Załamka egzystencjonalna. Książki część 2

Wiecie, że można wybrać się w podróż do Egiptu nie wychodząc z domu? Przemierzyć Afgańską pustynię jadąc autobusem do pracy? Porozmawiać z Japonką na temat kimono nie ruszając się ze swojego łóka? Część z Was wie, że nie bredzę i nie mam omamów z powodu upałów. Ja po prostu czytam książki i oglądam podróżnicze filmy dokumentalne 🙂

Journey vs homeDyskutowałam kiedyś żywo ze swoją koleżanką ze studiów na temat tego, na co przeznaczyłybyśmy fortunę, gdybyśmy ją miały. Od razu wspomniałam o podróżach, a koleżanka wręcz przeciwnie- zainwestowałaby pieniądze w dom. Tłumaczyła mi, że dom to oaza, do której się zawsze wraca i która nas reprezentuje. I co komu po podróżach, skoro są nietrwałe? Powinnam chyba wspomnieć, że koleżanka jest również zagorzałą rasistką, co w dużej mierze tłumaczy jej silne zakorzenienie w domu/kraju i niechęć do zwiedzania świata. I pomimo, że z jednej strony rozumiem jej punkt widzenia i cieszy mnie ludzka różnorodność, to z drugiej jestem zupełnie inna i szczerze mówiąc wolałabym mieszkać nawet w jakiejś klitce z widokiem na szary mur sąsiedniego budynku, niż inwestować w miejsce, z którego się nie ruszę.

Dostałam od taty w prezencie książkę Kuki Gallmann „Marzyłam o Afryce” („I dreamed of Africa”). To autobiograficzna opowieść o tym, jak główna bohaterka spełniła swoje marzenie z czasów szkolnych, przeniosła się do Kenii i tam już została. Mało tego- zaangażowała się w ochronę środowiska i konserwację przyrody do tego stopnia, że zyskała uznanie nie tylko wśród ludów afrykańskich, ale także w oczach wybitnych osobistości. Gdybym chciała wymienić jej zasługi, zaszczyty i nawet tylko najciekawsze współprace- ten tekst zmieniłby się w książkę. Życie Kuki wypełnione jest niesamowitymi zdarzeniami, zbiegami okoliczności, tragediami, które potrafi obrócić w siłę charakteru i przygodami mającymi olbrzymie znaczenie zarówno w jej życiu, jak i życiu samej Kenii. Ciężko w kilku słowach opisać cały bagaż doświadczeń i emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania jej książki. Pozostaje mi gorąco Was do niej zachęcić i przejść do sedna tego wpisu.

Prawie pod koniec tej niezwykle ciekawej autobiografii przeczytałam coś, co mną African tribeswstrząsnęło, zauroczyło i wycisnęło łzy zachwytu, zazdrości i żalu jednocześnie. Nie chcę się wdawać w szczegóły, żeby nikomu nie popsuć niespodzianki, dlatego w ogromnym skrócie napiszę jedynie, iż Kuki dostąpiła pewnego zaszczytu ze strony plemion afrykańskich, który w moim odczuciu jest najcenniejszą rzeczą, jaka może się człowiekowi przytrafić. Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się w zupełnie obcym kraju, zupełnie odmiennej kulturze. Ludzie mówią w obcym języku, mają inny kolor skóry i inne obyczaje. Ci ludzie nieustannie doświadczają przemocy, poniżeń i niezrozumienia ze strony obywateli państwa, który sami reprezentujecie. I pomimo tych wszystkich barier, negatywnych skojarzeń, braku zaufania, strachu i uprzedzeń- Wasza obecność i działalność zostaje do tego stopnia doceniona, a Wy i Wasza rodzina do tego stopnia zaakceptowani, że doświadczacie ze strony tubylczej ludności najwyższego aktu błogosławieństwa, na jaki ją stać. To właśnie przytrafiło się autorce. Swoją ciężką, a przede wszystkim szczerą i prosto z serca pracą była w stanie zburzyć cały ten mur odmienności, obcości i niepewności, jaki dzieli ludzi pochodzących z całkiem innych światów.

Mój przyjaciel miał tego dnia pecha: zadzwonił do mnie akurat wtedy, kiedy byłam świeżo po lekturze wspomnianego wyżej rozdziału książki. Był pierwszą ofiarą mojej egzystencjonalnej załamki. Prawie przez godzinę wysłuchiwał moich szlochów i jęków. Tłumaczyłam mu, że czytając tak wspaniałe historie dociera do mnie to, iż ja w swoim życiu nie robię kompletnie NIC. Nic, co mogłoby się choć trochę równać z przyswojoną wcześniej treścią. Zapytał mnie, co w takim razie zamierzam? Zostawić syna, męża i wyjechać do Afryki? Głuptas…

doorJako że wybrałam założenie własnej rodziny ponad wszystko inne, mój zew przygód i podróży musi być bardzo przyziemnie dawkowany. Załamka egzystencjonalna trwała u mnie kilka dni, które były intensywnie wypełnione poszukiwaniami opcji wolontariatów, czy innych form pomocy i udziału w ważnych i słusznych przedsięwzięciach. Pomału, na szczęście, mijał mi ten stan. Dlaczego na szczęście? Bo jeszcze troche i nie zostałby mi na głowie żaden włos. I wtedy dostałam propozycję od jednej z ofiar mojej załamki. Pewna dobra duszyczka zaproponowała mi długoterminową współpracę… Wspólnie nad czymś pracujemy i do tej pory nie wiem, kto z tego bardziej korzysta- duszyczka, czy ja? Zdecydowanie powinna Ona. Moje marnotrawne życie nabrało nowych kolorów, a ponieważ wchodzę przez większość drzwi, które otwiera przede mną los, również ta współpraca dała mi wiele możliwości, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Te drzwi są powodem, dla którego od jakiegoś czasu braknie mojej obecności w sferze blogowej.

Jeżeli ten wpis zawiera jakąś puentę to chyba taką, że:

a) nie jestem do końca normalna; b) niech wszyscy czytają książki! c) trzeba mówić życiu „Tak”.

 

A Wy macie swoją pasję? Taką, która potrafi Was doprowadzić do obłędu? 🙂

 

 

33 myśli na temat “Załamka egzystencjonalna. Książki część 2

    1. Łączę się z Tobą w galimatiasie 😛

      A ja u Ciebie bywam, zostawiam długie komentarze i nigdy nie uzyskuję na nie odpowiedzi. Nie wiem, czy lądują w SPAMie, czy po prostu ich nie zauważasz? 😛

      Polubienie

  1. Ja również lubię czytać i uważam, że nic tak jak czytanie nie rozwija. Co prawda takich załamek nie miewam, ale tylko dlatego, że gustuję w innego typu lekturach. Wystarczy że miewam załamki jak zastanawiam się nad dzisiejszym światem, ludźmi i swoim życiem… 🙂 Ja nie jestem rasistą a jestem zakorzeniony niczym drzewo na tym moim zadupiu świata, więc to nie jest regułą 🙂 Co do pasji, to o swojej nie będę opowiadał, bo może to czytać młodzież, więc nie chcę świntuszyć 🙂 A tak poza tym, to wybacz mi ten komentarz, ale od rana mam „dziwaczny” nastrój 🙂 Miłego dnia Ci życzę 🙂

    Polubienie

  2. Piękny, inspirujący wpis! ❤ Wspaniale, że jesteś tak otwartą i pełną pasji! Wydaje się, że jesteś jedną z tych osób, które każdy chcialby mieć w otoczeniu, żeby ciągnęły go w górę! 🙂 Trzymam kciuki za Twoje tajemnicze przedsięwzięcie, niech nadaje Twojemu zyciu jak najwięcej kolorów! I pamiętaj, że świat na lepsze zmieniają zwykli ludzie, drobnymi zmianami, które wprowadzają wokół siebie- niekoniecznie zawsze trzeba od razu jechać na koniec świata! (choć rozumiem Cię, bo sama też bym chętnie pojechała;))

    A ja? Ja mam teraz okres postapokaliptyczny, próbuję przetrwać na pobojowisku swojego dawnego życia i jakoś siebie odbudować… Wydaje mi się, że mówię życiu "tak", ale ono wciąż bardzo często mówi mi "nie"… Ale nie daję za wygraną! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Na pewno nie robiłaś w swoim życiu NIC! Dałaś wspaniałe życie swojemu dziecku, każdego dnia istniejesz dla siebie i dla innych ludzi. Prowadzisz bloga, pomagasz innym swoimi szczerymi i pełnymi otuchy słowami. Rzeczywiście ta kobieta z tej książki zrobiła wiele, bo potrafiła przełamać te obce bariery. Ale każdy z nas w życiu przełamuje co innego i nie należy myśleć, że robi się coś marnotrawnego. Chociaż może tak jest, ale nie do końca. Chociaż cieszę się, że ta książka pchnęła cię do jakiegoś „projektu”. Mam nadzieję, że poczujesz że zrobiłaś jakieś dobro i pożyteczność 🙂

    Polubienie

  4. Najlepiej jest mieć te trzy rzeczy naraz: dom, podróże i uginające się regały z książkami. Myślę, że wszystko to można mieć, tylko czasem potrzeba więcej czasu na zdobycie tych rzeczy. Takie egzystencjonalne bóle muszą być dla tzw. równowagi. Czytając Twój post, przypomniała mi się pewna rozmowa między mną a pewną starszą panią, u której byłam kiedyś w odwiedzinach. Po urodzeniu syna, a byłam do tego jeszcze sama – często miałam poczucie, że wszystko jest już za mną i nie będę mogła już na nic sobie pozwolić. Towarzyszyło mi uczucie, że zostałam stworzona do WIELKICH RZECZY. Starsza pani wyciągnęła fotografie ze swoimi synami. Zaczęła opowiadać, że są pastorami wielkich zborów chrześcijańskich, mają domy, wykształcenie, rodzinę i rzuciła nieoczekująco odpowiedzi „Zobacz, do jak wielkich rzeczy stworzył mnie Bóg”. Musiałam ich urodzić, wychować i wskazać im prawidłową drogę”. Co prawda nie jest to dla wszystkich kobiet szczyt marzeń, szczęścia i spełnienia. Sama chciałabym nieraz wszystko rzucić i wyjechać w świat, ale nie mogłabym przeżyć myśli, że zajmuje się moimi dziećmi ktoś obcy. Zachodziłabym w głowę czy czują się kochane, czy mają na sobie dobre buty i kurtki. Sama byłam tzw. euro sierotą i nie zrobiłabym tego moim dzieciom.

    Mam też ciotkę, która w swoim życiu urodziła 4 dzieci. Wszystkie odchowała i poszły w świat. Teraz z uśmiechem na twarzy, zwiedza wszystkie zakątki świata. Myślę, że wszystko przed nami! Nigdy nie mamy też pewności, jak życie może się potoczyć. Po drugie z wielką chęcią, jak dzieci trochę podrosną, możemy nawet razem + kilku innych wspaniałych blogerów wyruszyć w podróż życia albo urządzić spotkanie integracyjne. 😉

    Cieszę się, że dostałaś propozycję od znajomej. Takie o to bodźce dają nam właśnie siłę, żeby dalej żyć!
    Świetny wpis: prawdziwy, szczery, życiowy, a na koniec motywacyjny.
    Mocno ściskam! ❤
    P S
    Nie wierz tym, którzy mówią, że wszystko mają. Nie można mieć w życiu wszystkiego!

    Polubione przez 4 ludzi

  5. Pięknie wypowiedziała się @Monia.
    Warto spojrzeć na wszystko z odpowiedniego dystansu i docenić równocześnie siebie.
    Jeśli pod wpływem czytania przeżyjemy taką refleksję jak twoja, to już jest ogromna korzyść. Zawsze można podjąć kolejne wyzwanie i osiągnąć istotne rezultaty.
    Chiński mędrzec powiedział: Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku…

    Polubione przez 2 ludzi

  6. Jak widzę statystyki dotyczące czytania książek przez rodaków wydają mi się nieprawdopodobne. Zastanawiam się wówczas jak to możliwe. Przecież wszyscy podlegamy obowiązkowi edukacji, większość z nas zdobywa wykształcenie, więc jak to możliwe. Zastanawia mnie czy statystyki biorą pod uwagę również fakt istnienia bibliotek i audiobooków. Nie jest chyba tak źle jak podają statystyki, bo jedną książkę czyta wiele osób. Mogę zapomnieć o chlebie, ale nie mieć w zanadrzu choćby jednej książki to jest nieszczęście. Choć zawsze mogę wrócić do przeczytanych. Do niektórych nawet kilkakrotnie. Tyle o książkach, a podróże? Niektórych lepiej nie odkładać zbyt długo, bo może się okazać że możliwe będą tylko za pomocą książki.
    Można zrobić wiele dobrego nie wychodząc z domu, aby nadać życiu głębszy sens. Trzeba tylko mieć rozeznanie, czy na pewno czyniąc dobro, czynimy je tym którzy tego potrzebują, a nie jakiejś organizacji, która w pierwszym rzędzie zadba o swoje potrzeby.

    Polubienie

    1. Dziękuję za wyczerpujący komentarz 🙂
      Ludziom, którzy nie czytają książęk, a np pokończyli studia, najwyraźniej mocno pozmieniały się priorytety :/ Albo stracili wyobraźnię, bo trzeba zarabiać „piniądze”?

      Polubienie

  7. Mam czasem takie załamki! Też trwają kilka dni! „Co ja robię ze swoim życiem?!” itd. itp.
    Kończy się na tym, że uświadamiam sobie swoją rolę i póki co oswajam się z nią. W końcu tworzę nowych ludzi i wychowuję najlepiej jak mogę, więc to już coś 😉 I też w sumie robię to wolontaryjnie 😀
    Czy jakaś pasja doprowadza mnie do obłędu? Mnie na pewno nie 😀 Ostatnio jakoś brak mi sił na silne pasjonowanie się czymkolwiek, jednak KOCHAM CZYTAĆ KSIĄŻKI i pochłaniam je jak głupia (aktualnie czytam 5 naraz!). Mój schowek w księgarni wysyłkowej zapełnia się nowymi pozycjami tuż po zamówieniu świeżych. Czytam wszędzie i zawsze – i tylko Dziubas zastanawia się, gdzie my te wszystkie książki kiedyś upchamy 😉

    Polubienie

  8. Każdy ma możliwości. Czasem ktoś musi pokazać, wydobyć z ukrycia, by działanie było widoczne. I wcale nie trzeba wielkich rzeczy, najbardziej cieszą te małe, najmniej widoczne. Wiadomo, wszystkiego mieć nie można, zatem potrzebny dystans do swoich pragnień i marzeń.
    Serdeczności zasyłam

    Polubienie

  9. A cóż to za tajemniczy projekt?:) Jestem bardzo ciekaw:) Myślę, że zbyt surowo oceniasz swoje życie nazywając je marnotrawnym. Jedno z moich ulubionych powiedzeń jest takie, że życie to sztuka wyboru – że wszystkiego mieć nie można, i że żyjąc w wyborze którego się dokonało należy zawsze pamiętać o tym, co się dla niego poświęciło – i dzięki temu doceniać go bardziej. Ale też nie jest z pewnością tak, byś raz do roku nie mogła wyrwać się ku przygodzie – w rejony, które tak podziwiasz w książkach i filmach dokumentalnych:)

    Polubienie

Dodaj komentarz