7 października w piątek byłam w pracy ostatni dzień. Cała firma zamyka się pod koniec listopada, jednak jako że ja pracowałam tam najkrócej i obowiązywał mnie najkrótszy czas wypowiedzenia, odeszłam stamtąd jako jedna z pierwszych. Tego samego dnia wypadały też trzecie urodziny Jaśminy, a jednocześnie był to również jej ostatni dzień w żłobku. Mam taką zasadę, aby każde zakończenie czy pożegnanie traktować jako początek czegoś innego i nowego. Ludzie z pracy często pytali mnie, jak się czuję w swój ostatni dzień, spodziewali się chyba zobaczyć jakąś smutną minę czy nawet łzy? A na mojej twarzy promieniał uśmiech 🙂 Zakończenie jednej pracy otwiera możliwości znalezienia nowej, może nawet lepszej. To był dla mnie dobry moment na odejście, o czym pisałam tutaj.
Moi współpracownicy oraz szef pięknie mnie pożegnali. Od szefa dostałam kartkę z podziękowaniami i życzenia, a także wino, które podobno jest jego ulubionym. Ja wina absolutnie nie znoszę (oczywiście mu tego nie powiedziałam) i w ogóle się na nim nie znam, jednak moi rodzice są smakoszami i byli pod wrażeniem, po czym całe wypili, mrucząc przy tym z zachwytu jak koty 😀
Od reszty współpracowników dostałam kolejną kartkę oraz trochę gotówki, za którą mogłam sobie sprawić jakąś przyjemność. Dodatkowo od jednej z kobiet, z którą łączy nas najwięcej zainteresowań, dostałam skarbonkę w kształcie lisa (pamiętała, że uwielbiam te zwierzęta). Od innego współpracownika dostałam butelkę mojego ukochanego Baileysa. Przyniósł on też specjalne filiżanki na kawę latte i kilka ich smaków. Jeszcze jedna znajoma upiekła na te okazję nieziemsko piękne i pyszne, dekorowane babeczki, a ja przyniosłam trochę słodkości z polskiego sklepu. Świętowaliśmy od rana! 😀
Największą niespodzianką był chyba jednak fakt, że jeden z pracowników nazwał mnie poprawnie po imieniu! Jest to Włoch, który uległ kilka lat temu strasznemu wypadkowi i doznał urazu głowy, w następstwie którego ma ogromne problemy z pamięcią, ale także z adekwatnym postrzeganiem rzeczywistości. Angelo pracuje w tej firmie z pomocą osobistego asystenta, który chodzi za nim krok w krok i przypomina, co obecnie robią. Pamiętam sytuację, kiedy Angelo zgubił odkurzacz! Płakałam wtedy ze śmiechu i nie mogłam się uspokoić 🙂 Rozumiem, że można zgubić długopis czy kubek z kawą, ale odkurzacz?? 😀 😀
Ten oto Angelo wbił sobie z jakiegoś powodu do głowy, że mam na imię Steph, czyli chyba w polskiej wersji Stefcia 🙂 Nieważne, ile razy i ile osób go poprawiało, byłam Stefcią i już. Po jakimś czasie po prostu się do tego przyzwyczailiśmy. Aż tu taka niespodzianka, kiedy Angelo chciał się ze mną pożegnać w mój ostatni dzień i zawołał za mną SYLWIA, a nie Steph! Zdębiałam w tamtym momencie i byłam tak zdezorientowana, jakbym to ja doznała jakiegoś urazu głowy. Wszyscy byliśmy w miłym szoku!
Z racji tego, że wstawałam do pracy o tej samej porze i wsiadałam do tego samego autobusu o tej samej godzinie dzień w dzień, towarzyszył mi niemal ten sam zestaw ludzi udających się do szkoły i pracy. Pomimo, że podróże autobusami, ich wieczne spóźnianie się i odwoływanie, a także pasażerowie zachowujący się często, jak upośledzone świnie, doprowadzały mnie do marzeń o masowej strzelance, zapadły mi w pamięć pewne osoby.
Mężczyzna zawsze ustępujący mi i Jaśminie miejsca na przystanku, na którym wsiadałyśmy. Autobus był przeważnie napchany ludźmi po brzegi lub większość osób siedziała osobno na podwójnym miejscu, przez co musiałybyśmy z Jaśmina usiąść oddzielnie, albo mała musiałaby mi całą drogę siedzieć (wiercić się) na kolanach. Ten mężczyzna zawsze wstawał, kiedy tylko wsiadałyśmy i gestem ręki wskazywał, że możemy usiąść wygodnie obok siebie. Kiedy akurat udawało nam się znaleźć inne podwójne, puste miejsce, mężczyzna mijał nas wychodząc z autobusu i zawsze kiwał głową lub uśmiechał się do nas.
Para nastolatków, którzy zawsze jechali do szkoły razem, pomimo że wsiadali na innych przystankach. Zawsze zastanawiało mnie, kim dla siebie są? Nie wyglądali na parę romantyczną. Młodzi ludzie bardzo lubią manifestować swoje uczucia i fakt bycia w związku, a tamta para nie zachowywała się w ten sposób. Siedzieli obok siebie i rozmawiali, można było od nich wyczuć spokój, szacunek i wzajemne wsparcie. Może są rodzeństwem, które zostało rozdzielone po rozwodzie rodziców? A może są wyjątkowo ze sobą zrzytym kuzynostwem? Dziewczyna jest śliczna, tak samo jak chłopak. Uwielbiali zaczepki Jaśminy, śmiali się z jej wygłupów i zagadywali. Jednego dnia Jaśmina upuściła swoją małą piłeczkę kauczukową, która poturlała się po całym autobusie pełnym ludzi. Nawet niespełna wtedy trzyletnia Jaśmina wiedziała, że nie ma jej co szukać. Piłeczka przepadła. Po kilku minutach wręczył nam ją z powrotem właśnie ten tajemniczy chłopak 🙂 Kilka razy powstrzymałam pokusę zapytania tej parki, kim są, jednak nie wiem, czy byłoby to dobrze odebrane w angielskiej, zdystansowanej kulturze.
Osobą, która zdecydowanie umilała mi podróże, był atrakcyjny mężczyzna, któremu też wyraźnie wpadłam w oko. Pozwalaliśmy sobie na delikatny, autobusowy flirt, który polegał na wymienianiu spojrzeń, uśmiechów i rumieńców na twarzy. Jasne było, że tylko na tyle możemy sobie pozwolić, szczególnie biorąc pod uwagę ewidentną obecność mojego dziecka i obrączki ślubnej na palcu 😀 Zupełnie zapomniałam o tym, że w darmowej gazetce, którą można znaleźć w środkach komunikacji miejskiej, jest rubryka publikująca wiadomości, które mogą sobie wysyłać pasażerowie. Może to być np. podziękowanie komuś, kto pomógł znaleźć portfel czy dał chusteczkę, kiedy komuś leciała z nosa krew. Można też wysyłać wiadomości pełne żalu, że nadawca nie znalazł w sobie na tyle odwagi, aby zagadać do kogoś, kto wpadł mu w oko, a kto np. zawsze jeździ z nadawcą autobusem czy pociągiem. No cóż, już nigdy się nie dowiem, czy przystojny pasażer kiedykolwiek nadał do mnie taką wiadomość 🙂
Wszyscy z autobusu, w który wsiadałam o 7:11, kojarzyli pewną pakistańską, sześcioosobową rodzinę (z mężem byłoby ich siedmioro). Była to matka z pięciorgiem dzieci: dwoma chłopcami w podobnym wieku, młodszą dziewczynką i trzecim chłopcem oraz najstarszą, nastoletnią dziewczyną. Już sam fakt posiadania tylu dzieci przykuwał uwagę. Ich tradycyjne, pakistańskie stroje jedynie potęgowały ogólną ciekawość. Ale to właśnie tę najstarszą dziewczynę zapamiętam na długo. Byłam świeżo po lekturze autobiografii pakistańskiej kobiety, która opisała w swojej książce swoje pełne przemocy, strachu, wstydu i alienacji dzieciństwo. Mieszkała ze swoją liczną rodziną w Anglii, była maltretowana przez swojego ojca, zmuszana do zakrywania włosów i noszenia tradycjonalnych ubrań, traktowana, jak niewolnik i separowana od ,,białych” ludzi do granic możliwości. Pakistanka z autobusu nigdy się nie uśmiechała, wyglądała na bardzo smutną i poważną, chodziła ociężale, spod jej hidżabu nie wystawał nawet jeden włos. Nie mogłam pozbyć się wrażenia i obaw, że być może w życiu tej dziewczyny rozgrywa się podobny dramat, co w życiu autorki książki. Wiem, że to strasznie głupie tak generalizować, ale byłam pod silnym wpływem czytanej przeze mnie lektury i niemal dostrzegałam w tym jakiś znak – może powinnam wyciągnąc do tej dziewczyny pomocną dłoń, wydobyć ją z cienia, w którym żyje? O ile w ogóle tak jest! Przecież nie znam tej rodziny!! Mogą w niej panować o wiele lepsze wartości, niż w mojej, a ja tu chcę ratować biedną duszyczkę.
Następny wpis będzie dotyczył Polaka, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że też jestem Polką mówiącą i rozumiejącą język polski, a który siedział za mną w autobusie i całą drogę obgadywał mnie ze swoim synkiem 😉
Wiesz, powiem Ci szczerze, że ten wpis chyba czytało mi się najlepiej i meega czekam na dalszy ciąg autobusowej historii 😀
PolubieniePolubienie
Dziękuję pięknie. Właśnie jestem w trakcie pisania części drugiej, ale idzie mi opornie – przygotowuję się do egzaminu w styczniu i pochłania mi to cały wolny czas, na którego nadmiar nie narzekam.
PolubieniePolubienie
Jaki egzamin?
Przeczytałam drugi post,
Raz miałam taka sytuację, że ktoś o mnie gadal niemiło i ja to słyszałam. Udawałam jednak, że nie słyszę…
PolubieniePolubienie
Egzamin na certyfikowanego tlumacza 🙂
PolubieniePolubienie
Następnym wpis może być bardzo ciekawy. Ale i ten był bardzo wciągający 😊👍
PolubieniePolubienie
Bardzo się cieszę 🙂 Kolejny wpis wkrótce.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Post świetnie napisany, umiesz obserwować i opisywać swoje spostrzeżenia. Ale i tak najbardziej miło czytałam o tym, że zakończenie jednej pracy otwiera możliwości znalezienia innej, lepszej. Brawo za takie podejście do problemu.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jest mi bardzo, bardzo miło 🙂
Nie odezwała się jeszcze Pani do mnie w sprawie wygranego konkursu ❤
PolubieniePolubienie
Zazdroszczę, że koniec pewnych etapów widzisz jako szansę na coś nowego- też chciałabym mieć takie podejście, ale jestem raczej typem panikującym.
Obserwowanie ludzi w autobusie jest o dziwo pasjonujące, szczególnie, że najczęściej widzimy tym samych ludzi o tych samych oorach, bo wszyscy regularnie idą do oracy, szkoły, itd. Ja do tej pory wspominam miłego pana 40-50 lat, który czekał ze mną na przystanku i zawsze wymienialiśmy grzecznościowe uśmiechy. Musiał zmienić pracę, bo już ze mną nie jeździ i w sumie tęsknię za nim 🤣
PolubieniePolubienie
Dokładnie tak jest, że regularnie podróżując jakimś środkiem transportu publicznego dostaje się ten sam zestaw ludzi 🙂
PolubieniePolubienie
Za Tobą kolejny przystanek Twojego życia, ale autobus jedzie dalej i z pewnością jeszcze nie jeden raz trafisz w pozytywne miejsca 🙂 Fajnie że w pracy byłaś lubiana i doceniana i szkoda że ta przygoda dobiegła końca, ale Ty zawsze dajesz radę więc i tym razem nie będzie inaczej 🙂 Swoją drogą, nie podejrzewał bym Cię o flirtowanie z obcymi facetami! 🙂
PolubieniePolubienie
A Ty jak zwykle mi słodzisz 🙂
Ja zawsze byłam i zawsze będę kokietką hihihihihihi 😛
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie słodzę tylko jestem szczery 😉 Nooooo dobra, może odrobinę słodzę 🙂
PolubieniePolubienie
A imię Stefcia kompletnie do Ciebie nie pasuje 🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
PolubieniePolubienie
Hahahaha też tak myślę
PolubieniePolubienie
Gubienie rzeczy. Jestem mistrzynią gubienia kubka z kawą. Ostatnio pije jej mniej i tylko przy pracy ale mimo tego zdarza się że szukam jej po całym domu 🙂 Bardzo mi się podoba twoje podejście – coś się kończy aby coś mogło mieć początek. Chyba powinnam brać sobie tę zasadę do siebie.
PolubieniePolubienie
Tak właśnie jest, że jak coś się kończy, to siłą rzeczy zaczyna się coś innego 🙂 Szczególnie w kwestii pracy, kiedy nie ma przebacz – trzeba szukać nowej 😀
Ja lubię w sobie to, że nigdy niczego nie gubię, zawsze wiem, co gdzie leży, nawet jeśli nie jest moje. W środku nocy mogę wstać i z zamkniętymi oczami trafię tam, gdzie muszę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też bym tak chciała. Szczególnie teraz gdy młody wrócił do szkoły a za kilka tygodni nasza rodzina się powiększy…już teraz czuje że problem zgubionego smoczka przed spaniem dość boleśnie będzie nas dotyczył: )
PolubieniePolubienie
Ojej, ile informacji! Nie wiem od czego zacząć.
Przede wszystkim miałaś bardzo fajne szefostwo i współpracowników.
Dobrze, że traktujesz koniec jak początek czegoś nowego.
Niesamowite te autobusowe obserwacje, ale ja też tak mam 😀
Serio, jest taka gazetka??? Świetny pomysł!
PolubieniePolubienie
Hahaha jestem w trakcie pisania nowego tekstu i aż za głowę się łapię, ile tego jest! Jeszcze więcej, niż w tym.
Wydaje mi się, że każde miejsce pracy może być bardo fajne. To od nas zależy, czy w ludziach dostrzegamy dobro czy zło i co do siebie dopuszczamy. Ja wolę widzieć na różowo. Aczkolwiek są na pewno takie miejsca pracy, w których nawet pozytywne podejście nie pomoże.
PolubieniePolubienie