Od dość długiego czasu przeżywam kryzys pod tytułem: ,,Dajcie mi wszyscy święty spokój”. Obwiniałam za to narodziny drugiego dziecka, z którym wiodłam prawie całkiem odizolowaną egzystencję, której całkowitość dopełniła pandemia. Trwająca 10 miesięcy angielska zimo-jesień też nie zachęca do spotkań towarzyskich. Zmęczenie, znużenie, nieciekawa sytuacja finansowa, brak słońca, syn wchodzący w wiek nastoletni – to na pewno były, są i będą powody, dla których człowiek może czuć się gorzej, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Zajrzałam jednak wgłąb siebie i odpowiedziałam sobie na pytania, na które bałam się odpowiadać. Co tak naprawdę sprawia, że mam dość wszystkich wokół pomimo, że tych osób wcale tak dużo nie ma?
Zacznę może od tego, że zrobiłam coś idiotycznego, trochę żałosnego i śmiesznego w negatywnym tego słowa znaczeniu. Mianowicie, zupełnie z dupy narodził mi się w łepetynie pomysł, aby obejrzeć sobie na YouTube stawianie kart tarota dla Byka na kwiecień 🙂 Czułam się, jakbym z premedytacją wkładała metalowy widelec do kontaktu, a jednak to zrobiłam! Oglądając stawianie kart, w duchu śmiałam się sama z siebie i mówiłam sobie: ,,Sylwia, już totalnie ci odbiło. Przecież horoskopy, wróżby i karty działają na tej samej zasadzie: walą uniwersalnymi formułkami, który każdy może dopasować pod swoje życie”. Nie powstrzymało mnie to!
Jak się pewnie domyślacie, sprawy nie wyglądały jednak tak idiotycznie, jak się tego spodziewałam, skoro postanowiłam o tym napisać. Wręcz przeciwnie: pojawiło się kilka interesujących punktów odnośnie mojego obecnego stanu ducha…
Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, postanowiłam od kwietnia wziąć się na poważnie za kurs dla tłumaczy, żeby zdobyć profesjonalne kwalifikacje. Miałam co do tego ogromne wątpliwości, nie wiedziałam, czy poradzę sobie finansowo, i czy będę miała na to czas. No cóż… Karty tarota dosłownie KRZYCZAŁY do mnie, że muszę się na ,,TEN” krok zdecydować i uwierzyć w siebie, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Wróżka (tarociarka? Tarocistka? Jak to się kurcze nazywa? Haha) miała przed sobą karty, które nawoływały do przygody, ogromnych zmian, pozostawienia za sobą dotychczasowej rzeczywistości. Nie ukrywam, że zdobycie kwalifikacji jako tłumacz byłoby ogromną zmianą w moim życiu i ogromną przygodą! Wiem, wiem, wiem… Dałam się ponieść schematom, z których sama się śmieję i dopasowałam przepowiednie do swoich potrzeb! 🙂 Może to głupie, ale dało mi to wbrew pozorom pozytywnego kopa.
Nie ta część wróżby była jednak najbardziej niepokojąco podobna do mojego obecnego życia. Najgorsza była sfera miłości… Jest to tak intymny temat, tak głęboko czasami skrywany, że zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam o tym pisać. Postanowiłam zaryzykować i sprawdzić, jak Wy na to zareagujecie, ale zobaczyć również, czy przyniesie mi to jakąś ulgę… Czy słowa, które pójdą w świat, poruszą jakąś magiczną machinę konsekwencji.
Najpierw musicie wiedzieć, że od kilku miesięcy – a właściwie może już lat – śnią mi się mężczyźni, którzy na pewno nie są moim obecnym mężem. Właściwie to, biorąc pod uwagę ich wiek w tych snach, mogłabym ich śmiało nazwać chłopcami. I od razu uprzedzę, że nie śnią mi się treści 18+ 🙂 Wręcz przeciwnie: są to niewinne, słodkie, urocze i ciepłe treści, przypisane pierwszym miłosnym uniesieniom, fazie zakochania i motylkom w brzuchu, czyli czemuś, co w małżeństwie z kilkuletnim stażem już raczej nie istnieje. Nic więc dziwnego, że moje sny przedstawiają tych mężczyzn w tak młodym wieku, bo sama byłam dużo młodsza, kiedy ostatni raz coś takiego przeżywałam.
Karty tarota oczywiście boleśnie mi to wytknęły – ukazały, że śnię o miłości, której brakuje mi w życiu na jawie. Że tęsknię za przygodą, że chcę zmian, i że czegoś mi brakuje. Pani od kart poradziła, żebym spędzała więcej czasu z mężem i odnalazła tę utraconą więź. Ja to wszystko wiem, pani tarocistko, prawda jest jednak taka, że mijamy się z mężem od kilku lat dosłownie w drzwiach, bo kiedy jedno wychodzi do pracy, to drugie dopiero wstaje, a kiedy jedno wraca, to drugiego nie ma, a kiedy wraca, to jedno już śpi, albo ma ręce pełne roboty przy dzieciach. Zaczęłam sobie na szybko analizować, jak by to zrobić, żeby się jednak udało, żeby jednak o tę miłość zadbać, zanim będzie za późno. I wtedy pani mądrala dała mi mentalnego kopa w splot słoneczny: zasugerowała, że więź, za jaką tęsknię, niekoniecznie jest tą z mężem… Wróciły do mnie te wszystkie sny wypełnione tym najsłodszym, najpiękniejszym uczuciem… Fakt, że nie ma w nich mojego męża, wcale nie pomaga uporządkować myśli. Tym jednym głupim, siedemnasto-minutowym nagraniem na YouTube zafundowałam sobie taką jazdę, że do teraz nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć i czy w ogóle powinnam o tym myśleć? Karty Byka mówiły, żebym zeszła na ziemię i przestała w końcu jedynie marzyć lub cieszyć się snami, tylko wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła je spełniać, inaczej na zawsze zostaną jedynie zawieszone w chmurach.
Być może mam tak dość osób wokół mnie, bo nie są to osoby, z którymi chciałabym żyć na codzień? Czy śnię o ludziach z przeszłości, bo tęsknię za możliwością odwrócenia się na pięcie i pójścia sobie gdzie indziej? Za większym wyborem? Za wolnością?
Tyle dobrego mi przyszło z tej wróżby, że dostałam dawkę inspiracji na dzisiejszy wpis. Pozostałego mentalnego kołowrotka nie ma co mi zazdrościć. I unikajcie wróżb i kart, nawet jeśli chcecie sobie tylko pośmieszkować!
Zdjęcie: Alessio Albi
Pandemia poprzewracała całe moje życie do góry nogami. Całe dnie spędzałem przed komputerem. Czekałem aż to wszystko się skończy. Kiedy kładłem się spać wracałem do czasów ogólniaka. Jeszcze raz przeżywałem miłość do koleżanki J. Przypomniałem sobie jak odkrywaliśmy swoje ciała, jak przeżywaliśmy chwile rozkoszy. Tamte sny były bardzo realne.
PolubieniePolubienie
A jest Pan sam? Czy ma swoja rodzine?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sam nie jestem. Mam rodzinę. Niemniej pandemia trochę zaburzyła relacje rodzinne. Ciągłe siedzenie pod dachem na małej powierzchni w kilka osób miało swoje konsewkencje.
PolubieniePolubienie
A moze jest tak, ze dopoki jestesmy z dala od swoich bliskich, to sie jakos wszystko uklada, a kiedy cos nas wrzuca do jednego wora to sie okazuje, ze juz zbyt wiele wspolnego ze soba nie mamy? Mama mi kiedys powiedziala, ze ludzie bardzo czesto rozwodza sie po tym, jak dzieci wyprowadza sie z domu, bo okazuje sie, ze pomimo odzyskanego czasu nie maja ze soba co robic. Za bardzo sa odrebni.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dlatego relacje małżeńskie należy pielęgnować przez całe życie i o nie dbać. Mama Ci prawdę powiedziała.
Dobrze że zauważyłaś, że się z mężem mijacie i brakuje Ci tego uczucia zakochania. Najgorzej to się obudzić z ręką w nocniku.
Przede wszystkim porozmawiajcie. Zostawcie dzieci z nianią, czy tam babcią jeśli jest taka możliwość i idźcie na randkę 😉
Ja marzę właśnie o takiej randce z mężem, ale mam koleżankę, której brakuje agencji, zainteresowania i myśli o romansach z innymi, czego ja nie pochwalam i usilnie ją namawiam, żeby porozmawiała z mężem.
PolubieniePolubienie
Ja wprost przeciwnie do Twojej kolezanki, zamykam sie coraz bardziej w sobie, uciekam w swiat ksiazek itp. Nie mam ochoty na zadne romanse. Kazdy wyglada tak samo
PolubieniePolubienie
* „atencji”
PolubieniePolubienie
Ale romans z mężem, tym własnym, osobistym?
Jest możliwe tak się zorganizować żeby się nie mijać? Np ten jeden wieczór w tygodniu? Albo jakiś urlop, nie mówię że kilkudniowy. Np jeden dzień. Odstawić dzieci do szkoły/żłobka i spędzić kilka godzin we dwoje?
PolubieniePolubienie
Jesli o mnie chodzi to chwile wolne od dzieci wole spedzac sama. Mam juz dosyc ciaglej obecnosci innych osob… Kimkolwiek by nie byly.
A Ty masz swojego bloga?
PolubieniePolubienie
trzy-m.blogspot.com
Zapraszam 😉
PolubieniePolubienie
A to znam! 🙂
PolubieniePolubienie
Kryzysy mają to do siebie, że przemijają, czego i tobie życzę. 🙂
PolubieniePolubienie
Dlatego nie podejmuje zadnych szalonych decyzji ani krokow. Czekam sobie, choc bywa ciezko. Dziekuje 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja żyję pod hasłem DAJCIE MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ od lat i nie robię sobie z tego wyrzutów sumienia 🙂 Niestety świat nijak nie chce mi owego spokoju dać 🙂 Mam nadzieję że u Ciebie to nie są zaczątki depresji…
PolubieniePolubienie
A wiesz ze jakis czas temu bralam udzial w sesjach terapeutycznych na obnizony nastroj, bo tez zaczynalam podejrzewac u siebie poczatki czegos bardziej powaznego?
No w moim przypadku w sklad najblizszego otoczenia wchodza dzieci i mąż wiec tak trudno bez wyrzutow sumienia 😛
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mieszkasz w kraju gdzie jest niewiele słońca a to sprzyja obniżeniom nastroju. Widzę po sobie że w deszczowe dni psycha bardziej mi siada niż gdy świeci słońce.
PolubieniePolubienie
Gdyby wierzyć kartom to wiodło by mi sie i w zdrowiu i w finansach, a podbojów miłosnych miałbym tyle że nie było by sensu wkładać spodni 🙂 🙂 Raz miałem stawianego tarota, ale podchodzę do tego sceptycznie. Co jakieś tam karty mogą wiedzieć o naszym życiu? To to nam przeznaczone wie tylko ten w górze i tzreba wierzyć że będzie dobrze 🙂 A jak nie będzie to i tak zawsze jakoś będzie 🙂
PolubieniePolubienie
Chyba też żyję pod szyldem dajcie mi wszyscy święty spokój, ale to wynika raczej z nielubienia siebie i chyba hormonalnego zmęczenia, może też znudzenia – czasem nawet,, dzień dobry” w pracy działa mi na newry, a tym bardziej głupi small talk: po prostu usiądźmy każdy przy swoim kompie, odwalmy pracę i do domu. Inne interakcje mnie męczą.
Co do facetów to u mnie fatalna sprawa, bo tak samo jak jestem wymagająca w stosunku do siebie, tak mam wymagania z kosmosu odnośnie innych, łącznie z moim facetem. Chyba nie było w moim dziesięcioletnim związku roku, w którym nie kochałabym się jednocześnie w swoim facecie i w jeszcze jakimś innym, ze względu na inteligencję czy zaradność tego drugiego. Faceta wymieniłam tylko raz, na gorszy model, nigdy więcej. Ale nadal nie jestem usatysfakcjonowana z obecnego związku. Krótko mówiąc- wraz z dorosłością przyszły problemy odbierające radość z jakiejkolwiek dziedziny życia i nawet nie chce mi się już gonić tych motylków w brzuchu, wygodniej mi bez nich. Mogę się wtedy skupić na hobby, samorozwoju, a nie tracić czas na relacje. A faceta już nie zmieniam, bo okazało się, że już lepiej jak druga osoba nie ma wad, których nie umiem ścierpieć- nie musi mieć zalet, jakie cenię. To mniej ważne.
Życzę Ci w takim razie nie,, spełnienia marzeń „, a dotarcia do prawdziwego pragnienia, które siedzi tak głęboko, że nie można go jeszcze poprawnie zdefiniować.
PolubieniePolubienie
Kolejna sprawa, w ktorej mamy cos wspolnego. Tym razem – niestety.
A czy nie ranisz swojego partnera tym byciem niezadowoloną z niego po cichu? Moze lepiej by mu bylo znalezc kogos, kto by go zwyczajnie lubil i docenial? To nie przytyk, to tylko pytanie ❤
PolubieniePolubienie
W sumie to ja mu bardzo pokazuje, że go doceniam (choć mam brzydką tendencję do matkowania czasami 😑). Co niestety nie przeszkadzało mi w aż nadmiernym docenianiu jakiegoś zaradnego kolegi po prawej. Teraz chyba już powoli rozumiem, że ci drudzy faceci byli zawsze przeze mnie idealizowani, bo człowiek jest inny w pracy, a inny w domu. I na wyjeździe ze znajomymi okazało się, że moi ulubieni panowie nie przejawiają tych swoich zalet w związku, co mnie zaskoczyło i upewniło, że nie ma sensu szukać lepszego modelu. Tak jak mówię- ważniejsze się okazało to, że obecny facet nie ma wad, które najbardziej mnie wkurzają. A zalety? Może go kiedyś zainspiruję do pracy nad nimi, a jak nie to trudno. Przywiązanie wygrało. (zresztą ja nie do końca lubię siebie, a takim ludziom ciężko dawać miłość- tak mówią, może w tym tkwi problem 🤔)
PolubieniePolubienie
To fakt, ze slabo poznane osoby czesto wydaja sie byc idealne, dlatego kiedy wydaje mi sie, ze ktos mi wpadl w oko albo porownuje do kogos swojego meza, to mowie sobie ej, w domu pewnie siedzi z piwskiem w łapie i dlubie w nosie 😛
Ja slyszalam, ze osoby o niskim poczuciu wlasnej wartosci, czy same siebie nielubiące, nie tyle nie potrafia oddac milosci, tylko ta milosc moze byc zbyt silna lub toksyczna, ale nie brzmi to jak Twoj przypadek. U mnie jest odwrotnie – ja podczas bycia samotna matka do tego stopnia sie usamodzielnilam i skupilam na sobie, ze teraz praktycznie nikogo innego nie potrzebuje…
PolubieniePolubienie
Raczej słyszałam o wersji, że nielubiący siebie nie rozumieją, dlaczego niby partner ich kocha.
Chyba po części rozumiem ten problem zbytniego uniezależnienia się. Byłam sama w Australii przez prawie półtora roku, zdana na siebie. I teraz też zachowuję się jak Zosia samosia. Dlatego nie doradzę- nie wiem, co na to poradzić. Ale może warto spróbować posłuchać tych babskich poradników, gdzie każą od czasu so czasu smsować do partnera, pamiętać, by go przytulać choć raz dziennie i zbudować jakby,, nawyk” bycia obok niego. I może też powiedzieć mu wprost, że chce się, by nas zaskakiwał, albo zaprosił na ekscytującą randkę (jeśli Twój mąż jest z tego grupy, która potrafi takie rzeczy, bo niektórzy niekomfortowo się czują z takimi szalonymi pomysłami, haha).
PolubieniePolubienie
A mnie zawsze drażniło, że w tych wszystkich „poradnikach” to zawsze kobieta miała być tą starającą się stroną. I jak tu uwierzyć w swoją wartość? 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A czy to nie we wszystkiim tak jest, że my jakoś mamy większy potencjał do zmian, samorozwoju, starania się i zabiegania o szczęście wszystkich domowników. Taka klątwa,, dawania”, które zawsze się z kobietami kojarzyło. Ale prawda, to smutne, że najczęściej poradniki każą kobietom z siebie trochę zrezygnować. Starałam się w poprzednim komentarzu napisać, że to facet ma wyskoczyć z inicjatywą 😀
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
O to to Olitoria, o to to.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oooo, a to już chyba temat na naszego whatsappa 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chyba potrzebujecie z mężem urlopu… Zresztą nie tylko wy 🙈
PolubieniePolubienie
Problem w tym, czy ja (my) w ogole sie na takim urlopie razem odnajdziemy.
PolubieniePolubienie