27/52 – Szkoła przetrwania… we własnym ogródku

Załatwiłam swojego męża na amen. Niechcący. Naprawdę.

Mamy dwa wejścia do naszego domu: jedno od frontu i drugie od ogrodu z tyłu. Obydwoje z mężem mamy po zestawie kluczy do obu, gdyż zdarza się, że któreś z nas (częściej on) zostawi jeden z kluczy w dziurce, przez co musimy iść do tych drugich drzwi.

Mój mąż ma w soboty nocną zmianę w pracy. To znaczy niezupełnie nocną, bo kończy około 2 w nocy, a nie o 6 rano. Jednak ja o 2 nad ranem już dawno śpię, o dzieciach nie wspominając, więc dla nas jest to nocna zmiana.

Zawsze upewniam się, że przynajmniej w jednych drzwiach nie zostawiam na noc klucza, żeby mąż mógł wejść do domu. Mam na tym punkcie istnego świra, bo potrafię sprawdzić każde drzwi po kilka razy nie pamiętając, czy już je sprawdzałam.

Niestety nadszedł ten moment, kiedy jakimś cudem, pomimo kilkunastokrotnego sprawdzania zamków, zostawiłam klucz w obu dziurkach… Niczego nieświadoma spałam sobie smacznie, jak na ironię niespotykanie smacznie. Przeważnie budzę się w nocy kilka razy bez wyraźnej przyczyny i ciężko mi na nowo zasnąć. Około 5:20 rano obudziłam się naturalnie zgodnie z moim zegarem biologicznym, który przyzwyczaił się do wstawania o tej godzinie do pracy. Chciałam sprawdzić czas na telefonie i kiedy tylko zobaczyłam ikonkę nieodebranego połączenia, już wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.

Mój mąż już przed 2 w nocy zadzwonił i napisał do mnie, że nie może wejść do domu, bo w obu zamkach jest klucz. Przez kilka pierwszych sekund miałam jeszcze nadzieję, że kolejne wiadomości wskażą na to, że mąż jednak sobie poradził i wszedł do domu. Szybko się jednak okazało, że spędził w ogrodzie w nocy i w temperaturze 6 stopni Celsjusza jakieś 4 godziny, bowiem był pod domem wcześniej, niż wskazywało na to pierwsze nieodebrane połączenie – miał nadzieję na to, że trafi na któryś z moich kilku razy przebudzania się w nocy, dlatego jeszcze nie panikował i spokojnie palił sobie w ogrodzie.

Przez te prawie 4 godziny dzwonił do mnie mniej więcej co 20-30 minut. Zawsze wyciszam w telefonie dźwięki na noc, więc jedyne, na co mógł liczyć to to, że dostrzegę światło ekranu. Rzucanie kamyczkami w okno czy walenie w drzwi nic by nie dały. Nasz dom ma takie specyficzne ułożenie, że wszystko jest w pionie i rozłożone na dwa piętra. Spałam na poddaszu, gdzie absolutnie nic z dołu nie słychać.

Kiedy o tej 5:20 zbiegłam jak szalona z poddasza na parter otworzyć mu drzwi naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mąż musiał być do szpiku kości przemarznięty, wściekły i zmęczony. Przez otwarte drzwi do ogrodu zobaczyłam, że pali się tam ogień. Musiałam wydać z siebie jakiś odgłos zaskoczenia, bo mąż zapytał: ,,A co innego miałem zrobić?“. Okazało się, że w starym, zardzewiałym grillu zrobił sobie ognisko. Całe szczęście, że miał zapalniczkę, a w kubłach na graty w ogrodzie była podpałka. Pozbierał trochę drewna tu i tam i próbował się ogrzać. Odgrodził ogień od wiatru drzwiami starej lodówki, która zalega u nas w ogrodzie i czeka na odbiór przez gminę miasta.

Było mi go tak szkoda, a z drugiej strony czułam całkowitą bezsilność. To się już stało i się nie odstanie, nie mogę cofnąć czasu. Mąż nie był zły. Przeprosiłam go, długo przytulałam i całowałam. Upewniłam się, że wie, że nie zrobiłam tego specjalnie. Co innego mogłam zrobić? To samo pytanie zadane w ciągu jednej nocy.

Zawsze zastanawiałam się, co by było, gdyby doszło do takiej sytuacji. Wydawało mi się, że mąż zadzwoniłby wtedy do któregoś z kolegów, z któym pracuje w nocy i zapytał, czy nie mógłby przespać się u niego na kanapie. Podejrzewam, że ja tak własnie bym zrobiła. On powiedział jednak, że był tak pewny, że niedługo się obudzę, że po prostu nie chciał robić zamieszania. A później było już za późno…

A co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji? Myślę że ja, jeśli byłabym wtedy z dziećmi, zadzwoniłabym na policję i poprosiła o pomoc. Na pewno wiedzieliby, gdzie mnie w takiej sytuacji skierować. Drugą opcją byłby szpital – zjawiłabym się po prostu na pogotowiu ratunkowym i spytała, czy mogę posiedzieć i napić się gorącej herbaty czekając, aż będę mogła dostać się do domu. Przychodzi Wam do głowy inne rozwiązanie?

Reklama

21 myśli w temacie “27/52 – Szkoła przetrwania… we własnym ogródku

  1. Masz dzielnego męża, który wierzył w to, że zaraz się przebudzisz i go uratujesz, jednoczesnie świadomego, ile obowiązków masz na głowie i nie potrzebne Ci do tego jakieś negatywne emocje wynikające z preterencsji czy kłótni. To miłe i piękne. Pozdrów Go ode mnie🌞
    P.S. A ja? Chyba bym nie dopuściła w ogóle do takjej sytuacji od razu zakładając taki zamek, żeby od środka nie blokować go kluczem. Po co nieustannie skupiać się na tym żeby odruchowo nie zablokować wejścia do domu.

    Polubienie

    1. Nie pozdrowie go, bo nie wie o tym, ze opisalam jego historie 😀 Ale dziekuje 🙂

      Dobry pomysl z tymi zamkami oczywiscie, tylko ze my ten dom wynajmujemy i nie chcemy w niego inwestowac zadnych pieniedzy, bo i tak bedziemy sie wyprowadzac, a wlascicielka na pewno nie zafundowalaby nam takiej frajdy 🙂

      Polubienie

  2. Mój mąż wielokrotnie wracając z popołudnioówki natyka się na zamknięty górny zamek w drzwiach z kluczem w środku, a ja każdorazowo odbieram telefon znudzona ze snu w nerwach, że coś mu się stało w drodze do domu 🙈 Gdybym nie mogła wejść do swojego domu to akurat u mnie to nie problem, bo blisko mieszkają moi i męża rodzice 😂

    Polubienie

  3. Jak nie mam pilota do bramy to wiecznie czekam pod nią żeby mąż z domu mi otworzył. Najlepsze że mu pisze „wracam”, „będę za 10minut”. Ale jak dzwonie żeby otworzył to on nigdy wtedy nie odbiera. Bo albo się myje, albo odkurzał, albo coś… 😃

    Polubienie

  4. Mam nadzieję, że za jakiś czas Twój mąż zapomni o ciężkiej części tej historii i przy okazji jej opowiadania będzie tylko wspominał z dumą i śmiechem, jak sobie fantastycznie poradził, robiąc biwak w ogrodzie z przypadkowych części. To dopiero survival!

    Polubienie

    1. Wlasciwie juz nastepnego poranka troche z tego zartowalismy, szczegolnie ze on sie naprawde zastanawial, czy cos przeskrobal, za co moglabym go wyrzucic z domu, ale nic nie przychodzilo mu do glowy!!! HAHAHAHAHA 😀

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s