Rodzice-helikoptery

Wkurzają mnie oklepane frazesy, szczególnie te, które powstają od kilku lat, a dotyczą „dzisiejszego świata”. Ludzie urodzeni w latach 80-tych uwielbiają publikować teksty i grafiki wysławiające „lepsze”, przed-technologiczne dzieciństwo. Uważają, że dzisiejsze dzieci zamiast jeździć na rowerze, skakać „w gumę” i grać w piłkę, siedzą w domach z nosami w ekranach telewizorów lub konsol do gier video. Społeczeństwo uwielbia tego typu pop-kulturowe hasła i ślepo za tym podąża, bo przekaz jest prosty, a do tego można poczuć się lepszym. Wygląda na to, że według nich dzisiejsze dzieci są chyba jakimiś mutantami, pozbawionymi naturalnych potrzeb i odruchów.

Otóż nie, drodzy rodzice. To nie dzieci nie chcą się bawić na dworzu- to najczęściej Wy nie pozwalacie im wychodzić z domu. Mój syn gdyby mógł, to spałby na placu zabaw ze swoją piłką i rowerem. Ma w swoim pokoju mały telewizorek, Xbox’a, Nintendo Wii i własnego tableta. W salonie stoi telewizor, który zawsze może włączyć, a na moim laptopie też ma zainstalowanych kilka gier. Ekranów mu zatem nie brakuje. Jednak jeżeli tylko pogoda na to pozwala, on woli bawić się na dworzu z innymi dzieciakami. Wyraźnie wyznaczam mu godziny, o których ma się „zameldować” w domu- ma na ręku zegarek i cały czas go sprawdza. Nie zdażyło się jeszcze, żeby nie wrócił na czas.

Jest w moim najbliższym otoczeniu pewna osoba, tytułowy rodzic-helikopter, który nigdy w życiu nie wypuściłby dziecka samego z domu. Za każdym razem przeżywa szok, kiedy mówię o tym, że Krystian bawi się z kolegami na dworzu, albo ogląda u kogoś film. Przecież go porwą! Zamordują! Nakarmią go czymś trującym! …

A może ja czegoś nie rozumiem? Czy coś mnie omija? Żyję w jakimś innym wymiarze, innej rzeczywistości? Bo z tego co widzę, to ogólno-społeczna panika rodzi się w mediach, a później przenoszona jest z jednego rodzica na drugiego. Zapewniam wszystkich dzisiejszych rodziców, że dzieci się nie zmieniły- ale dorośli na pewno.

bikes

49 myśli na temat “Rodzice-helikoptery

  1. O matko! Jaka paranoja!
    U nas jest tak, że Boba trzeba ściągać siłą do domu, żeby cokolwiek zjadł. I czasem, w ramach przekupstwa, proponuję mu bajkę – nigdy nie chce 😉

    Polubienie

  2. „Bezstresowe wychowanie” rodziców helikopterów. A potem będzie płacz, bo dziecko nie będzie sobie radzić w relacjach z innymi ani w ogóle nie poradzi sobie w sytuacji kiedy nie będzie ukochanej mamusi obok, nigdy nie znajdzie pracy i zostanie darmozjadem 😛

    Polubione przez 1 osoba

  3. Co prawda jesteś na mnie obrażona,ale może nie zamordujesz mnie jeśli skomentuję… Naszej Oli nikt nie uwiązuje na sznurku by siedziała w domu,a i tak więcej czasu spędza wlepiając ślepia w komputer czy telefon, a koleżanki spotyka w szkole i… na Facebooku. Czasy gdy ja byłem dzieckiem od dzieciństwa Oli różnią się tym, że my w domu zdechlibyśmy z nudy bo co wtedy można było robić po szkole? Człowiek odrobił lekcje i spierdzielał na dwór latać po drzewach czy nadmuchiwać żaby a dziś? Dziś jest tyle wszystkiego że dzieci nie wiedzą za co się złapać i nie muszą wychodzić z domu by pogadać z kolegami czy świetnie się zabawić. A rodzice?? Wtedy byli inni niż są teraz? Chyba każdemu rodzicowi zależy by dziecko miało ruch, przebywało w gronie znajomych i tylko nie liczni trzymają dzieci na smyczy… Oczywiście obecne wychowanie ma wpływ na dzieci, temu nie przeczę, ale z drugiej strony, dziś, gdy często oboje rodzice pracują, czy ktoś ma czas na wychowanie dzieci? Wiem że się ze mną nie zgadzasz, więc nie musisz na siłę obalać moich argumentów, po prostu napisałem co myślę, a do tego chyba mam prawo? Mimo że najchętniej przegnała byś mnie pałą 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Mysle, ze w tej kwestii obydwoje mamy racje. Po prostu znamy i obserwujemy inne przyklady. Wiek Oli ma tu na pewno znaczenie, to juz pannica! Krystian ma dopiero 8 lat (a Ola ile?) i nie ma telefonu, nie korzysta z portalii spolecznosciowych. A i to na pewno kiedys nastapi, nie uniknie sie tego. Masz racje, ze teraz jest tyle latwodostepnej rozrywki wkolo i to tak atrakcyjnej, ze nawet dorosli latwo wpadaja w jej sidla. Jednak zdziwilabym sie widzac nastolatke nadmuchujaca zabe po szkole 😛 To raczej dla mlodszych dzieci hehe. A nad mlodszymi czesto trzesa sie rodzice przerazeni chowajacymi sie za drzewem pedofilami 😛

      Polubione przez 1 osoba

      1. Oli w lipcu stuknie 13tka… 🙂 Uwierz, ja jako nastolatek robiłem głupsze rzeczy niż nadmuchiwanie żaby 🙂 A co do to łatwo ich unikać, wystarczy nie chodzić do kościoła 🙂 I zaraz będą glosy że znowu czepiam się kościoła 🙂

        Polubienie

    1. Ja to czytam. I przytoczę pewną historię z własnego życia. Kiedyś, dawno dawno temu cała „banda” dzieciaków, w tym ja, siostra, Karol i Wojtek oraz siostra Karola, Iwona… bawiliśmy się na łączce przylegającej do ogrodu Karola i Iwony. Przez ową łączkę płynął płytki, zimny strumyczek, gdzie w zaroślach i różnych jamkach bytowały żaby. Wojtek z Karolem wymyślili, że nałapią do wiaderka tych żabek i będą je nadmuchiwać przez słomki do napojów. Wtedy Iwona, ja i siostra, pobiegłyśmy do p. Marylki, mamy Karola i Iwony i opowiedziałyśmy, co te łobuzy chcą zrobić. P. Marylka bez słowa wzięła odkurzacz, jedną z rur do ssawki a potężny przedłużacz podłączyła do prądu. Rurę od ssawki wcisnęła w otwór odkurzacza, przez który powietrze jest wydmuchiwane… i tak zaopatrzona pognała na łąkę. Czas naglił, bo pierwsza żaba była już przygotowana do nadmuchania. Wtedy p. Maryla dość stanowczo i poważnie zarządała, by obaj zdjęli portki i gołe pupcie wypięli do dmuchania. Kiedy zapytała, któremu pierwszemu dupsko nadmuchać… trzeba było widzieć ich przerażenie… 😀 Dopiero po kilku latach p. Marylka przyznała się, że wtedy, na łące pękała ze śmiechu widząc ich miny. A dziś Wojtek jest działaczem ASPCA, a Karol pisze doktorat z… weterynarii.

      Polubione przez 4 ludzi

        1. Myślę, że jeszcze teraz jakieś szansę ku temu są 😛 by Cię na ludzi wyprowadzić… ale nie dzisiaj… bo Ty gejem jesteś- jak sam mówisz- w dni parzyste… więc dziś się nie wypniesz…

          Polubione przez 2 ludzi

          1. Wiesz co, ja staram się od początku uczyć Tamalugę miłości do zwierząt, i nigdy nie zabiłam przy niej nawet pająka (co czasami kosztuje mnie trochę wysiłku 😀 ) U niej to poszło w drugą stronę, bo zatrzymuje się z zachwytem przy każdym robaczku, przykłada rękę do chodnika i czeka (my, ku*wa czekamy) aż jej mrówka wejdzie… Aż kiedyś na placu zabaw bawiła się z dziewczynką i mrówki im wchodziły do piasku. Nagle przybiega babcia tej dziewczynki, i z okrzykiem „No, jak cię Zuziu uczyłam? No jak?” zaczyna skakać po mrówkach. Zamarłam i szybko odwróciłam uwagę Tamalugi, bo byśmy chyba nadal z traumą walczyły… Także widzisz, możesz się starać ze swojej strony, a tu ci przylezie taka i całą pracę zniweczy!

            Polubione przez 1 osoba

            1. No zgadza się, dziecko wpada w konsternację, że jak to tak, czemu ta pani skacze po mrówkach? No i tu jest jednak rola rodzica, żeby z dzieckiem rozmawiać i tłumaczyć dlaczego to jest złe, mimo, że inni tak robią, tłumaczyć, dlaczego niektórzy zachowują się inaczej. Zderzenia z innym „światopoglądem” 😉 Twoje dziecko nie uniknie – czy to na placu zabaw, czy to przypadkiem na ulicy, czy to w przedszkolu/szkole. Mamy obecnie z Damacjuszem podobne przejścia – też wszczepiam mu szacunek do przyrody i zwierzątek różnego rodzaju, a potem okazuje się, że ma w żłobku jakiegoś Janka, który rozdeptuje wszystkie napotkane robaczki, bo go tak uczą w domu. I potem słyszę „a Janek depcze kowale” jako usprawiedliwienie jego własnych morderczych czynów – no i włączam po raz enty tę samą pogaduchę o przydatności robaczków itd.

              Polubione przez 1 osoba

                1. Je to i dla własnego dobra lepiej przenieść na pobocze, bo ten dźwięk, jak się przypadkiem w takiego wejdzie 😉
                  A te bez skorupy również ratujesz? Bo mi do tego brakuje cywilnej odwagi 😉

                  Polubienie

              1. No i to jest w tym najtrudniejsze – to wyjaśnienie, dlaczego inni to robią.
                Janek mały potworek! 😀
                Ze starszymi dziewczynami postępowałam tak samo, i też mi to ktoś spierniczył. Pamiętam, jak dziś, że siedziałyśmy na ławce przed domem, to znaczy ja i Kaśka, moja koleżanka, a nasze córki się bawiły obok. W pewnej chwili pająk zaczął iść po ławce. Moje dziewczyny nie zareagowały, bo nie przyszło im do głowy, że trzeba się go bać. A ja, cholera nie zareagowałam w porę i nie strząsnęłam go. Wiedziałam, że Kaśka boi się pająków, ale nie wiedziałam, że ma taką fobię. Oczywiście, gdy zauważyła, to zaczęła tak wrzeszczeć i nie mogłam jej uspokoić, że ludzie przez okna wyjrzeli, a moje dziewczyny od tamtej pory zaczęły bać się pająków. No, bo skoro ciocia Kasia, dorosła, fajna, bliska im osoba wrzeszczy jak opętana, to coś w tym musi być. Byłam na nią wkurzona, ale wiem, że to nie jej wina. Kiedyś w taksówce, taki mały pajączek spuszczał się po nitce, a ona w panice rzuciła się na kierowcę i prawie wypadek spowodowała. Wysadził ją w szczerym polu i odjechał. Mówiłam jej, że powinna zacząć się leczyć…

                Polubione przez 1 osoba

  4. A ty wiesz, że ja też miałam wkrótce machnąć post o latach 80? Może niezupełnie o dzieciach wtedy i dziś, ale o tym, co pamiętam, co się kiedyś robiło. Nieważne. Co to są w ogóle rodzice helikoptery? Pierwszy raz się z tym spotykam.
    Z tym niepuszczaniem dzieci to fakt. Rodzice biadolą, że dzieci tylko siedzą przed komputerem, a sami wolą „mieć je na oku”, bo jeśli coś się stanie, to zostaną zlinczowani w necie. Takie mamy czasy.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Zależy o dzieciach w jakim wieku się mówi. Te małe, to póki chcą się bawić, to bawią się na dworze, ile tylko można. To fakt. Te starsze dzieci, kiedy zaczynają nastoletnie życie, a których wszelkie zabawy przestają interesować, to już jakby inna bajka. Twój syn Sylwio, jest zapewne jeszcze w takim wieku do zabawy. Jeszcze chce na rowery, w piłkę…

    Moje dzieci są już dorosłe lub prawie. Przeszłam przez te wszystkie trudne etapy, bo najmłodsza kończy 15 lat a najstarsza 20. Co innego, kiedy chciały się bawić, wtedy długie trawy bywały lalkami i nie trzeba było zabawek w ogóle. Kreatywność sięgała zenitu. Z wszystkiego umiały je sobie zrobić. Co innego, kiedy zabawy są już nie dla nich. Kiedy wchodzą w wiek trudny, bo ani do zabawy, ani na randki. Taki wiek do niczego… Rowery? Gdzie? Po co? Wtedy zaczyna się etap, że na dwór trzeba zapraszać. „Ale co my mamy tam robić? Nudzi nam się.” Mają siedzieć i z innymi bawić się w dorosłość i podpalać papierosy jak koleżanki? Nieeee…. Z innymi bawić się lalkami? Też nie. Wolą już w domu. I od tego momentu zaczyna się górka, z której łatwo spaść na łeb na szyję. łatwo wtedy wpaść w sidła. Bo dzisiejsze czasy bardzo to ułatwiają. Czasy mojego dzieciństwa były inne bez dwóch zdań. Nie mogłam usiąść przed komputerem czy srajfonem, bo ich nie było, a w TV nic nie było, poza Jaruzelskim. Trzeba było być kreatywnym i się czymś zająć. Dziś dzieciaki siadają przed kompem, kiedy rower i zabawy dziecięce przestają ich interesować. Bo jest… Bo są gry w telefonie, internet. Gdy im się to zabierze, najpierw jest panika.
    Zrobiłam kiedyś taki eksperyment, kiedy moje dziewczyny weszły w ten wiek i bez przerwy im się nudziło. Na pół roku wyniosłam telewizor do stodoły, telefonów jeszcze wtedy nie miały a do kompa hasło znaliśmy tylko my. I dopiero wtedy cała kreatywność wróciła. Ale najpierw była panika. Co one mają robić?! Bez telefonu, bez TV, bez dostępu do gier. Rety, jakie nudy, jaka tragedia. Wtedy odkryły pasje, malowanie, nauka gotowania. Z nudów zaczęły wymyślać. Czytać książki. Z gadżetami myśleć nie trzeba, czas sam leci. Potrzebowały na to jednak czasu.
    Lata mojego dzieciństwa czyli 80 -te i końcówka 70-tych, były pod tym względem naprawdę lepsze. I w tych opowieściach jest sporo ziarenek prawdy. Pierwszy komputer pojawił się jak zawarłam małżeństwo. Komórka podobnie.
    A takich historii, kiedy dzieci od małego siedzą w technologii, zamiast w piaskownicy jest cała masa. Tutaj nie można generalizować w żadną stronę. W moich czasach tego nie było wcale i pod tym względem było lepiej. Ciesz się, że Twój syn nie należy do tej grupy, ale trzymaj ręce na wodzy, kiedy wejdzie w wiek trudniejszy. W ten wiek „do niczego”.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Oczywiscie zgadzam sie z tym, ze wiek ma tu ogromne znaczenie. Zreszta kiedy wchodzi sie w okres dojrzewania, a hormony szaleja, to mlody czlowiek najczesciej wariuje i nie wie, co ze soba zrobic 😀
      Mysle tez, ze wszystko jest jednak dla ludzi, jesli zachowa sie umiar. Tak wyglada dzisiejszy swiat i na sile go nie zmienimy na nasza modle. Choc nie oznacza to, ze nalezy swoje dzieci doprowadzac do takiego stanu, w ktorym nie beda potrafily nawiazac normalnego kontaktu z druga, zywa istota. Umiar, umiar i jeszcze raz umiar! A na PS sama gralam calymi dniami, kiedy urodzil sie moj syn, wiec nie ma co udawac, ze nie sprawia to frajdy 😀
      Chodzilo mi w tym wszystkim raczej o to, ze bardzo czesto to rodzice sa winni temu, ze dziecko przesiaduje w domu. Drazni mnie demonizacja dzieci i technologii.

      Polubienie

      1. Nie no, to oczywiste, że to wina rodziców! Przeginanie zaczyna się już od bobasa, któremu dla własnego świętego spokoju wciskamy w łapki telefon z bajkami, zamiast poczytać mu książeczkę, powygłupiać się etc. Potem wiele zależy, wydaje mi się, od przykładu jaki rodzice dają swoim dzieciom i od czasu, jaki skłonni są im poświęcić na wspólną zabawę, bądź nawet rozmowę. Jeśli rodzice sami mnóstwo czasu spędzają w zasiedziały sposób, lub w zabieganiu w ogóle nie bardzo zwracając uwagę na to co robią ich dzieci, to i one same sięgają po to co „najłatwiejsze”. A jak Anita zauważyła, rozrywka oferowana przez technologię (komputery, smartfony, playstation itd) jest najłatwiejszą i wymagającą od dziecka najmniej kreatywności i wysiłku, a przy tym (a może też i PRZEZ TO) bardzo uzależniająca.
        Jeśli my sami – rodzice, dziadkowie, czy inne osoby najbliżej z dzieckiem związane – pokażemy dziecku alternatywne formy rozrywki, również własnym aktywnym przykładem, pokażemy ile można z niej mieć frajdy, to na pewno istnieje znacznie mniejsza szansa, że wyrośnie nam dzieć na osobnika lubującego się w kanapowym i biernym stylu życia. (Na to przynajmniej bardzo liczę, wspierając się statystykami i badaniami naukowców. Moje własne badania są w toku ;))

        Rzeczone statystyki jednak pokazują, że WIĘKSZOŚĆ współczesnych dzieci takiego przykładu od rodziców nie ma. Stąd te wszystkie przekazy o tym, że DZISIEJSZA młodzież/dzieciarnia a to ma coraz gorszy wzrok w porównaniu do ich rówieśników sprzed trzech dekad, a to większe problemy z otyłością/cukrzycą/innymi chorobami cywilizacyjnymi, a to mniej się rusza itd. itp. traktowałabym raczej jako przytyk do współczesnych RODZICÓW. To przecież oni w głównej mierze odpowiadają za nawyki i wychowanie swoich dzieci.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Dokladnie tak. Choc rodzicow tez nie mozna za bardzo we wszystkim winic, bo jak obydwoje pracuja na pelne zmiany, nie ma ich cale dnie w domu, to pozniej maja wlasciwie czas tylko na to, zeby ewentualnie cos ugotowac, zjesc, wziac prysznic i po dniu :/ Aczkolwiek warto, a nawet TRZEBA, pokazywac dzieciom, ze sa inne rodzaje rozrywek. Zachecac, zapisywac na coraz to rozniejsze zajecia, isc na basen, pokazac narty, mozliwosci jest mnostwo, a moze cos kliknie i obudzi sie pasja!! 🙂 Ja swojemu synowi pokazalam kiedys skoki wyczynowe do wody, calkiem sie wkrecil 😀 Ale juz mu przeszlo haha 😛
          Wszystko ma swoje dobre i zle strony, trzeba zachowac umiar 🙂

          Polubione przez 1 osoba

          1. Masz trochę racji z tymi zapracowanymi rodzicami – jednak decydując się na dziecko i tacy ludzie chyba zdają sobie sprawę, że wychowywanie młodego człowieka jest czasochłonne i po pracy BĘDĄ MUSIELI znaleźć trochę czasu i dla swojej latorośli w codziennym grafiku zajęć 🙂

            Polubienie

  6. Cóż kiedy ja wychowywałam swoje dzieci, było to dawno i wtedy wisiały na trzepakach. teraz to trzepaków już nie widzę. A obecnie dużo zależy od dziecka, jego wieku, temperamentu, zainteresowań i od rodzica także. Bardziej martwi mnie, taka ja. Nigdy w kompie nie siedząca, a od kilku lat zdecydowanie za dużo. Jak narzucić sobie dyscyplinę?

    Polubienie

      1. Nieee. Pracuję i to dużo , ćwiczę rozwijam się zawodowo i pasje. Spotykam z ludźmi, randkuję i weszłam w wolontariat. na wszystko mam czas. Pozdrawiam serdecznie

        Polubienie

  7. Kiedy swoim wnuczkom wspomnę o wyjeździe na działkę, to skaczą do góry z radości. W blokowisku jednak wszystko wraca „do normy”, chociaż odciągamy od ekranu wszelkimi sposobami. 🙂

    Polubienie

  8. Nie wolno generalizować, ale też nie można problemu nie dostrzegać, że nie ma uzależnień. Zgadzam się, że najlepiej wychowuje się dziecko przez własny przykład rodzicielski. Jeśli rodzice siedzą w internecie, to dziecko będzie również tam spędzało każdą wolną chwilę. Jeśli rodzice biegają, jeżdżą na rowerze razem z dziećmi, to wpajają właściwe nawyki i o to chodzi.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

  9. No cóż.. mojego brata dzieci wszyscy troje wolą komputer niz wyjsc na dwór. Koedys karą za oblany sprawdzian w szkole był zakaz wyjścia na dwór dziś zakaz komputera… Ale to, ze oni wolą ten komputer niz ruch to juz wina rodziców.. bo gdy byli ba tyle mali zw nie mozna bylo ich samych puscic na dwor… to woleli dac im komputer niz poświęcić im czas… i dzieci najzwyczajniej w świecie sie uzaleznily i nie nauczyły ruchu… 🤷‍♀️🤷‍♀️ Mam nadzieje, ze nie popelnie tego bledu.

    Polubienie

Dodaj komentarz