Krótkie, ale dobre życie

30020270_194850034633063_1839155104_nTo była miłość od pierwszego wejrzenia. Przeglądałam ogłoszenia na forum i wtedy GO zobaczyłam. Wiedziałam, że musi być mój. Byłam zaskoczona, że nie rzuciły się na niego hordy zainteresowanych. Jego oczy zdawały się przyciągać nawet na zdjęciu. Wyróżniał się, a przecież takich, jak on, było na tym forum mnóstwo.

Żeby go poznać, musiałam pojechać do miejscowości położonej w innym hrabstwie. Nie mam samochodu, więc w grę wchodził jedynie transport publiczny. 2 autobusy i 2 pociągi w jedną stronę oznaczały 8 różnych pojazdów, 6 przesiadek i zabawianie mojego małego synka (którego musiałam ze sobą zabrać) na wszystkie możliwe sposoby. Pamiętam, że między stacją kolejową, a miejscem docelowym, mieliśmy spory kawałek do przejścia na piechotę i pod koniec niosłam młodego na rękach zastanawiając się, co ja najlepszego wyprawiam i gdzie ja miałam rozum wybierając się w taką podróż.

Wszystkie trudy zostały wynagrodzone, kiedy go zobaczyłam. Zdjęcie nawet w połowie nie oddawało jego piękna, elegancji i odwagi. Wiedziałam, że wróci ze mną do domu- obustronne iskrzenie między nami było odczuwalne na odległość. Nowo poznane osoby w jego domu rodzinnym były szczęśliwe i zachwycone takim obrotem sprawy. Nasza trójka dostała podwózkę na samą stację kolejową i kilka upominków. Wyruszyliśmy w długą drogę powrotną poznając się nawzajem i omawiając nową organizację w domu.

On okazał się być cudowny. Towarzyszył mi wszędzie i przy każdej czynności. Czasami odprowadzał nas z synkiem do szkoły. Kiedy zmywałam naczynia, obserwował mnie i co chwilę dostawał ode mnie całusa w nos. Na wspólnych zdjęciach nawet miny i reakcje mamy takie same. Wszyscy się nim zachwycali i pytali, jak go poznałam. Nie tylko kobiety, ale i mężczyźni nie ukrywali, że najchętniej wzięliby go ze sobą do domu. Był jednak MÓJ!

Poznała go moja najlepsza przyjaciółka, kiedy przyleciała z Polski mnie odwiedzić. Dotrzymywał jej towarzystwa, kiedy ja byłam w pracy i zdążyła go pokochać. Coś było jednak nie tak w jego zachowaniu. Z dnia na dzień wydawał się być coraz bardziej mizerny, bez energii i apetytu. Nie panikowałam jednak aż do momentu, w którym na jego stan zdrowia zwróciła uwagę moja mama. Kiedy mieszka się z kimś i widzi codziennie, stopniowe zmiany nie są tak wyraźnie zauważalne. Mama jednak spotykała go tylko od czasu do czasu i od razu orzekła, że powinien zobaczyć się z lekarzem.

Diagnoza była przerażająca. Mało który lek mógł zwalczyć tę konkretną infekcję wątroby. Brak apetytu, apatia i ogromne stężenie bilirubiny we krwi były nieodłącznymi towarzyszami bólu, który odczuwał on, a my wszyscy razem z nim. Schorowana wątroba nie przyswajała ani leków przeciwbólowych, ani antybiotyków. Sprawcą tej tragedii był inny osobnik, który kręcił się w sąsiedztwie. Wracając któregoś dnia ze szkoły, dostrzegliśmy nieświadomego zabójcę z moim synkiem, a na ziemi leżały akurat rozsypane surowe ziemniaki. Komuś zapewne pękła torba z zakupami. Zaczęliśmy z młodym obrzucać intruza znalezioną amunicją, aż z oczu popłynęły mi długo hamowane łzy.

Każda noc spędzona w szpitalu jedynie potęgowała spustoszenia w jego organizmie, aż w końcu usłyszałam pytanie, czy chcę się z nim zobaczyć ten ostatni raz, zanim odejdzie. Zostałam jednak ostrzeżona, że zrobił się żółty i bardzo schudł, więc zrozumieją, jeśli zdecyduję się zapamiętać go takim, jakim był przed chorobą. Nie pojechałam go zobaczyć i zgodziłam się na wyzwolenie go z bólu, którego koniec miał nie nastąpić. Moje ostatnie wspomnienie to puszysty, mięciutki, śliczny, ciepły i mruczący zwierzak, którego wszyscy uwielbiali.

Mój kot, Olaf, był z nami jedynie 1,5 roku. Przepiękne zdjęcie poniżej zrobił mój mąż.

Olaf

40 myśli na temat “Krótkie, ale dobre życie

  1. Budujesz dramaturgię jak rasowy pisarz kryminałów. Też myślałem o relacjach spotkanych pomiędzy ludźmi ale spodziewałem się nagłego zwrotu akcji i puenty godniej mistrza. No i nie zawiodłem się.
    Mieliśmy kotkę przez kilkanaście lat. Odeszła w ub. roku.Trochę brakuje takiej żywej maskotki ale jeszcze nie dorośliśmy do kolejnego kota ani psa

    Polubione przez 1 osoba

      1. Ja zaadoptowałem(nie, nie miałem – to nie była relacja własności tylko rodzinna:) psa przez 18 lat.
        Od dwóch lat go nie ma i kurczę…no nie. Ten był jedyny. Zdrada czy nie, nawet nie w tym rzecz. Wziąłby ktoś sobie nową siostrę po śmierci poprzedniej?
        No właśnie.
        Ale po 1.5 roku to jeszcze nie było aż tak. Wtedy to było możliwe, bo jeszcze się aż tak nie zżyliśmy a picho było młode i cokolwiek…nie do końca wierne 🙂

        Polubienie

  2. A ja się ,,nie dałam nabrać” bo zauważyłam tagi, zanim zaczęłam czytać.. ;P

    Przykro mi bardzo z powodu Olafa… Mam rozumieć, że się czymś zaraził od innego kota z sąsiedztwa? Nie był szczepiony, czy może to jakieś paskudztwo, na które wcale się nie szczepi? To przerażające, chyba jednak stanę na głowie, żeby swojego nie wypuszczać… 😦

    Polubienie

      1. Liczę, ze moj wychowany w domu od malego ponad 9 miesiecy, i nienauczony zycia na ulicy, jednak bedzie wracal predziutko na jedzonko do domu 😀 A najlepiej to zeby nie mial ochoty wylazic dalej niz na ogrod 😀

        Polubienie

        1. Koty są drapieżnikami, chodzą własnymi drogami. Okrucieństwem byłoby go zupełnie nie wypuszczać, ale strach i ryzyko są duże, więc rozumiem. To tak, jak z dziećmi- trzeba im dać wyfrunąć z gniazda pomimo, że boli.

          Polubienie

  3. Myślę, że warto było tyle drogi dla niego przejechać ❤ Ja jak zobaczyłam Klementynę na zdjęciu to od razu wiedziałam, że to właśnie ona u mnie zamieszka 😊 Pilnujemy jej jak oka w głowie, a i tak Mama panikuje jak tylko jeden dzień mniej je albo więcej śpi… No cóż, futrzaki powodują totalny zawrót głowy!

    Życzę Tobie i całej Rodzinie, by wkrótce znowu jakiś koci przyjaciel zamieszkał w waszym domu 😘

    Polubione przez 1 osoba

  4. U mnie podobna historia – Brutus miał złośliwego guza, który odrastał. Postanowiliśmy go uśpić, a j ryczałam jak bóbr i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Kocham zwierzęta, ale psa nie chcę mieć już nigdy.

    Polubienie

  5. Heh, niemal do samego końca myślałem że piszesz o facecie… Cóż, sam jestem strasznym zwierzo-lubem, więc doskonale rozumiem co czułaś…

    Polubienie

  6. Nie dałam się nabrać, ale myślałam o piesku. Może dlatego, że sama mam pieseła chorego na nerki. Zwierzę, które dłużej przebywa z rodziną, staje się pełnoprawnym członkiem tejże, więc przeżywa się wszelkie choroby, także odejście.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

    1. Myślałam o Tobie i Roniowym pisząc to. Twoja rana jest nieporównywalnie większa, bo spędziłaś z nim wiele lat. U nas od tego zdarzenia upłynęło już tyle czasu, przez ile mieliśmy Olafa, a ja nadal tęsknię.

      Polubione przez 1 osoba

  7. O matko, dech mi zaparło, jak zaczęłam się mocniej wkręcać w ten dramat. No piszesz, tak, że człowiek czytając prawie nie oddycha. Brawo! A strata zwierzaczka boli. Ja mam najcudniejszego, czułego kocurka syjamsiaego Kleosia. To moja miłość, także!

    Polubione przez 1 osoba

  8. Przykro z powodu kotka. Mój kot właśnie dlatego został kotem niewychodzącym. Piszesz w komentarzu: „Koty są drapieżnikami, chodzą własnymi drogami. Okrucieństwem byłoby go zupełnie nie wypuszczać”. Ja się z tym nie zgadzam. Owszem, koty są drapieżnikami, ale bez problemu mogą żyć szczęśliwie nie wychodząc z domu, tylko trzeba im poświęcić trochę czasu na zabawę i zaspokojenie instynktu łowcy. Koty wychodzące zwykle nie dożywają starości. Nasz świat nie jest ich naturalnym środowiskiem, już nie. W każdej chwili mogą zostać potrącone przez samochód lub zostać otrute (świadomie bądź nie). Myślę, że kot byłby bardziej wdzięczny za długie życie w domu, niż za krótkie i pełne niebezpieczeństw wypuszczany na świat.

    Ale to decyzja indywidualna.

    Polubienie

    1. O to to już trzebaby zapytać kota 🙂 Choć znam przypadek kocurka z blokowisk, który przez całe swoje życie nosa na dwór nie wystawił i spadł z 10-ego piętra za ptaszkiem, którego instynktownie chciał upolować.

      To jak z wychowaniem dzieci- one często nie wiedzą, że nasze decyzje, choćby nie wiem jak niefajne się wydawały, mają na celu je przed czymś uchronić.

      Polubienie

      1. Dlatego trzeba zadbać o zabezpieczenie okien/balkonu, by kot nie mógł wypaść.
        Mój spadł z 1 piętra, bo się poczuł zbyt pewnie na parapecie zewnętrznym – zapragnął się umyć i wygodnie umościć i zabrakło mu miejsca. Na szczęście poza lekko stłuczoną łapką nic mu się nie stało, ale od tego czasu mam okno zabezpieczone specjalną siatką.

        Polubienie

    2. Acha i jeszcze jedno 🙂 Dzięki, że zajrzałaś. Twój blog wygląda ŚLICZNIE. Treść też mi bardzo odpowiada szczególnie, że zabieram się za tłumaczenie książki z polskiego na angielski zupełnie amatorsko! Może znajdę u Ciebie jakieś porady 🙂

      Polubienie

  9. Łączę się z Tobą w bólu. Twór wpis sprawił, że zacząłem zastanawiać się nad tym, gdzie są wszystkie te koty, które miałem? Mieszkam na wsi, i koty były u mnie odkąd pamiętam. Swego czasu mieliśmy kilka kotek jednocześnie – wszystkie kociły się, każda miała po minimum 2 kotki, najczęściej 3 lub 4. Cóż – niektóre pewnie upodobały sobie inne domostwa, ale w większości wpadały pod samochody… Koty nie bardzo rozumieją, jak bardzo auta są dla nich niebezpieczne, dopóki pod nie nie wpadną. Jeśli przeżyją pierwsze zderzenie – przez resztę życia będą znacznie rozsądniejsze. Tak w ogóle, jak żyję, miałem tylko jedną kotkę, która zmarła ze starości. Była niesamowicie cwaną i łowną kocicą (kiedyś upolowała małego zajączka!). O przebojach, jakie miałem z kotami, mógłbym sporo opowiedzieć;)

    Polubienie

  10. Miłość zwierzęcia jest nieoceniona. Przy naszych 3 psach widać to doskonałe, jak każdy z nich potrafi na swój sposób odwzajemnić uczucie i emocje. Nasza czwarta psinka jest już w psim niebie, ale duszą zawsze jest z nami. 9 letnia sunia miała guzy. Ale zawsze zapamiętamy ją, jako kochaną, szczęśliwą, piękną perełkę. Wiem, że Twój post jest o kotku, mój komentarz o psach, ale… Wszystkie zwierzęta nasze są 🙂

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do dziubasowa Anuluj pisanie odpowiedzi