Żałuję jednej rzeczy

Bardzo wielu ludzi czegoś żałuje. Pytania w stylu: ‚gdybyś mógł/mogła coś zmienić w swoim życiu’ lub ‚czy jest coś, czego żałujesz’ bardzo często pojawiają się w rozmowach i rozważaniach o życiu. Do tej pory z dumą odpowiadałam, że nie ma takiej rzeczy. Robiłam w życiu to, co chciałam i kiedy chciałam. Żałowanie czegokolwiek nie ma sensu. Jeśli coś robimy i na coś się decydujemy, to znaczy, że w danym momencie jest to zgodne z tym, kim jesteśmy i czego od życia chcemy.

Nie wiem, czy to zmiany hormonalne w moim ciele, czy może wiek mnie zmusza do takich refleksji, ale olśniło mnie niedawno (gdzieś pomiędzy jednymi mdłościami, a drugimi), że JEST COŚ, CZEGO ŻAŁUJĘ. Tego, że nie jestem psychologiem.

Nieskromnie mówiąc- uważam, że mam do tego zawodu predyspozycje. Jestem cierpliwa i wyrozumiała. Rozumiem, że każdy człowiek jest inny, i że ludzi nie wolno mierzyć uniwersalną miarą. Każdego człowieka kształtuje tyle przeróżnych czynników i każdy z nas ma na nie inną wrażliwość. Umiem wybaczać, a przebaczenie jest pierwszym krokiem do zrozumienia. Uważam człowieka za twór bardzo niedoskonały i pełen słabości. Przede wszystkim jednak- bardzo mnie to wszystko interesuje. Uwielbiam nowinki z dziedziny psychologii i filmy psychologiczne. Interesują mnie inne kultury i ich zwyczaje. Z tłumu zawsze wybieram osobę najmniej rozrywkową, obserwującą i taką, do której nikt się nie odzywa. Myślę czasem o pacjentach, których nigdy nie będę mieć, a których prawdopodobnie otoczyłabym świetną opieką.

Kiedy wybierałam kierunek studiów w Polsce, psychologia była jedną z opcji, nad którą się zastanawiałam. Wydawało mi się jednak, że co druga osoba idzie właśnie na psychologię… Ilość wykształconych w tym kierunku osób przewyższa zapewne ilość faktycznych miejsc pracy dwustukrotnie. Nie zdecydowałam się więc na ten kierunek, a teraz wiem, że jeśli czegoś się bardzo chce, to konkurencja nie ma znaczenia.

A Wy? Żałujecie czegoś w swoim życiu?

P.S. Ja chyba nie umiem pisać krótko 😛

Girl_in_mirror

63 myśli na temat “Żałuję jednej rzeczy

  1. „Co druga osoba idzie właśnie na psychologie…” Ale nie każda z tych osób ma ku temu predyspozycje. Więc jeśli Ty je masz, to rzeczywiście szkoda.
    Jest wiele rzeczy których żałuję. Można je wszystkie ująć w jedno – sprawy, które odłożyłam na przyszłość. Wielu z nich nie zrealizuję. Nie mam takiej fizycznej możliwości.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Moja droga Sylwio, wiesz, że odkąd Ciebie „poznałam” zrobiłaś na mnie właśnie takie dobre wrażenie, jakie powinien robić, moim zdaniem, psycholog. Uważam, że byłabyś zdecydowanie świetna wykonując ten zawód 🙂 Czego ja teraz żałuję, właśnie m.in. piszę o tym w moim dzisiejszym wpisie ;-), ale nadal jestem w trakcie pisania go. Choć wiesz myślę tak, jak i Ty, że nie ma co żałować, bo to, że podjęliśmy jakąś decyzję w danym momencie naszego życia, musiało oznaczać, że W TYM DANYM MOMONCIE ONA BYŁA DLA NAS ODPOWIEDNIA 🙂 Buziaki i trzymaj się ciepło, dbaj o siebie i maleństwo!

    Polubione przez 1 osoba

  3. Żałuję raczej niewiele, może tego, że nie nauczyłam się niemieckiego i francuskiego w wieku lat 10-ciu, bo mi się wtedy nie chciało. I że magisterka z psychologii nadal na mnie czeka, bo wykorzystałam mały dół życiowy, żeby jej nie pisać. A propos psychologów, to nie cierpliwość i wyrozumiałość jest najważniejsza (moim zdaniem), najważniejszy jest kręgosłup ze stali i ogromna wiedza. No i żeby być bardziej w normie od klientów – niby zabawne, ale niekoniecznie, z moich obserwacji wynika, że ponad połowa idzie na psychologię, żeby pomóc samemu sobie. A nie o to chodzi w tym zawodzie 🙂 I większość idzie, żeby „pomagać” zamiast pracować – nic więc dziwnego, że psychologię zaludniają panie. A potem ma człowiek problem, chce skorzystać z pomocy zawodowca, a tutaj panie czułe i z problemami. I błąka się człowiek szukając profesjonalisty. Kurcze, nieśmieszne 😦

    Polubione przez 5 ludzi

    1. Ależ się z Tobą zgadzam! W ogóle, w Polsce jest dużo „terapeutów” po kursach, którzy sami ze sobą sobie nie radzą…Ale i studiowanie psychologii samo w sobie też nie pomoże- bo przecież jest pełno płatnych studiów, które każdy może skończyć, a nadal nikt zdaje się nie sprawdzać, czy taka osoba ma predyspozycje…Miałam kiedyś styczność z laską, która zamierza być terapeutką i z dumą opowiada, że brak empatii to jej naczelna cecha (!!!), a w ogóle to psycholog nie jest od głaskania po główce, i klient to się powinien ogarnąć i rozwiązać problemy, a nie użalać nad sobą…I to jest totalnie nieśmieszne, bo do tej laski może za kilka lat trafić ktoś z depresją, niską samooceną, myślami samobójczymi…

      Polubione przez 3 ludzi

      1. Myślę, że empatia jest ważną cechą, pozwala zrozumieć, co czuję klient. Natomiast nie oznacza to ciućkania, miąkania i mamusiowania. To nie pomoże osobie z depresją czy z niską samooceną. Bo psycholog czy terapeuta nie jest od tego, żeby komuś podnosić samoocenę mówiąc mu, że jest fajny. Psycholog/terapeuta ma dać klientowi narzędzia do wyjścia z problemu. Widziałam kiedyś terapię grupową – dwie panie ją prowadzące były empatyczne, ale jednocześnie asertywne, nie dawały soba manipulować a obserwacje miały jak brzytwa. Ale żeby klient nie mógł na psychologu „zagrać” trzeba być zdystansowanym i, jak już napisałam, w normie. Bo inaczej zadzieją się procesy, które nie powinny się zadziać. Bywa, że terapeuci zaczynają się „zaprzyjaźniać”, „tykać”, dzielić nie tylko swoimi obserwacjami na temat klienta, ale swoim życiem prywatnym. To niedopuszczalne. Nie bez powodu wysoce nieetyczne jest terapeutyzowanie osoby z którą jest się w prywatnych relacjach. Pokutują dwie wizje na temat zawodu psychologa: 1) jasnowidza 2) kumpla do którego można dzwonić po nocy. A to chodzi o to, żeby klient nauczył się w wyniku terapii nie dzwonić do nikogo, znaleźć siłę w sobie. Psycholog kumplem za 100 zł/h? Nie.

        Polubione przez 3 ludzi

        1. Nie, no nie uważam, ze należy „mamusiowac” czy „ciućkać”i oczywiście, że psycholog powinien być kompetentny, asertywny i merytoryczny, a nie być kumplem. Natomiast osoby pozbawione empatii powinny się trzymać od tego zawodu z daleka, bo to jednak chodzi o ludzkie życie, i może być bardzo niebezpieczne. Empatia jest „ważną cechą, która pozwala zrozumieć klienta” kiedy pracujesz w obsłudze klienta. Jak jesteś psychologiem, to jest to kluczowa kompetencja, i po niej idą dopiero te wszystkie rzeczy, które wymieniłaś. Empatia to nie „cackanie się”, tylko kluczowy przejaw inteligencji emocjonalnej.Nieodzowny przy pracy, że tak górnolotnie powiem, z ludzką duszą…

          Polubione przez 3 ludzi

          1. No wyszło jednak trochę górnolotnie … i wyjaśnię Ci co mam na myśli. Nie bez powodu piszę o kliencie. Bo pacjent to ktoś gorszy, to ktoś za kogo psychoterapeuta myśli, że może decydować. Jeszcze do niedawna lekarze polscy nie pisali diagnoz po polsku. Bo pacjent nie musiał wiedzieć. Klient to partner, pacjent to głupi Jasiu. To po pierwsze. Po drugie … nie wiem jak jest teraz AD 2019, ale jeszcze 5-10 lat temu nie za bardzo było komu wysłać dziecko po zgwałceniu. Panie po psychologii chcą mieć „pacjentów”, którym „leczą duszę”, ale nie chcą rozmów z dziećmi beznamiętnie przedstawiającymi suche fakty co, gdzie i jak było robione, . Empatia jest ważna, ale kto powiedział, że klientem nie będzie pedofil? Przecież oni też są poddawani psychoterapii. Przede wszystkim wiedza, technika, otwarty umysł. Najlepsi terapeuci jakich poznałam to tacy, których nic nie dziwi.

            Polubione przez 2 ludzi

            1. To znaczy wyszło górnolotnie, bo chciałam żeby wyszło górnolotnie, to był świadomy zabieg.I ja tez użyłam słowa „klient”. Empatia to nie jest infantylizowanie ani upupianie, tylko umiejetność wyjścia poza własna perspektywę i doświadczenia. Konieczna do profesjonalnego traktowania zarówno pedofila, jak i dziewczynki z anoreksją, która nie chce żyć i nienawidzi samej siebie.
              Bez tego, ponownie, żadna wiedza i technika nie pomogą. I zapewniam Cię, że najlepsi terapeuci, których nic nie dziwi, to ci, którzy mają ponadprzeciętnie rozwiniętą empatię- gdyby nie mieli, to by się właśnie nieustająco dziwili😉
              Generalnie to wydaje mi się, że myślimy podobnie i się zgadzamy co do najważniejszego, tylko trochę inaczej patrzymy na to, co wynika z empatii, a co z przygotowania merytorycznego.

              Polubione przez 2 ludzi

              1. Być może jesteśmy gdzieś blisko … trudno mi to stwierdzić.

                A obserwacja terapii o której wspomniałam dotyczyła anorektyczek. I dowiedziałam się na niej ciekawej rzeczy … a mianowicie takiej, że anorektyczki nie chcą umrzeć, one walczą o kontrolę. Nie wiem, czy uznasz to za interesujące, mnie to odkrycie powaliło, bo wszędzie czytam, że anorektycy po prostu chcą schudnąć. Tymczasem w terapii wychodzi, że w końcu chcą złapać świat, swoich rodziców za mordę, że pragną władzy. I dzięki anoreksji nareszcie odnoszą sukces … czy to nie jest ciekawe?

                Polubione przez 2 ludzi

                1. Akurat to wiedziałam, bo znam dość dobrze temat zaburzeń odżywiania. I ma to duży sens, bo waga to jedyna rzecz, która taka osoba (niekoniecznie dziecko) może „kontrolować”, gdy wszystko inne się sypie. Natomiast takie osoby czasem okaleczają siebie do tego stopnia, zarówno na ciele, jak i na duszy, że bardzo często chcą umrzeć…Często też przecież umierają…
                  I cieszę, się że przywołujesz ten przykład, bo w przypadku anoreksji terapeuta pozbawiony empatii ( ale też pozbawiony techniki i narzędzi merytorycznych,o których Ty mówisz) mogą wyrządzić nieodwracalną krzywdę.
                  A tak w ogóle to rozmowę z Tobą uważam za bardzo dla mnie wartościową i dziękuję Ci za tę wymianę poglądów 🙂

                  Polubione przez 3 ludzi

    2. Witaj świechna,

      Nie ukrywam, że zaciekawił mnie kiedyś Twój komentarz: Żałuję raczej niewiele, może tego, że NIE NAUCZYŁAM SIĘ NIEMIECKIEGO i francuskiego w wieku lat 10-ciu, bo mi się wtedy nie chciało. Czy zechciałabyś dać mi jakiś komentarz, do mojeg postawionego pytania w tym wpisie: https://wordpress.com/block-editor/post/niesklasyfikowana.com/2420
      Z góry serdecznie dziękuję i pozdrawiam optymistycznie! 🙂

      Polubienie

      1. Niestety link mi się nie otwiera, być może jest z nim coś nie tak. Nie wiem gdzie zadałaś pytanie, więc jeśli mogłabyś je tutaj powtórzyć byłabym wdzięczna 🙂
        Pozdrawiam.

        Polubienie

  4. Gdybym miał Ci wyliczać czego w życiu żałuje…. Od 16tego roku życia popełniłem tyle życiowych błędów że mógłbym książkę napisać… Gdybym ich nie popełnił to może dziś nie musiałbym tyrać jak wół… A Ty? Wszystko jeszcze jest do nadrobienia, a z Twoją zadziornością i inteligencją na pewno dała byś radę i psychologiem zostać. A wtedy ja może bym Twoim pacjentem został 🙂 Choć już od jakiegoś czasu próbujesz mnie prostować 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

  5. W sumie jest kilka rzeczy ale staram się do tego nie wracać bo po co? To co dało się nadrobić, zmienić zmieniłam . A co do reszty …. Nie myślę o rzeczach na które nijak nie mam wpływu

    Polubione przez 1 osoba

  6. Psycholog. Tak 🙂
    Wiesz, odkąd na świecie pojawił się Damacjusz zdarza mi się czasem też żałować, że nie poszłam na psychologię. Na przemian z żałowaniem, że nie zaczęłam studiować malarstwa 😉 Podobnie jak u Ciebie, w tamtych czasach na psychologii było bardzo duże obłożenie – po kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób na jedno miejsce! – i wyszłam z założenia, że ukończywszy technikum rolnicze na peryferiach nie mam szans.
    Teraz, z racji posiadania potomstwa nadganiam trochę „braki” z psychologii dziecięcej 😉

    Znasz już, Sylwia, blogi: mataja.pl, kroliczekdoswiadczalny.pl, albo bycblizej.pl?

    Polubienie

    1. Na pewno nie mam ich w obserwowanych, ale moze kiedys zajrzalam? Nie wiem. Sprawdze 🙂
      No widzisz, a ja skonczylam Arteterapie, moze to by bylo dla Ciebie dobre polaczenie psychologii ze sztuka? Chociaz Polska jest w tym zawodzie 60 lat do tylu w porownianiu z bardziej rozwinietymi krajami Europy.

      Polubione przez 1 osoba

  7. Droga Sylwio, to jeszcze raz ja, przeczytałam sobie pozostałe komentarze i jakby skłoniły mnie do napisania czegoś więcej, tzn. Ty znasz już chyba „troszkę” moją historię, także doniosę tylko tym, którzy tego jeszcze nie wiedzą, że doskonale o tym wiem [bo byłam u conajmniej „kilku” psycho/-logów/ – terapeutów i mówi się rzekomo, że dobrym może być tylko taki, który będzie znał problemy nie tylko teoretycznie, ale, że tak się wyrażę „od podszewki”. Ostatnio słyszałam właśnie to u lekarza medycyny chińskiej, który mi powiedział, że kim są najlepisi terapeuci AA? BYLI AKOHOLICY PRZECIEŻ, gdyż tylko oni [prócz oczywiście niezbędnej wiedzy teoretycznej], znają się na tym i po prostu wiedzą [nie tylko z książek] co to rzeczywiście znaczy być alkoholikiem…Nie ukrywam, że nigdy sama w ten sposób o tym nie myślałam, ale po dłuższym zastanowieniu się, chyba zaczęło mnie to przekonywać, hehe
    ABSOLUTNIE NIE TWIERDZĘ TERAZ, ŻE KAŻDY PSYCHOTERAPEUTA/ PSYCHOLOG/ TERAPEUTA AA musiał kiedyś rzeczywiście sam mieć takie problemy, z jakimi teraz pracuje!

    Polubione przez 1 osoba

  8. A już miałam nadzieję na początku wpisu że rzeczywiście poznałam aniołka który niczego nie żałuję 😂i cieszyłam się razem z tobą. A tu jednak jakąś tęsknotę masz. Ale masz też sympatię do ludzi, która to pomaga ci poważnie traktować człowieka i w ten sposób możesz wielu ludziom pomóc. A to przecież piękne. Więc albo musisz jeszcze raz pójść na studia 😁albo mieć oczy i uszy otwarte na bliźnich 😁pozdrawiam

    Polubione przez 2 ludzi

  9. Sylwio, tak jak Marud i Niewidka myślę, że jeszcze zdążysz zrealizować marzenie. Przecież nie jesteś po pięćdziesiątce, to pamięć dobra, przyswajanie wiedzy bez szwanku. Mąż pomoże przy większej opiece nad synkiem.. Uda się. Ja podyplomówkę robiłam przed czterdziestką, mając trójkę dzieciaczków. Pomyśl o tym. Całe życie jeszcze przed Tobą. Powodzenia Basia

    Polubione przez 1 osoba

  10. Żałuję chyba tylko utraconych przyjaźni i znajomości. Niestety do tego tanga trzeba dwojga więc nie wyrzucam sobie, ze tak sie stało, bo w większości przypadków ja starałam się te znajomości podtrzymać… ale po za tym? Chyba nie mam czego żałować. 🙂

    Polubienie

  11. Żałuję w swoim życiu wiele rzeczy, ale studia są jeszcze przede mną w tym roku. Niby wybrałam już kierunek, ale po tym wpisie zaczynam się poważnie zastanawiać nad samą sobą. Wszystko, co opisalaś o swoich predyspozycjach do bycia psychologiem, w jakiś sposób dotyczy też mnie… Zawsze patrzę na ludzi przez pryzmat ich przeżyć, staram się zrozumieć i jak najwięcej pomóc. Nienawidzę już tych, co wydawali mi się mało inteligentni, ale od jakiegoś czasu współczuję im. Umiem słuchać i wyciągać z tego wnioski, może dlatego czasem
    nawet obce osoby zwracają się do mnie po radę. Ale czy chciałabym być psychologiem? Sama nie wiem i nie mam pojęcia, co zrobić z tą myślą.

    Polubienie

  12. Myślę, że z wiekiem każdy zaczyna czegoś żałować… Też pamiętam czasy, gdy mówiłam „nie żałuję niczego”, a dziś już niestety tak różowo nie jest. 😉

    A co do samej psychologii, tak jak pisały dziewczyny powyżej, to że jesteś cierpliwa i empatyczna i może świetnie się sprawdzasz jako powiernica dla znajomych, nie musi oznaczać że będziesz dobra w tym zawodzie. Ale jeśli naprawdę się w tym widzisz, to warto spróbować! 🙂 Mam koleżankę, która skończyła farmację, pracowała kilka lat w zawodzie, ale psychologia też jej właśnie cały czas chodziła po głowie jako niezrealizowane marzenie… i w końcu je spełniła. 🙂

    Polubienie

  13. Od kiedy listonosz regularnie przynosi mi emeryturę, chwalę życie i nie narzekam. No może trochę na polityków, ale to norma w tym kraju. Hej, przypomniałem sobie… żałuję, że będąc w finale „Koła Fortuny” nie wygrałem samochodu. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  14. „Jeśli coś robimy i na coś się decydujemy, to znaczy, że w danym momencie jest to zgodne z tym, kim jesteśmy i czego od życia chcemy”. – świetnie powiedziane!
    Jednak kilku rzeczy żałuję, ale to dobrze, bo to znaczy, że wyciągam wnioski i choć trochę uczę się na błędach.
    Z tym wyławianiem z tłumu osoby, mamy tak samo. 🙂
    Ale ty wiesz, że nic straconego? „Jeśli się czegoś bardzo chce to konkurencja nie ma znaczenia” – zamień „konkurencja” na „czas”.

    Polubienie

      1. U mnie to się zaczęło w liceum, gdzie właśnie wykorzystywałam swoją „popularność”, (jeśli można to tak nazwać) do pomagania innym. Nawet wspominałam kiedyś na blogu o Leszku, bo od niego się zaczęło, a potem poszli inni. Leszek to był bardzo trudny przypadek, trochę pracy w niego włożyłam, ale chyba się opłaciło, bo uwierzył w siebie, a po latach wspólna znajoma powiedziała, że spełnił swoje marzenie. On zawsze coś tam nucił siedząc pod ścianą, więc widziałam w nim potencjał. No i dostał się do prestiżowego teatru muzycznego. Nie wiem ile w tym mojej zasługi, ale to nieważne. Jeszcze w liceum napisał mi list z podziękowaniem „za radość”, na bardzo trudno wówczas dostępnej, papeterii z Michaelem Jacksonem…
        A twój przypadek?

        Polubienie

        1. A Ty w taki sposob to wymienianie zrozumialas? 😀 Mi chodzilo o to, zeby sie powymieniac znajomymi-dziwakami-odlutkami haha 😀 Ale tak tez moze byc 😀

          Mialam w liceum kolezanke, ktora wszyscy uwazali za kujonke. Byla zawsze na uboczu, nosila okulary i fakycznie przykladala sie do nauki. Kiedy zaczelam jej wysylac „lisciki” na lekcjach, na poczatku byla nieufna. W koncu lisciki okazaly sie za male na nasze przemyslenia i zalozylysmy caly zeszyt porozumiewawczy. Okazalo sie, ze ma bardzo ciezko w domu. Rodzice traktowali ja bardzo surowo. Musiala wracac do domu okreslonym autobusem- zadnych spoznien, bo o okreslonej godzinie dzwonil tata na numer domowy i ona musiala odebrac, zeby potwierdzic, ze jest w domu. Zaczelam z nia jezdzic po szkole do domu i po odebraniu telefonu szalalysmy. Miala piekny, zarazliwy smiech. Wszyscy widzieli w niej zmiane, stala sie weselsza i bardziej pewna siebie. Ktoregos dnia przyszla do szkoly z siniakami na szyji- tata ja dusil. Balam sie, ze to przeze mnie, ale powiedziala, ze mama znalazla jej pamietnik i to dlatego. W koncu zaczela szalec az ZA BARDZO. Szalec i puszczac sie, delikatnie mowiac. Probowalam jej zwrocic na to uwage, ale byla na mnie zla, ze ja kontroluje. Liceum sie skonczylo, a nasze drogi sie rozeszly.

          Polubienie

          1. Tak przypuszczałam, że o to ci chodzi, ale pomyślałam, że jak zacznę tak, to ty odbijesz piłeczę 🙂
            Dziękuję.
            Ten Leszek też raz przyszedł pocięty na twarzy. POCIĘTY. Sam się okaleczał przez sytuację w domu. Ale zobacz, Sylwia jakie podobne przypadki 🙂

            Polubienie

  15. Pewnie, że wielu rzeczy mogłabym żałować, ale po co. Wiadomo, że w żalu życie za straconą rzeczą jest dramatem na miarę B. Niechcicowej wiecznie wspominającej nenufary i lata upływające, przez co skrzywdziła nie tylko siebie.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz