Jedyny powód, dla którego ewentualnie wróciłabym do Polski

Miałam niedawno do czynienia z tchórzem. I nie mam tu na myśli puchatej fretki, a Tchórza z prawdziwego zdarzenia. Osobę, której zabrakło odwagi cywilnej do tego stopnia, że wolała narobić mi smrodu, niż podejść i porozmawiać ze mną, jak cywilizowany człowiek. Ale po kolei.

Któregoś dnia po szkole czekaliśmy z Krystianem na autobus do domu. Stały z nami też dwie inne mamy wraz z dziećmi, których każda ma po 4. Gromadka była pokaźna i wszędzie było ich pełno. Biegały, skakały, pokazywały sobie nawzajem nowo nabyte zabawki. Zapragnęłam zrobić im zdjęcie, bo wyglądały przeuroczo, a dzień był słoneczny. Zapytałam obydwie kobiety, czy mogę zrobić zdjęcie im dzieciom. Spojrzały na mnie trochę dziwnie (może przez mój akcent, a może przez samo niespodziewane pytanie), ale zgodziły się, a jedna z nich zrobiła nawet do tego stopnia lekceważący ruch dłonią, że o mało nie wypadł jej z niej papieros. Zrobiłam kilka zdjęć, gorsze usunęłam, najlepsze zostawiłam i to by było na tyle.

Kilka tygodni później jedna ze wspomnianych dwóch mam dosiadła się z dziećmi do autobusu, w którym już z Krystianem byliśmy. Dwie dziewczynki od razu się do nas dosiadły i zaczęły wygłupiać. Odruchowo wyciągnęłam telefon i zaczęłam im robić zdjęcia, a one pozowały, robiąc śmieszne miny. Kiedy wysiadaliśmy wszyscy na tym samym przystanku do szkoły, moje małe modelki powiedziały swojej mamie, jakie śmieszne pozy przyjmowały, kiedy robiłam im zdjęcia. Po odprowadzeniu Krystiana do szkoły wróciłam autobusem do domu, bo był to czwartek, czyli mój dzień niepracujący. Ledwo wysiadłam z autobusu, kiedy zadzwonił telefon. Była to jedna z nauczycielek. Od razu mnie uspokoiła, że nie chodzi o Krystiana, i że wszystko z nim w porządku. Dzwoniła w sprawie skargi, jaką wniosła na mnie jedna z matek „zaniepokojona faktem, że robię dzieciom zdjęcia”. Zatkało mnie. Przysięgam, że byłam w tak ogromnym szoku, iż nie wiedziałam nawet, co mam odpowiedzieć. Nauczycielka poprosiła, żebym miała tę skargę na uwadze, a ja mechanicznie odpowiedziałam „okay, sure” (w porządku, pewnie).

fretka

„Chorowałam” mentalnie przez dwa kolejne dni. Nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę stało. Miałam w głowie kłębowisko myśli i pytań. Dlaczego ta kobieta w taki sposób to załatawiła? Dlaczego nie przyszła ze mną porozmawiać? Co do tego wszystkiego ma szkoła? Czy nauczycielka nie wykroczyła poza swoje kompetencje? Co będzie teraz? Czy zacznę być znana w szkole jako polska pedofilka robiąca dzieciom zdjęcia? Czy matki będą na mój widok odciągać swoje dzieci i uciekać z krzykiem?

Rozumiem, że ta kobieta mogła zmienić zdanie. Rozumiem, że mogłam to inaczej rozegrać i zapytać ją w autobusie jeszcze raz o pozwolenie. Ale czy naprawdę musiała iść z tym do szkoły? I dlaczego, do cholery, NIE POROZMAWIAŁA O TYM NAJPIERW ZE MNĄ??? Wiem jedno: ja bym tego w taki sposób nie rozegrała. Nie jestem Tchórzem!!!

W taki obrazowy sposób chciałam Wam przedstawić jedyny powód, dla którego mogłabym się ewentualnie zdecydować na powrót do Polski. Jest to coś, czego nie da się uniknąć, ani wymazać pomimo upływu czasu. Jest to status imigranta. Ja tu zawsze będę przybyszem. To nie jest mój kraj, a ja nie jestem jedną z Nich- Anglików. Jedna z mam, bardzo mi i Krystianowi przychylna Angielka, po wysłuchaniu mojej opowieści o tym, co się wydarzyło, podsumowała motywy tamtej kobiety w taki sposób: „Załatwiła to paskudnie. Może nie miała odwagi z tobą porozmawiać, a może jest po prostu rasistką. golden eggMyśli sobie pewnie: jak ta imigrantka śmie tu przyjeżdżać i fotografować moje dzieci?!”. Myślę, że to idealnie oddaje to, co staram się tu przedstawić. Choćbym znosiła złote jajka, chodziła na rzęsach i broniła Anglii podczas wojny- w tego typu kryzysach i nieporozumieniach zawsze będę tylko IMIGRANTKĄ.

Nie chcę jednak żebyście myśleli, że jest mi tu źle. Anglia jest moim domem od ponad 10-u lat i, jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało, to tutaj nauczyłam się dorosłego życia i założyłam rodzinę. Na codzień nie odczuwam niczyjej niechęci, nie mam też kompleksów z powodu mojego statusu. Ale takie właśnie sytuacje boleśnie przypominają mi od czasu do czasu, że tylko w Polsce mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jestem u siebie.

Co nie oznacza, że wracam 😛

45 myśli na temat “Jedyny powód, dla którego ewentualnie wróciłabym do Polski

  1. Wiesz… gdyby ktoś w autobusie robił zdjęcia moim dzieciom, bez względu na narodowość, zgłosiłabym ostry sprzeciw, bezpośrednio do tej osoby która te zdjęcia robiła. Nie wyrażam na to zgody i już….
    Tutaj wszystko zostało załatwione trochę inaczej… no szkoda;/
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    Polubienie

  2. Nieraz nie wiadomo co komu można. Kiedyś zrobiłam zdjęcie dzieciakowi taplającego się w fontannie. Kiedy zapytałam czy mogę wrzucić na bloga matka odpowiedziała że oczywiście byle nie na „fejsa” Dzieci są najwdzięczniejszymi modelami

    Polubione przez 1 osoba

  3. Z jednej strony żyjemy w czasach gdy rodzice rzeczywiście powinni być wyczuleni na to co się robi z ich dziećmi,a z drugiej owa kobieta zamiast lecieć ze skargą powinna porozmawiać z Tobą… A do imigrantów wszędzie podchodzi się tak samo, choćbyś i sto lat tam mieszkała to cień nieufności zawsze będzie i zawsze będziesz tam obca… Taka smutna prawda….

    Polubienie

  4. Myślę, że kiedyś do tematu zdjęć (ich robienia i publikacji) podchodziło się bardzo niefrasobliwie. Nikt nie myślał o konsekwencjach. Teraz się to zmienia – i dobrze, jest większa świadomość w społeczeństwie, ludzie znają swoje prawa i ewentualne zagrożenia. Ale na Boga, nie każdy robiący zdjęcia dzieciom to pedofil!..

    A co do statusu imigranta… chyba każdy z nas ma w sobie ziarnko ksenofobii, stereotypy też robią swoje. Ostatnio np. pewna znajoma para strasznie się pokłóciła, otarło się prawie o rozstanie, a powodem było to, że… on (obcokrajowiec) zaczął opowiadać, jakie opinie (niepochlebne) krążą w jego kraju o Polakach. Ona się strasznie obraziła, że to bzdury i jak on może wygadywać takie rzeczy i to właśnie w polskim towarzystwie. A on zaczął mnożyć przykłady, w których okazywało się, że Polacy rzeczywiście kogoś okradli, oszukali itp. Mimo, że zakochał się w Polce, to jednak opinię o Polakach miał jaką miał… Taki paradoks. 😉

    Polubienie

    1. W każdym stereotypie jest ziarnko prawdy. Mój mąż też ma wyrobione zdanie o Europejkach, a jednak jest ze mną już prawie 3 lata po ślubie i wręcz mnie broni, kiedy innym zdarzy się coś palnąć na temat „białych kobiet” 😛

      Polubione przez 1 osoba

  5. Rzeczywiście nieprzyjemna sytuacja, i domyślam się, jak Ci musiało być przykro, jakkolwiek zjeby i tchórze są wszędzie, w Polsce też ich nie brakuje 😉 Nie wiem, czy ta pani potraktowała Cię tak, bo jesteś Polką, czy po prostu ma jakiś problem ze sobą i szukała kogoś, na kim mogłaby rozładować swoje frustracje. Wiem, że to zabrzmi jak komunał, ale nie powinnaś się tym przejmować- to nie Ty tu cokolwiek złego zrobiłaś, to nie Ty masz problem. A co do bycia imigrantem- skoro mieszkasz tam od 10 lat i płacisz podatki, to niech się walą te wszystkie ksenofoby, bo Ty jesteś u siebie, i kropka. Nie pozwól takim ludziom wejść sobie na psychikę, to nie Ty tutaj masz problem, tylko oni.
    Swoją drogą, mam wrażenie, że z tymi zdjęciami i pedofilią nakręciła się jakaś histeria, która wcale problemu pedofilii nie zmniejsza. Nie oszukujmy się, pedofil nie potrzebuje zdjęcia czyjegoś dziecka, żeby być pedofilem czy molestować dzieci. To nie do końca tak działa. Najwięcej przestępstw tego typu dokonuje się wśród bliskich,w domach, w rodzinach. To nie jest tak, że pedofil sobie fotografuje randomowe dzieci i od tego staje się pedofilem- to jakieś totalne absurdalne niezrozumienie tematu. Zazwyczaj przez ludzi, którzy z radością posyłają dzieci do kościółka i nie rozumieją, skąd ta „NAGONKA NA KSIĘŻY”. Rozumiem, że może ktoś nie chcieć, żeby ktoś obcy robił zdjęcia jemu czy jego dzieciom, bo to jakieś naruszenie prywatności- ale Ty nie jesteś obca, raz już tę zgodę uzyskałaś. Dlatego powód irytacji tej pani jest totalnie absurdalny, no a sposób załatwienia tego… po prostu żal.
    Reasumując: miej to w dupie, i tyle! 😉

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Bardzo mnie podniosłaś na duchu tym komentarzem. Przeczytałam go sobie kilka razy i będę do niego wracać w chwilach zwątpienia ❤ Komentujesz tak samo pięknie, jak piszesz u siebie na blogu.
      I masz rację- gdybym chciała, to bym robiła tym dzieciom zdjęcia z ukrycia i matka nawet by się o tym nie dowiedziała. A ja przecież zagrałam w otwarte karty -_-

      Polubione przez 1 osoba

  6. Faktycznie, internetowe czasy uczą, by chronić zdjęcia swoich dzieci, bo bezmyślnie wrzucane, mogą zrobić więcej krzywdy nie tylko teraz, ale i za wiele lat, gdy ktoś odgrzebie z tej chmury. Natomiast nie rozumiem pretensji, skoro raz wyraziła zgodę.
    Podobno wieży Eifla również bez zgody nie można fotografować.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

  7. Może czułabyś się w Polsce bardziej „u siebie”, ale tutaj ludzie są jeszcze bardziej przewrażliwieni na punkcie ochrony prywatności… Kiedyś nikt się tym nie przejmował i jeszcze pozował do fotki, czuł się wyróżniony. Może wynikało to po części z faktu, że nie każdy miał aparat 😀
    A co do „skargi do wyższej instancji z pominięciem samego zainteresowanego” to też przodują w tym rodaczki. Zwykły przykład: jest głośno u sąsiadów, a sąsiadka zamiast zapukać do nich i zwrócić im uwagę, od razu dzwoni na policję. Niektórzy czerpią jakąś chorą satysfakcję, gdy mogą kogoś od razu udupić, zamiast się bawić w grzeczności. Tak było w twoim przypadku.

    Polubienie

  8. Każda ze stron na pewno ma swoje racje co do fotografowania. Ale zdecydowanie zgadzam się z tym, że należało rozwiązać ten problem między obiema stronami, a nie wciągać w to kogoś innego. Te kobiety nawet nie pomyślały, jak ty musiałaś się czuć. Nawet jeśli uważały Cię za kogoś podejrzanego, to i tak nie miały pewności co do tego, więc musiały wiedzieć o ewentualności, że jesteś niewinna. Więc: nawet ich to nie zastanowiło, że Cię to może zranić. To przykre.

    Polubienie

    1. Tak Blackie, było mi bardzo przykro. Trochę się też bałam, że może to pójść dalej i faktycznie wpadnę w jakieś tarapaty. Mam jednak nadzieję na to, że nauczycielka, która musiała do mnie zadzwonić ze względu na skargę, czuła podobnie- że reakcja nie była adekwatna do sytuacji.

      Polubienie

  9. Kurcze, czytam to i nachodzi mnie jedno pytanie: po co robić zdjęcia cudzym dzieciom? Tzn. ja lubię robić zdjęcia interesującym obiektom, ale … drugi raz robienie zdjęcia tej samej osobie, która z pewnością nie jest tak interesująca, obca, na dodatek nie umawiam się z nią, że zdjęcia jej prześlę. Yyyy … dla mnie jest to zachowanie nieodgadnione.

    Polubienie

      1. Ok, są pełne emocji i energii. Jak napisałam, ja robię bardzo dużo zdjęć, bywa że ukradkiem, że wyłapuję sytuacje. To teraz opiszę Ci co przeczytałam:

        Jestem na przystanku, prawie obca kobieta, którą może czasami widuję podchodzi i prosi czy może zrobić zdjęcia moim dzieciom. Nie nam, ale moim dzieciom. Jest z synem, więc chociaż prośba jest wyjątkowo dziwna, głupio jest mi odmówić. Uspokajam się. Nie jest wybitnym fotografem, robi zdjęcia telefonem, jak wszyscy. Nie zaproponowała, że chociaż mi je prześle, ale trudno. Chociaż dziwne to było, jeszcze jakiś czas czuję niepokój. Jakiś czas potem moje dzieci dosiadają się do niej w autobusie. Nie wiedzieć czemu, tym razem już bez zapytania mnie, robi dokładnie to samo, zdjęcia moim dzieciom. Nie może ich upublicznić, nie jest etyczne żeby ich jakoś użyć. Nie proponuje, że podzieli się zdjęciami. Będzie je miała na swoim komputerze. Yyyyy?

        Tak to odebrałam. Oczywiście jako ta matka nie poszłabym do dyrektora. Co zrobiłabym w zamian? Nie wiem. Ale niejedno pytanie zadałabym sobie na temat osoby fotografującej i jeszcze długo mieliłabym całą tę sytuację w głowie.

        Polubienie

        1. Pięknie i realistycznie opisałaś jeden z możliwych scenariuszy tego, co mogło się dziać w jej głowie, albo tego, co działoby się w Twojej. Nie zmieniło to jednak ani trochę faktu, że załatwiła sprawę po najniższej linii oporu, i że czuję do niej niemal wstręt.

          Polubione przez 1 osoba

          1. To rozumiem. Na Twoim miejscu z kolei miałabym kilka dni lęku o to, jak mnie widzą inni. Jak napisałam wcześniej, sama bardzo dużo fotografuję, ale rzeczywiście unikam robienia zdjęć cudzym dzieciom.

            Polubienie

  10. To mi przypomina mój niedawny wpis o hejtach 🙂 Pani, która napisała na mnie hejta w necie nawet nie chodzi do mnie na zajęcia, a inna która robi mi zła reklamę za plecami zamiast mi powiedzieć co jej nie pasuje to na mój widok na basenie obraca się na pięcie w drugą stronę. Żenada 😛

    Polubienie

  11. W kwestii robienia zdjęć, to choć wiem, że Twoje intencje były czyste, to sama na miejscu tamtej matki miałabym mieszane uczucia. Choć też na pewno wolałabym pogadać o nich z Tobą, zamiast lecieć do nauczycieli, czy diabli wiedzą do kogo jeszcze.

    Smutna jest jednak przede wszystkim ta konstatacja o byciu imigrantem. A dzisiejsze czasy tak bardzo sprzyjają pogłębianiu się nieufności względem „obcego”. Życzę Ci, Sylwia, byś takich uczuć musiała doświadczać jak najmniej.

    Polubienie

    1. Awwww dziękuję Ci 🙂 ❤ Na szczęście nie zdarza się to często 🙂 Wręcz tego samego dnia, w którym dostałam telefon od nauczycielki, byłam na rozmowie w sprawie wolontariatu w szkole synka i ani razu nie odczułam, żeby ktokolwiek tam obecny miał coś przeciwko mnie, czy mojemu akcentowi, a chodzi o pomaganie dzieciom w czytaniu, więc 🙂

      Polubione przez 1 osoba

    1. Proponowano mi, żeby z nią porozmawiać, ale ja nie chcę. Skoro ona miała jakiś problem, a nie przyszła z nim do mnie, to nie widzę powodu, dla którego ja miałabym za nią biegać. Niech sobie nawet myśli, że miałam złe zamiary 😉

      Polubione przez 1 osoba

  12. ja żyję w Polsce tylko i wyłącznie dlatego, że mogę pracować dla zagranicznych firm. W innym wypadku raczej nie spędziłbym w tym kraju ani godziny.

    Polubienie

Dodaj komentarz