jest już sam w sobie niesprawiedliwy. Bo czemu nie kot, ale krowa już tak? Rozmawiałam też na ten temat ze swoim mężem i próbował mi przekazać nauki swojej religii.

      Może wzięło się to z przekonania o niższej inteligencji emocjonalnej u zwierząt rolnych? Chociaż to też do mnie nie przemawia, bo przecież byle królik jest tylko gryzoniem, ale już nie chcemy go jeść, bo ma śmieszne uszka? Mam mętlik w głowie 😦

      Polubienie

  15. Mogłabym żyć bez mięsa, ale ze względu na moje problemy z żelazem nie kombinuję. Wiem, że odpowiednia dieta nie wymaga mięcha, jednak nie czuję aż tak wielkiej potrzeby, by z niego rezygnować. Ale zwierzęta kocham! I nie lubię, gdy je ktoś krzywdzi.

    Polubienie

    1. To fakt- dieta wegetariańska wymaga dużo czasu, organizacji i wiedzy. Odczułam to. Większości warzyw i owoców nie da się zamrozić, jak np 3kg piersi kurczaka. Codzienne wizyty w sklepie jakoś mi były nie po drodze 😦

      Polubienie

  16. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie diety wegetariańskiej…
    A najbardziej zniechęciły mnie do niej wszystkie osoby, które tak głośno do niej nawołują 😮 Zazwyczaj postanawiają od razu naprawiać cały zły świat, jedzący mięso i próbują na siłę nawracać mięsożerców :/

    Polubienie

  17. Ja mam swój pogląd na temat jedzenia mięsa. Według mnie jeśli przestalibyśmy jeść zwierzęta ludzie przestaliby je hodować, a w konsekwencji mogłoby dojść nawet do ich wyginięcia. Wiem wiem to dosyć odważna teoria. 😛 Ja nie wyobrażam sobie życia bez mięsa, za długo już bywa w moim jadłospisie. 😉 Poza tym nie miałabym pomysłów na wegetariańskie obiady. Musiałabym nieźle kombinować, żeby mi smakowało. 😛

    Polubienie

  18. Kocham zwierzęta, naprawdę. Jak tylko możemy, pomagamy z mężem schronisku, przygarniamy koty itd.. Ale tak jak Ty, nigdy nie wiązałam mięsa na talerzu z tym, że to przecież była żywa istota. Nie wyobrażam sobie życia bez jedzenia mięsa, chociaż nie jemy go w domu w jakichś wielkich ilościach. Nie sądzę też, żebym dzięki wegetarianizmowi mogła wpłynąć na los zwierząt. Raczej wolałabym się przyłączyć do jakichś szerokich akcji uświadamiających czy przeciwko firmom, które nie szanują praw zwierząt. To dałoby mi świadomość tego, że wpłynęłam bezpośrednio na los krzywdzonych zwierząt.
    A co do samych wegetarian, pewnie znasz to: Jak zorientować się, że ktoś jest wegetarianinem?Powie Ci to w ciągu 5 sekund. Niestety, ja mam styczność tylko z takimi osobami plus zakładanie niemowlakowi bodziaka „Nie jem czegoś co robi kupę” Żenła

    Polubienie

    1. Masz rację, że firmy są tu największym problemem. Pewnie z tego właśnie wzięła się ta cała „moda” na wegetarianizm- ze świadomości, co dzieje się podczas masowej produkcji zwierząt.

      Polubienie

  19. Jestem wegetarianinem od 2009 roku. Moja zmiana diety wyglądała bardzo dziwnie – byłem typowym mięsożercą do dnia, kiedy obejrzałem program dokumentalny pt. ”Earthlings” (”Ziemianie”) opowiadający o tym, jak ludzkość eksploatuje zwierzęta. Od razu stwierdziłem: nigdy więcej – i tego trzymam się do tej pory bez najmniejszego problemu. Ale nie jestem eko-świrem, nie namawiaj nikogo do rezygnacji z mięsa, ba, własnej dziewczynie kupię burgera w Mac Donaldsie, jeśli głodna (była wegetarianką, a od jakiegoś czasu wdraża z powrotem, powoli, mięso do swojej diety). Myślę nawet, że wegetarianizm nie jest dla wszystkich, że nie każdy organizm taką dietę ”udźwignie” (choć ja nigdy anemii nie miałem, żadnych innych problemów też nie). Aczkolwiek sądzę, że w dalekiej przyszłości jedzenie mięsa stanie się reliktem przeszłości. Hodowanie zwierząt na ubój jest nie tylko niehumanitarne, ale i nieekologiczne, a sama jakość mięsa jest fatalna z uwagi na stosowane w tuczeniu trzody antybiotyki, itd. Co do skorupiaków, to podobno wrzucone we wrzątek konają bardzo szybko i rzeczywiście, lepszej metody nie ma. Oczywiście przejścia na wegetarianizm Ci życzę, aczkolwiek namawiać nie będę:) A, no i warto dodać, że nawet takie miesięczne przerwy to już coś fajnego:)

    Polubienie

    1. O proszę. Uderz w stół…! Nie spodziewałąm się, że możesz być i w tym przypadku taką skarbnicą doświadczeń 🙂
      Może faktycznie ludzie przyszłości będą się śmiać z naszych mięsnych przyzwyczajeń.

      Polubienie

  20. Nie czytałam komentarzy, wiec pewnie powielę czyjąś wypowiedź, na ten temat myślę tak: Jem mięso i nie widzę w tym niczego złego. Nie obżeram się mięsem, nie marnuję go, jem tyle, ile potrzebuję, a to nie są jakieś duże ilości. Nie uważam, żeby człowiek był istotą roślinożerną, przecież mamy kły. Tu nie chodzi o to, że jemy mięso, tak jak część zwierząt, ale o to, co się porobiło na świecie w związku z masową produkcją i ubojem zwierząt. Dawniej, kiedy nie było takiej globalizacji i rozbuchanego konsumpcjonizmu, zwierzęta były traktowane uważniej, z szacunkiem. Na pewno znalazły się odstępstwa, ale gdzie ich nie ma? Zabijano tyle ile potrzeba, nie marnowano mięsa. Poczytaj sobie o Indianach, jak oni traktowali stada bizonów, na które polowali. A dzisiaj? Zwierzęta są masowo zabijane w rzeźniach bez zwracania uwagi na ich uczucia, ale wszędzie gdzie wchodzi masówka, ginie uwaga. Pamiętam, że kiedyś popłakałam się na widok tira wyładowanego indykami jak główkami kapusty, które jechały na miejsce swego przeznaczenia, gdzie nikt nie zastanowi się, czy nie za bardzo się męczą umierając. Niech każdy postępuje wg swojego sumienia. Ja jestem mięsożerna i jem mięso, ale nie stanowi ono podstawy mojej diety. Faktycznie, z żołądkiem przepełnionym mięchem trudniej jest o uduchowienie ale przecież musi istnieć równowaga pomiędzy praktykami duchowymi a naszym zakorzenieniem w życiu – tzw. zwykłym życiem. Równowaga jest podstawą udanego życia. Pozdrawiam, napisałam już odpowiedź na Twoje pytanie, taka zaganiana bywam, że sama chyba tracę równowagę. Kto wymyślił chodzenie do pracy??? 😛

    Polubienie

    1. Nie powieliłaś żadnego komentarza, a raczej idealnie wpasowałaś się ze swoją opinią w moje przemyślenia na temat całego wegetarianizmu 🙂
      Wszystko jest dla ludzi i mięso również było zawsze spożywane. Jednak masowa produkcja to ogromny skutek uboczny przeludnienia rozwiniętych krajów, popytu i rządzy zarobków.

      Polubienie

  21. Ja kiedyś przez czas jakiś nie jadłam mięsa, ale w końcu uległam kurczakowi. Trudno, widać jestem mięsożercą i nie da się rzeczywistości oszukać. Myślę, że jak w każdym innym przypadku trzeba sobie po prostu znaleźć złoty środek. Ja mięso jem, ale nie jakoś szczególnie dużo. Mój organizm jednak go potrzebuje i tyle.

    Polubienie

  22. Dziś wpadłem Ci bardzo podziękować za to co napisałaś u mnie. Jesteś mądrym i wartościowym człowiekiem. Dziękuję i pozdrawiam. I czekam na nowy wpis oczywiście.

    Polubienie

  23. Od dechy do dechy przeczytałam Twój popełniony wpis…Swietnie piszesz 🙂 Uśmiecham się, bo sporo w nim radości pomimo dylematu: mięso czy warzywo…
    Doradzam : i mieso i warzywo :)z przewaga warzyw i owoców 🙂

    ziemniaki i sos mango??! zdradz jak to sie robi? 🙂
    Poprosze o przepis

    Polubienie

  24. Prawdę powiedziawszy wśród wielu młodych wege to moda, bo ludzie napędzają się wzajemnie, więc jedzący mięso czują dyskomfort. Zdrowy człowiek może być weganinem pod warunkiem bilansowania diety, natomiast dzieci, chorzy, starsi powinni jeść wszystko w naszym klimacie, oczywiście z umiarem. Jem mięso dwa razy w tygodniu, jeden raz rybę, a resztę dni mączno- warzywne. Nie uważam, że mam mieć z tego tytułu, że jem mięso wyrzuty sumienia.
    Zasyłam serdeczności

    Polubienie

  25. Miałam ten sam problem, czyli brak swoistej świadomosci, że mięso to zwierze. Dopiero tutaj to do mnie dotarło, gdy mąż przyniósł do domu jeszcze ciepłe piersi z kurczaka… Nie doradzę Ci niczego w kontekście wegetarianizmu, bo to nie moja bajka, za bardzo lubię wszelkie mięsa 🙂 Ale pomimo tego, że jest mi żal zwierząt, jest mi też żal ludzi. Tutaj, na tym moim końcu świata każdy kupiony przeze mnie kurczak oznacza wsparcie sprzedającego – osoby, a nie wielkiej farmy zajmującej się masową produkcją kurczaków.

    Polubienie

  26. Ale ciągle mi się serce kraje gdy widzę te kurczaki pozamykane w ciasnych klatkach 😦 Najgorsze, że tak nie powinni robić, to totalnie sprzeczne z naszą religią 😦

    Polubienie

  27. Ja od dziecka buntowałam się przeciw jedzeniu mięsa – rodzice prosili i zmuszali, a mnie nie chciała przez gardło przejść ani szyneczka ani kotlecik… I tak mi zostało do dziś – nie jem mięsa, nie potrzebuję, nie lubię, nie brakuje mi. Choć niestety muszę przyznać, że dość długo ignorowałam np. zawartość tłuszczu zwierzęcego czy żelatyny w różnych produktach (może wychodzi ze mnie ignorantka, ale długo mi nie przyszło do głowy, że nawet jogurt może być wegetariański albo nie…) – od jakiś dwóch lat wyeliminowałam wszystkie takie „dodatki”.
    Nikogo nie nawracam, nie przekonuję. Ja jestem szczęśliwa i zdrowa i za nic nie zrezygnowałabym z wegetarianizmu. Ale rozumiem, że ktoś może nie być w stanie zrezygnować z mięsnych przysmaków – to jest mocno zakorzenione w naszej tradycji…

    Polubienie

      1. Sama nie wiem. Jako dziecko na pewno nie miałam tego na tle ideologicznym czy religijnym. Moi rodzice czy rodzeństwo mięso jedli. Ale ciekawe jest to, że mój partner też jest wegetarianinem i również od dziecka. 😉 Swoją drogą to wiele ułatwia…

        Polubienie

  28. 1,5 roku bez mięsa. Wspomagam się suplementami diety. Szczególnie w czasie okresu dbam o żelazo. Nie ciągnie mnie do mięsa. Zrezygnowałam z powodów i ideologicznych, i zdrowotnych. Nikogo na to nie namawiam, choć uważam, że można żyć bez miesa. Nie spotkałam się też nigdy z agresywnym namawianiem. Nie czuję, aby taki sposób żywienia mi szkodził. Czy czasem czuję się słaba? Jasne. Nic w tym dziwnego. Kiedy jadłam mięso, takich momentów było dużo więcej. Pozdrawiam.

    Polubienie

    1. Dzięki za odwiedziny i komentarz. Masz rację, że dziś da się żyć bez mięsa- dostępnych jest tyle innych produktów. Mam nadzieję, że moja trzecia próba będzie tą ostateczną.

      Polubienie

      1. Nie podchodź w ogóle do tematu, jeśli nie jesteś gotowa. Uda Ci się, tylko pod tym warunkiem. Gotowość, do czegokolwiek byś w życiu nie podchodziła.

        Polubienie

Dodaj komentarz