Wywiad małżeński

Kilka dni temu ktoś promujący swoje produkty ślubno-weselne skomentował „aż” dwoma wyrazami mój tekst o weselu. Skoro już odwiedziłam sekcję komentarzy pod moim wpisem, zaczęłam sobie wszystkie na nowo czytać. Zrobiło mi się bardzo miło, dziękuję Wam za Waszą aktywność 🙂 Dostrzegłam tam również propozycję od Olitorii, która wyraziła swoje zainteresowanie tym, jakiego rodzaju pytania były nam z mężem zadawane podczas wywiadu małżeńskiego. A skoro od dwóch dni świeci słońce (odpukać), tabletki z żelazem zaczęły chyba naprawiać moją anemię (znów odpukać) i prawie całkiem puściły mnie mdłości (tu przydałoby się coś silniejszego, niż odpukanie- co się robiło z ramieniem? Spluwało 3 razy? Sypało solą? Rzucało kotem?)- może więc przyszedł czas na nowy wpis? 🙂

Wywiad trwał 4 godziny. Najpierw odpowiadałam ja (2h), a później mój mąż (2h). Moja część przypominała w sumie bardziej opowiadanie, niż odpowiadanie- byłam zachęcana przez oficerkę do snucia opowieści na temat naszego wspólnego życia, wycieczek, wydarzeń, wspólnych zajęć itp. Na podstawie moich opowieści zadawane były później konkretniejsze pytania mojemu mężowi. Czyli jeśli powiedziałam, że „ostatnio u cioci mojego syna obejrzeliśmy film”, oficerka dopytywała o to, jaki to był film, kiedy to było, czy się wszystkim podobał, co robiliśmy później, czy jedliśmy coś w trakcie filmu? Po czym mój mąż był wyrywkowo pytany o to, „co jedliśmy podczas filmu obejrzanego u cioci Krystiana 2 miesiące temu”. Nasze wersje były później analizowane. Samo to, że nie wyszliśmy wtedy stamtąd zakuci w kajdany oznaczało, że większość relacji się zgadzała 😉

Po jakimś czasie otrzymaliśmy listowną ODMOWĘ. Mój mąż miał nie dostać wizy i miał się szykować do opuszczenia kraju. To był straszny moment. Czułam ból w sercu, rozpacz, złość, strach, bezsilność… O tym, co czuł mój mąż, nawet nie chcę myśleć. Powodami, dla których nasz wywiad się nie powiódł, były tak podrzędne sprawy, jak to, że nie pamiętałam pełnego imienia matki mojego męża lub to, że oficerka nie widziała żadnych zdjęć ze ślubu. Decyzja nie była na szczęście ostateczna i nasz prawnik złożył apelację, w której wyjaśniliśmy, dlaczego podczas wywiadu padły pewne nieścisłości. Zdjęcia ze ślubu (który odbył się dzień wcześniej!) były w aparacie, który musieliśmy zostawić u ochroniarza przed przystąpieniem do wywiadu. Pełnego imienia mojej teściowej nie pamiętałam dlatego, że w Indiach nie zwraca się do starszych osób po imieniu. Zawsze mówię do niej i o niej „mamo”. Podaliśmy też kilka innych tego typu wyjaśnień. Kolejnym etapem była sprawa w sądzie. Po pobieżnym przejrzeniu dokumentów sędzia zdziwił się, co my tam w ogóle robimy? Nie powinno nas tam być, a oficerka nie powinna była nam robić żadnych problemów. Sędzia był po naszej stronie, a przedstawiciel biura do spraw imigracji na próżno próbował bronić swoich tez. Kilka miesięcy później mąż dostał wizę i pozwolenie na pracę. Cały proces trwał ogólnie 2 lata.

Na zakończenie dodam jeszcze, że wywiad małżeński był dla nas strasznym przeżyciem. Szliśmy tam pewni siebie i wyluzowani, a wyszliśmy stamtąd roztrzęsieni. Atmosfera, którą stworzyła oficerka, była bardzo napięta. Na samym wstępie usłyszałam od niej, że to moja ostatnia szansa, żeby się przyznać, że ściemniam, że mogę się jeszcze odwrócić na pięcie i odejść bez żadnych konsekwencji. Oficerka była oschła, momentami werbalnie agresywna, podważała wiele elementów moich odpowiedzi, czasami wyśmiewała. Wiem, że na tym polega jej praca, i że na pewno niejedego oszusta zmusiła swoją postawą do przyznania się. Niemniej jednak było to okropne doświadczenie.

*

Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, chętnie odpowiem w komentarzach 🙂

36 myśli na temat “Wywiad małżeński

  1. Swoją drogą dobrze że mi wywiad małżeński nie grozi 🙂 Tyle że dziś mi dniówkę utrącili,ale nie powiem za co 🙂 🙂 A miałem TYLKO 0,98 promila kur*a mać, w porównaniu do reszty ekipy prawie nic!!!!

    Polubienie

  2. To jednak bardzo frustrujące doświadczenie i jakoś mi się kojarzy brzydko. Nie chciałabym przechodzić przez coś takiego, zresztą znając moją niewyparzoną gębę i niechęć do obcych buszujących w moim życiu, już to widzę!

    Polubienie

  3. Ne zazdroszczę takich doświadczeń. Poza tym kto pamięta co jadł w odwiedzinach? Nie mówiąc o filmach, to co oglądałam pamięta mój chłopak, bo sama nie umiem zapamiętać. A jak jesteśmy w gościach, to film leci w tle, tak naprawdę nikt go nie ogląda.
    Normalnie się oburzyłam!
    Całe szczęście, że udało Wam się odwołać.

    Polubienie

    1. Zgadzam się! Pamiętam, jak ojciec wypytywał mnie i moją przyjaciółkę, o szczegóły, kiedy udałyśmy się na wagary. Pod koniec stwierdził, że obie kłamiemy bo wszystko mamy tak samo ustalone i utrzymujemy taką samą wersję. Miał rację. 😉

      Co do wpisu, to rzeczywiście bardzo stresująca sytuacja. Wiem, że się powtarzam, ale dobrze, że masz to już za sobą…

      Polubienie

  4. Mieliśmy podobną sytuacje w Ekwadorze. Z różnych powodów ja sponsorowałem moją dziewczynę. Pytanie było po której stronie łóżka śpię ja a po której ona. Oboje odpowiedzieliśmy, że śpimy po prawej. Skończyło się śmiechem.🙂

    Polubienie

  5. Boże, trochę jak przesłuchanie w sprawie jakiejś zbrodni. Skojarzyło mi się z tymi wszystkimi serialami „policyjnymi”.
    A wiesz, tak właśnie przyszło mi do głowy, że gdyby mojemu mężowi i mnie takie przesłuchanie zorganizowali, teraz, po ponad 10 latach związku, to obawiam się, że byśmy tego pozytywnie nie przeszli. Przecież ja ledwo pamiętam, cośmy za film oglądali przedwczoraj! ;P

    Polubienie

  6. O rany, nie zazdroszczę! Słyszałam tylko o tych wywiadach, ale nigdy nie spotkałam się z taką szczegółową relacją…Dobrze, że to już za Wami!
    Współczuję anemii, miałam po porodzie, było okropnie…
    Spluń przez lewe ramię, nasyp soli, zatańcz na beczce z prochem i sikaj pod wiatr…? ;)))

    Polubione przez 2 ludzi

  7. To szalenie intrygujące, ale też smutne. O ile fajne jest to, że mieliście okazje poopowiadać o miłych dla siebie chwilach, a Ty jak sama mówisz popłynęłaś w opowieści, to głupie jest to, że jakaś trzecia osoba, która pojawia się w Waszym życiu znikąd tak naprawdę, musi ocenić autentyczność Waszego uczucia… Wiem na jakim świecie żyjemy, ale w moim najwyraźniej ludzie nie muszą się tłumaczyć z miłości a po polanach biegają jednorożce 😀 Dawno mnie tu u Ciebie nie było, bo byłam zajęta innymi sprawami i nie czytałam blogosfery, ale chętnie to nadrobię ! Obiecuję! Ściskam i pozdrawiam! Jak znowu spotka Cię jakaś urzędnicza nieprzyjemność, możesz pożyczyć mojego jednorożca 😀 😀 😀

    Polubienie

  8. O, jaaaaa! Dzięki! 🙂
    No, kurde, co za oficerka jedna! A czy to, co pokazują w filmach to prawda? Że przychodzą też do domu i sprawdzają? Boszsze, jakie to nerwy! Człowiek wie, że mówi prawdę, a przez coś takiego zaczyna wątpić we wszystko! Ale twój mąż nie musiał w ogóle wyjeżdżać, mam nadzieję? Przez te 2 lata sprawy byliście razem, tak? Niesamowite to jest, normalnie książkę można napisać…

    Polubienie

    1. Na pewno moga przyjsc do domu, jesli ktos dostaje zasilki, np. podajac sie za osobe single. To samo, kiedy ktos nie placi TV license- przychodza sprawdzic, czy faktycznie nie ma w domu sprzetow i dostepu do kabli. Ale o nalotach w ramach marriage interview nie slyszalam. Moze to by bylo latwiejsze dla obu stron, zamiast takiego przesluchania? 😦

      Polubienie

      1. Może dla jednych łatwiejsze, a dla innych mniej komfortowe… Pewnie dla tych którzy oszukują 😀 Pytałam, bo naprawdę w każdym filmie w którym jest ten wątek, oprócz maglowania w urzędzie – robią naloty. Najczęściej późnym wieczorem lub wcześnie rano. Patrzą nie tylko na wspólne fotki i ciuchy w szafie, ale też na łóżko, czy pościel „jeszcze ciepła”… Uznawałam to za grubą przesadę.

        Polubienie

  9. Współczuję, że musieliście to przejść. Tak być nie powinno. Poczułaś się, jak zbrodniarz, jakbyście coś komuś zrobili. oby teraz było już ciepło i rodzinnie

    Polubienie

Dodaj komentarz