16/52 – Wstyd

Dawno, dawno temu, kiedy miałam 16 lat, a po Ziemi chodziły jeszcze dinozaury, w gazetce młodzieżowej o nazwie Popcorn znalazłam ogłoszenie dziewczyny, która szukała listownych przyjaciół do korespondencji. Zaintrygowała mnie krótkim opisem swoich cech charakteru i hobby. Napisałam do niej list, gdyż dinozaury pamiętają jeszcze czasy, kiedy ludzie nie bali się podawać swoich danych. Od tego ogłoszenia w Popcornie i mojego pierwszego listu do dziewczyny zaczęła się nasza kilkunastoletnia, głównie listowna przyjaźń.

Dzieliło nas prawie 300 kilometrów, jednak dystans ten znikał w listach, które do siebie wysyłałyśmy. Czasami bywały one tak grube, że ginęły gdzieś po drodze na poczcie. Na przestrzeni tych kilkunastu lat odwiedziłam A. dwukrotnie, a ona odwiedziła mnie raz. Nienawidziła podróżować, bała się jechać gdzieś dalej sama, co było tylko jedną z bardzo wielu kwestii, które nas różniły. Podobieństwa wygrywały jednak nad wszelkimi przeciwnościami i nasza przyjaźń trwała w najlepsze.

Nie potrafię powiedzieć, kiedy dokładnie nasze kontakty zaczęły się ochładzać. Na pewno z ręcznie pisanych listów przerzuciłyśmy się w końcu na maile i inne elektroniczne formy, gdyż coraz więcej listów ginęło, a ja w wyjechałam za granicę. Założyłam rodzinę, a ona wyszła za mąż i szykowała z mężem swoje gniazdko w postaci własnego mieszkania. Kontakt był coraz rzadszy, a kiedy już był, to raczej przesiąknięty narzekaniem czy wytykaniem czegoś z jej strony. Zaczęłam coraz bardziej dostrzegać, że A. jest dość płytka, co było bardzo dziwne w zestawieniu z innymi cechami charakteru, które tak w niej lubiłam.

Nigdy nie zapomnę jej komentarza do zdjęcia, które jej wysłałam, żeby pochwalić się, jak dobrze idzie mi na praktykach z dziećmi w czasie studiów. Na zdjęciu widać było moją dłoń, która trzymała małą rączkę Leosia – chłopca, który był bardzo nieśmiały i niechętnie otwierał się na nowe osoby. Odpowiedzią A. było skarcenie mnie za to, że mam niepomalowane paznokcie. Napisała, że tak zadbanych paznokci to już wiele lat nie widziała, i że jak na osobę z Warszawy to noszę się, jak jakaś baba ze wsi. Drugą szokującą reakcją było wytknięcie mi, że mam na sobie skórzaną kurtkę, która ,,już dawno jest niemodna”. Moje tłumaczenia, że skórzana kurtka to raczej stylówka, a nie kwestia mody, nie docierały do niej (pomijając fakt, że w ogóle wywiązała się między nami taka rozmowa, a to za sprawą kolejnego zdjęcia, które jej wysłałam, tym razem ze spaceru z rodziną).

Piszę o tym po to, żeby nakreślić Wam, w jaki sposób umierała nasza przyjaźń – wychodziło na jaw coraz więcej różnic pomiędzy nami, zmian w priorytetach, pogłębiających się z wiekiem cech, które ze sobą nie współgrały. Doszło do momentu, w którym musiałam się dosłownie prosić o choćby najkrótszą wiadomość wysłaną za pomocą komunikatora internetowego, co przecież nie zajmuje dużo czasu, nic nie kosztuje, ale – jak się okazało – okupione było jakimiś strasznymi mękami ze strony A., kiedy przyszło jej napisać do mnie kilka zdań. Momentem kulminacyjnym była moja wizyta w Polsce, pierwsza po 7 latach życia na emigracji. Napisałam jej daty swojego pobytu, a zatrzymałam się dosłownie kilka kilometrów od jej miejsca zamieszkania. Nie odezwała się do mnie przez cały czas trwania mojej wizyty i dopiero po moim powrocie do Anglii odpisała coś zdawkowo, że nie mogła się ze mną spotkać. Dla mnie był to koniec; oblany ostateczny test.

Zerwałam z nią kontakt i przestałam zaprzątać sobie nią głowę. Zrobiłam wszystko, co mogłam, aby podtrzymać tę znajomość. Co jakiś czas, mniej więcej 1-2 razy do roku, odzywałam się jeszcze do niej z pytaniem, co słychać, jak jej się powodzi. Ona za to rok w rok wysyłała mi życzenia urodzinowe, nie załączając jednak do nich żadnej wiadomości od siebie.

W którymś momencie coś zaskoczyło. A. wydawała się mocno zainteresowana odbudowaniem jakiejkolwiek relacji ze mną. Obiecywała, że niedługo się odezwie i opowie, co u niej. Obietnic oczywiście nie dotrzymywała, jednak ogólna narracja się nie zmieniła: chciała nawiązać kontakt. W końcu nadeszła od niej długa wiadomość, której treść dosłownie spadła na mnie jak bomba. Aż musiałam zamknąć się w sypialni z dala od szalejących dzieci i męża i usiąść na łóżku, żeby sama, w ciszy i spokoju przyswoić historię A.

A. wyznała, że jest alkoholiczką. Do tego rozwiodła się z mężem, straciła pracę, jej relacja z mamą, z którą całe życie była nieprzeciętnie blisko, runęła w gruzach, a musi z nią mieszkać, bo jej ciało odmawia jej posłuszeństwa i co chwilę łapią ją jakieś paraliże. Obecnie ma sparaliżowaną całą prawą rękę – po prostu obudziła się któregoś dnia z niedowładem, przyczyny którego lekarze nie potrafią stwierdzić. A. kilka razy spędziła długie miesiące w szpitalach, ośrodkach odwykowych, a nawet w szpitalu psychiatrycznym. Tam poznawała mężczyzn, z którymi tworzyła związki, które jednak zaraz po wyjściu z ośrodka kończyły się boleśnie. Zawaliła swoje życie osobiste i zawodowe i narobiła sobie długów. Teraz nie może się nawet sama wykąpać przez paraliż ręki.

Powiem Wam szczerze, że ta wiadomość rozdarła mi serce. Jest mi tak niesamowicie szkoda A… Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak jest jej trudno i jaki wstyd musiała odczuwać przez te wszystkie lata, w ciągu których ukrywała swój problem i próbowała tłumaczyć swoje zachowanie na inne sposoby. Jestem też oczywiście w ogromnym szoku, bo naprawdę nie spodziewałam się takich rewelacji. Pomijając sam fakt, że chodzi o moją byłą przyjaciółkę, to o alkoholizmie wśród kobiet nie słyszy się tak często, jak jest to w przypadku mężczyzn. Pijący facet nikogo nie dziwi, jednak wydaje mi się, że ta choroba u kobiet jest w dalszym ciągu owiana jakąś tajemnicą.

Minęło mnóstwo czasu, zanim A. zdecydowała się powiedzieć mi prawdę i niewykluczone, że nie jest to koniec historii naszej przyjaźni. Może za kolejne kilka lat dojdzie do kolejnego przełomu? Na pewno warto poczekać, żeby zobaczyć, co się wydarzy.

Obrazek to twórczość Jenna’y Monroe: https://fineartamerica.com/featured/shame-jenna-monroe.html

17 myśli na temat “16/52 – Wstyd

  1. Jestem chamem, a jak wiadomo cham lubi mówić co myśli, bez względu na konsekwencje, więc… czyń kacie swoją powinność… Może nie wystarczająco wtopiłem się w temat, ale na moje wredne oko Szczebrzeskiego dewianta i fana pornosów (znalazłem świetny, mogę podesłać link) wygląda to tak, że gdy jej życie wyglądało cudownie to Cię nie potrzebowała, a gdy wszystko jej się spierdoliło to sytuacja się odmieniła… Opisane przez Ciebie zmiany jej zachowań raczej nie świadczą o tym że problemy pokryły się z tym że się od Ciebie oddalała. Nie znam dat, nie znam wszystkich okoliczności, ale po tym jak Cię traktowała, nawet mimo ciężkiej sytuacji w jakiej sie znalazła, nie napalał bym się na dalszą przyjaźń, tylko raczej podchodził z rezerwą… Ale powtarzam, Ty w tym siedzisz głębiej i widzisz to z innej perspektywy… I nie jesteś chamem ze Szczebrzeszyna… 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Znowu rzuciles zupelnie inne swiatlo na opisana przeze mnie sytuacje 🙂 Nie patrzylam na to w taki sposob, ze teraz A. ma przejebane, to nagle mnie potrzebuje. Wydaje mi sie jednak, ze byc moze zaczela sobie radzic ze swoim uzaleznieniem, oczyscil jej sie troche umysl, zaczela dostrzegac pewne sprawy i zdawac sobie sprawe z zaniedban, ktorych sie dopuscila. Bynajmniej ja naiwna nie jestem i nie dam sie w nic wciagnac 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      1. Wiesz Sylwia, powinni Ciebie ode mnie odseparować, bo zaczynam mieć wątpliwości czy moje komentarze maja na Ciebie dobry wpływ. Jeszcze staniesz się taka jak ja i będzie nieszczęście 🙂 A poważnie, to chciałem Ci tylko zwrócić uwagę na irracjonalność jej zachowania. Wierzę że nie dasz się zrobić w balona i będziesz uważnie przyglądać się tej znajomości.

        Polubienie

  2. To prawda, o alkoholizmie wśród kobiet się nie mówi tak często – a przecież to choroba i może trafić na każdego.

    Nie wiem czy te zachowania, które opisałaś na początku występowały gdy już piła, czy jeszcze nie. Więc też trudno mi się odnieść do tego wszystkiego. Jednak sam fakt, że to właśnie TOBIE się przyznała do tego wszystkiego o czymś świadczy. Może podświadomie znalazła siłę by się otworzyć i przyznać sama przed sobą, że potrzebuje pomocy? Może liczy na Twoje wsparcie?

    Ja miałam koleżankę, z którą było na początku spoko ale potem ta relacja była na prawdę dziwna. Non stop właśnie chciała pisać i gadać ze mną, nawet jak byłam w szpitalu i rodziłam Antosie to miala fochy,że ja olewam i nie odpisuje. Była obrażona jak mówiłam, że idę do kogoś na spotkanie czy imprezę. Teksty typu „znalazłaś sobie inna przyjaciółkę, spoko” były prawie codziennie. Obrażała się jak zapaliłam papierosa bo skoro ona nie pali to ja też nie mogę (i to nie przy niej tylko np pisałyśmy i pytala co robię- ja że pale to foch…) To był dramat. Takich sytuacji było o wiele więcej i ta relacją była mega toksyczna- nie wiem jak dałam się w to wkręcić. 🤔 teraz wiem, że jest fałszywa, dwulicowa i kłamczuszka. Na siłę próbującą pokazać, że jest najlepsza. Ale jej nie wychodzi. 😄

    Polubienie

    1. Mysle ze A. juz dawno zdala sobie sprawe ze swojego problemy, dlatego byla kilka razy na odwyku czy szpitalu. Z tego co pisala, to jej mama i byly maz nawet na sile ja raz zamkneli tak bylo z nia zle.

      Chyba musialyscie byc bardzo mlodziutkie kiedy kolegowalyscie sie z ta dziewczyna zazdrosna o palenie papierosow. Takie skrajnie niskie poczucie wlasnej wartosci kojarzy sie raczej z nastolatkami.

      Polubienie

  3. Też kiedyś szukałam takiej listownej koleżanki. Wysłałam nawet adres do korespondowania do gazetki Witch o czarodziejkach- był taki kącik z adresami, żeby ktoś poczytał i mógł do ciebie napisać, ale nikt nie napisał. Chlip.
    Myślisz, że te kąśliwe uwagi na temat np niepomalowanych paznokci wynikały z tego, że ona siebie nie akceptowała (w niezadbanej formie), dlatego tępiła to w sobie i w innych?
    Mam nadzieję, że teraz faktycznie ma szczere intencje, a nie że wszyscy ją zostawili, nie mogła naprawić tych relacji, to zabiera się za Ciebie. Z drugiej strony, jako obronę tej dziewczyny powiem, że łatwiej naprawić relacje, w których ktoś jest od nas troszkę dalej i jest to głównie kontakt pisany/ na telefon- wtedy może mniej się wstydzimy i chętniej się otworzymy/ przeprosimy. Może przepraszanie to też część jej odwyku- takie godzenie się z bliskimi i przeszłością? Albo łatwiej jej być lepszą wersją siebie dla Ciebie, bo kiedy ma gorszy moment, to jej nie widzisz i nie będzie musiała się wstydzić, że dziś jest gorzej (jak przy mamie czy mężu).
    Przyszywana babcia mojego męża też ma duże problemy z piciem. Jej syn, ojczym mojego faceta, też chleje. Matka mieszka teraz z synem, piją razem, czasem tylko córka wpadnie sprawdzić, czy jeszcze żyją. Strasznie zniszczyli sobie organizmy…

    Polubienie

    1. Co do jej uwag na temat paznokci to ona zawsze byla dosc prozna i nawet w pewnym momencie sie do tego przyznala. Nie chciala np. zajsc w ciaze bo nie chciala ,,brzydko wygladac, jak wieloryb”. Czasami zwracalam jej na to uwage, ze chyba zbyt duza uwage przywiazuje do takich plytkich rzeczy. Moze wyszlo to z niej w koncu w postaci uzaleznienia? Nie wiem naprawde.

      Polubione przez 1 osoba

  4. Nigdy nie wiemy co tak naprawdę siedzi w drugim człowieku, a kobiety doskonale kamuflują swój stan psychiczny i odwracają od tego uwagę innych będąc np uszczypliwą, niedostępną, a czasem aż nadto towarzyską. Tak naprawdę dopóki nie zaczniemy mówić o swoich problemach to nikt nawet nie bierze pod uwagę, że może być nam źle. Potrafimy wiele lat żyć z tyranem pod jednym dachem, żyć obciążone gwałtem z młodości, poronieniem, złamanym dzieciństwem… A i tak wciąż dumnie chodzimy z uniesioną głową, by nikt nie zauważył, że jesteśmy słabe. Kobiety nie chcą być słabe…

    Polubienie

    1. Masz duzo racji, aczkolwiek wydaje mi sie, ze mezczyzni tez niechetnie pokazuja swoje slabosci, a moze wlasnie szczegolnie oni. Tylko ze kobiety maja biologicznie wieksze zdolnosci to radzenia sobie z roznymi ciezarami i przeciwnosciami losu 🙂 Sa psychicznie silniejsze.

      Polubienie

  5. Niezła historia… Przykre i mam nadzieję, że jakoś jej się poukłada. Co do jej intencji nie będę się wypowiadać, bo nie mam pojęcia co tam nią kierowało. Myślę, że faktycznie było w tym dużo wstydu.
    Przypomniałam sobie moją wieloletnią listową przyjaźń z chłopakiem. Poznaliśmy się na wczasach, mieliśmy po 14 lat. Zaprzyjaźniliśmy się i pisaliśmy do siebie chyba z 7 lat. Raz się odwiedziliśmy (on jest z Warszawy). Jakoś to się rozjechało chyba z mojej winy, odpisywałam coraz rzadziej, miałam własne sprawy i problemy, chłopaka itp… Czasami żałuję. On był synem polityka i bratankiem znanego reżysera. Teraz jest radnym w Warszawie. Czasami zdarza nam się złożyć sobie wirtualnie życzenia urodzinowe…

    Polubienie

Dodaj komentarz